Tak się jakoś złożyło, że w hostelu w Madabie również jest internet. Dlatego postanowiliśmy wrzucić Wam trochę zdjęć z Jordanii a dokładniej z tripu wschodnimi rubieżami Morza Martwego. To jeszcze świeżutkie, surowe foty. Świeże jak tutejsze chlebki macowe, którymi właśnie się zajadamy.
Zanim zobaczycie zdjęcia wyobraźcie sobie miejsce, gdzie świat zapada się poniżej poziomu morza. Wszystko leży gdzieś schowane przed oczami w gorącym, dusznym kotle. To Dolina Jordanu i Morze Martwe (którego ciągle ubywa, ale o tym szerzej napiszemy w osobnym wpisie, jak wrócimy). Strażnikami tego świata są wyniosłe góry, suche jak trociny, poprzecinane czerwonymi kanionami. Jeszcze 20-30 lat temu ta kraina była niedostępna dla zmotoryzowanych. Mieszkali tu tylko Beduini. Pytanie czy w gwałtownych podmuchach wiatru czuli jak przywiewana jest tu niesamowita historia. Mojżesza, który z Góry Nebo zobaczył Ziemią Obiecaną po wieloletniej wędrówce i zmarł, Jana Chrzciciela, który padł ofiarą kobiecej intrygi Salome, żona Lota unieruchomiona na zawsze w czasie ucieczki z Sodomy. Moglibyśmy tak wymieniać dalej… Ale wyeksploatujemy temat niepotrzebnie. Po prostu zobaczcie te zdjęcia…
Jako miejsce wypadowe wybraliśmy Madabę. Małe multikulturowe miasteczko z niesamowitą historią.
Największą atrakcją czy też „skarbem” Madaby jest przecudowna ogromna mozaika, prezentująca Mapę Świata. Mapę świata znanego ówczesnym – dodajmy. A był to 6 wiek…
Góra Nebo. Łączy trzy religie i to w niej wydaje się najpotężniejsze. Widok na Ziemię świętą również
W tym miejscu Mojżesz najpierw dał Żydom wodę (źródło tryska do dziś) a potem zerknął na Ziemię Obiecaną i… zakoczył życie.
Biblijne Góry Moab. Nazwaliśmy je roboczo „zielono-suchymi”. Albo „tam, gdzie pieprz rośnie”.
Panorama Galilei na drugim planie. Na pierwszym Kanion Ayoun Musa.
Wąwóz Wadi Zarqa. Trudno pomyśleć, że zimą płynie tu kilka metrów wody. Latem nic. Wiosną… tyle.
Tak zwana „Dead Sea Highway”. Zanim ta droga powstała, wschodnie brzegi Morza Martwego były dzikie i prawie niedstępne
A okolice zamieszkiwali tylko Beduni – Pasterze. Dziś gdzieniegdzie wciąż stoją ich porozkładane ukradkiem i na uboczu obozy
Kąpiel w Morzu Martwym była tą przygodą z cyklu „fajne, ale nie jakieś cudowne”. Oczywiście wszystko, co mówią prawa fizyki się sprawdziło. Gęsta, słona woda „wypychała” nasze ciała. Komfort! Aż do pierwszej kropli w oku albo ustach.
Okolice Morza Martwego niestety zarastają różnej maści 4 i 5-gwiazdkowymi hotelami. Na zdjęciu stosunkowo popularne kąpielisko Hammamat Maan w dolinie uchodzącej do Morza
Popularnym miejscem do kąpieli (tuż po zanurzeniu w przesolonym morzu) są gorące Źródła Heroda. Były… kurcze… baaaaardzo gorące.
Fantastycznym i magicznym miejscem jest Macheront – twierdza Heroda, wisząca nad Morzem. Oblegana przez Rzymian w czasie Powstania żydowskiego w końcu padła. Wymordowano tu wtedy tysiące Żydów.
W Macheroncie Herod miał też swój letni pałac. Tu właśnie Salome tańczyła dla Króla, wymuszając ścięcie Jana Chrziciciela
Powrót do Madaby jakby „unosząc się nad kanionami”. Na zdjęciu Wąwóz Zarqa
My jedziemy do Madaby 26 Listopada….
Miło sie wspomina pobyt sprzed 10 lat .piekne zdiecia .