Gdy dwa lata temu postanowiliśmy wybrać się na krótkie zwiedzanie Włoch, wiedzieliśmy, że toskańskie San Giminiano będzie jednym z ważniejszych miejsc na naszej podróżniczej mapie. Gdyby była możliwość spakowania małego włoskiego miasteczka do plecaka i zabrania z sobą – bralibyśmy w ciemno. Po to by nas pocieszało w tak szare dni jak te ostatnie.
Przywiodły nas tutaj, po pierwsze – niesamowicie piękne krajobrazy związane z malowniczym położeniem San Giminiano na wzgórzu wokół winnic, po drugie atmosfera średniowiecznego, kamiennego miasteczka z wąskimi brukowanymi ulicami i tajemniczymi zaułkami, a po trzecie (to raczej dotyczyło Marcina, i mojego brata Mariusza, który akurat z nami tam był) gra Assassin’s Creed… Dojazd nie jest tu prosty. Wszystko opiera się na przesiadce na stacji kolejowej w Poggibonsi lub Certaldo i dojeździe autobusem na mały dworzec kolejowy.
Już z daleka kamienne domy położone na wzgórzu wśród winorośli z majestatycznymi wieżami stanowiącymi charakterystyczną cechę miasta sprawiły, że nie mogliśmy się doczekać kiedy w końcu wyjdziemy z autobusu i będziemy mogli przechadzać się brukowanymi uliczkami. San Gimigano, to miasto w którym na prawdę można się zakochać. Niesamowita architektura i atmosfera tego „średniowiecznego Manhattanu” zapada w pamięci a krajobrazy rozpościerające się z jednej z pozostałych jeszcze czworokątnych wież (niegdyś było ich tutaj aż 70 – stąd nazwa „średniowieczny Manhattan”) spełnia wyobrażenia dotyczące toskańskiego krajobrazu. Nie przeszkadza nawet fakt, że miasto jest licznie oblegane przez turystów, bo jeśli się chce, jeśli zawędruje się nieco dalej w głąb plątaniny uliczek, wespnie się po kolejnych krętych schodkach, to naprawdę można zaznać tu błogiego spokoju.
My byliśmy w San Gimignano w sierpniu, więc było bardzo, bardzo gorąco. Jeśli więc planujecie udać się tam, tak jak my w szczycie sezonu, to pamiętajcie o nakryciach głowy i okularach przeciwsłonecznych, bo inaczej trudno Wam będzie cieszyć oczy toskańskimi krajobrazami.
Jak już wspomniałam jedną z większych atrakcji miasteczka jest możliwość „wdrapania” się na szczyt wieży mieszkalne, które niegdyś pełniły również funkcje obronne i stanowiły o zamożności tych rodzin, które je wznosiły (z czasem powstawały coraz wyższe, by jeszcze bardziej zaznaczyć swoją pozycję wśród mieszkańców), skąd można robić naprawdę piękne zdjęcia! Podobne wieże znaleźć możecie w wielu miejscach w Toskanii. Również w Lukce czy Bolonii.
Już przy samym wejściu do miasteczka warto chwilę się zatrzymać, by zobaczyć Porta S. Giovani – XIII wieczną bramę miejską opatrzoną łukiem sieneńskich (przekraczając bramę możemy się nieco zniechęcić, bo właśnie tutaj, wzdłuż głównej drogi miejskiej zobaczymy mnóstwo sklepów i jeszcze więcej turystów). Doskonałymi punktami widokowymi, oprócz wież, są także ruiny cytadeli Rocca – i tutaj można się wdrapać. Zwiedzić też warto Piazza della Cisterna z XIII wieczną cysterną w samym jego centrum, Piazza del Duomo ze wspaniałym kościołem i ratuszem oraz Piazza delle Erbe z charakterystycznymi bliźniaczymi wieżami Salvuccich.
Nasza Porada: Ucieknij w oliwne gaje za miastem. Polecamy Wam także spacer poza miasto do Monte Oliveto w kierunku wioski Santa Lucia (przyznamy, że upał dał nam się wtedy we znaki ale widoki i spacer wzdłuż winnic nam to zrekompensował). Spod klasztoru na wzgórzu rozpościera się najlepszy widok na miasteczko, a cień drzew rosnących wokoło zapewnił nam wytchnienie przed słońcem, a także przed tłumami turystów – byliśmy tam zupełnie sami! Dobre miejsce na piknik, podkradanie przejrzałych winogron czy lekturę księgi. Jesteście tylko Wy, super widoki, trochę skwaru i dźwięg klasztornego dzwonu co pół godziny. Pomiędzy San Gimignano a Santa Lucia znajduje się popularny kamping.
A co z San Gimignano ma wspólnego wspomniana gra Assassin’s Creed? Na miejscu, od moich towarzyszy podróży dowiedziałam się, że bardzo wiele! Zobaczcie nasz filmik, który rozwieje wszelkie wątpliwości. Tym samym wizyta w San Gimignano stała się częścią projektu Marcina, czyli podróży śladami słynnej serii gier.