Wieczne miasto jest jedno. Ale Wietrzne Miasto jest drugie. Gdzie Rzym a gdzie Chicago? W środku Ameryki na skraju morza, które nie jest morzem. To najsłynniejsze po Nowym Jorku miasto USA dość niespodziewanie pojawiło się na trasie naszych wojaży po świecie.
Do Chicago poleciałem do rodziny, która licznie zamieszkuje te okolice. Właściwie mam tu kilkanaście albo i więcej osób z najbliższej rodziny. Stałem jak wryty w polskim kościele, gdy oprócz komunijnych dzieci, w tym mojej kuzynki świątynię wypełniało prawie 1000 osób. Wszystkie mówiące po polsku. Raczej płynnie bez naleciałości.
W Chicago trzema falami pojawiła się wielka polska emigracja. Ci z pierwszej fali z drugiej połowy XIX wieku już raczej nie pamiętają języka i zamerykanizowali swoje nazwiska, najnowsza fala, czyli ta z lat 80-tych i początku 90-tych wręcz przeciwnie. Mówi się, że w Chicago i okolicach mieszka nawet milion ludzi o polskim pochodzeniu. Już na lotnisku O’Hare się o tym przekonaliśmy. Celnik przy kontroli – Polak, pomoc w self desku – Polka. Język Polski słychać wciąż na ulicach, aczkolwiek słynne „Jackowo” już nie jest taką spójną enklawą polskości, bo wielu Polaków przeprowadziło się na przedmieścia miasta. Zwłaszcza zachodnie i północno-zachodnie. W tym moja rodzina. Przedmieścia to jednak mocne słowo. To ogromna połacie bliźniaczych miasteczek, ciągnące się nawet pół godziny albo godzinę drogi od Downtown.
Wieżowce Chicago świetnie prezentują się z pokładu samolotu, jeśli siedzicie z lewej strony. Wyrastają nagle niczym sekwoje tuż przy brzegu Jeziora Michigan. W tym najsłynniejszy – ciemny Willis Tower (znany jako Sears Tower przez lata) i ten nowszy, ale moim zdaniem brzydszy – Trump Tower. Jeden i drugi oferują tarasy widokowe w kawiarniach na samej górze. Aby to zobaczyć do centrum Chicago z Wheaton dojechaliśmy z moją kuzynką w niecałą godzinę drogi piętrowym pociagiem, wyglądającym jak srebrne Amtraki, a to tylko linia podmiejska.
To miasto założyli emigranci. Podobnie jak Nowy Jork. Jednak najpierw amerykańscy pionierzy, którzy rozszerzali swoje imperium na wschód (do dziś dla mnie osobiście sprawa bardzo kontrowersyjna), następnie przybysze z nietypowych krajów, jak Szwecja, Niemcy, Dania, Francja, Czechy, Polska, Rosja, Irlandia. Następnie Włosi, Grecy, Hiszpanie i Portugalczycy, później Żydzi. W końcu Meksykanie, Ukraińcy, Pakistańczycy, Portorykanie. Południową część miasta i południowe przedmieścia zamieszkują czarnoskórzy Amerykanie. Paradoksalnie pierwszym osadnikiem oprócz Indian był tutaj właśnie czarnoskóry Haitańczyk. Jedynie Portage Park w tych rejonach może stanowić jeszcze wyspę polskości w afroamerykańsko-latynowskiej społeczności.
Burzliwy rozwój miasta nastąpił w środku XIX wieku za sprawą inwestycji w kanał śródlądowy pomiędzy Michigan a rzeką Missisipi oraz rozbudowę linii kolejowych na zachód, z czasem miasto stało się najważniejszym węzłem kolejowym środkowych USA a dziś wiemy, że również lotniczym.
Po wielkim pożarze z 1875 roku miasto musiało być odbudowane i m.in. to dało impuls do zupełnie nowych rozwiązań. W 1885 roku powstał tu pierwszy na świecie prawdziwy wieżowiec. Dziś już go nie ma, ale z pewnością do wartych zobaczenia należą nawiązujące do stylu art deco.
Co warto zobaczyć w centrum Chicago?
Warto nadmienić, że scisłr Downtown jest dość jasne do wyznaczenia. Mieści się blisko rzeki, przyklejone do niej od południa. Dookoła centrum jeździ słynna, dość stara już linia kolejki naziemnej The Circle. Powinniście ją kojarzyć z ujęć z filmów o Batmanie albo z serialu „Zdarzyło się Jutro”, który masowo oglądaliśmy za dzieciaka. Aby przejść pieszo z dworca kolejowego nad brzeg jeziora potrzebujemy około 30 minut pieszo. Obecnie ścisłym centrum miasta uznaje się Millenium Park ze słynną futurystyczną rzeźbą The Bean, w której w dziwnych kształtach odbijają się setki turystów ale i panorama Chicago.
Spacerując po mieście nie trudno domyślić się skąd przydomek Wietrzne Miasto. Im bliżej Michigan, tym chłodniej. Aby pospacerować po Navy Pier, pełnej lunaparków i rozrywkowych miejsc, wypada mieć czapke i kurtkę. Drugi półwysep, wychodzący bezpośrednio wgłąb jeziora mieści się 2 km na południe stąd
Most z lotu ptaka. Wow <3
Od niedawna (maj 2015) do Chicago możemy polecieć z KLM również z Krakowa. Ceny od 2239 zł. W okresowych promocjach nawet taniej.
zgadza sie. dosc oryginalna
Bardzo ciekawy wpis i piękne zdjęcia. Co do widoku downtown z samolotu- niestety nie zawsze samoloty wlatują takim torem, aby móc podziwiać piękną panoramę Chicago. Na moje 5 „wlotów” do miasta, tylko 2 pozwoliły mi na podziwianie takich widoków. A szkoda, bo przy ładnej pogodzie naprawdę można zakochać się od pierwszego wejrzenia 🙂 Pozwolę sobie wrzucić link do posta z praktycznymi radami dotyczącymi zwiedzania Chicago- a nuż się komuś przyda 🙂 https://za-oceanem.blogspot.com/2014/11/chicago-na-urlopie.html
Pozdrawiam z Wietrznego Miasta,
Paulina
A widzisz! dobrze mądrego posłuchać 😛
Mądrej
Polecam. Warto pojechać i zobaczyć fasolkę 🙂
Internety powinny Was zakazać 😛 Skutecznie odciągacie od pracy takimi wpisami 😛 😉 🙂 ~ Dawid
Kurcze musze sie zgodzic ze odciagacie od pracy. Siedze, przez przypadek zobaczylam i sie zarazilam… 😀
„ciemny Empire State Building”? a nie czasem Sears Tower, obecnie nazywany Willis Tower? Emipre w NYC widziałam, ale może też pojawił się w Chicago 😉
niesamowite 🙂 Tak to jest jak się jednocześnie dwa wpisy robi. O Chicago i NYC. dzieki! 😉 uff
JAKA SZKODA ZE MOI PRZYJACIELE Z CHICAGO POWIEDZIELI MI ZE W SIRS TAUER NIEMA PLATFORMY WIDOKOWEJ A JEST TYLKO W JON HANGKOK.JAKZE ZALUJE ZE NIE MOGLEM TAM WYJECHAC. NO COZ MYSLE ZE PRZEWAZYLY KWESTIE FINANSOWE. TRUDNO.