Co można robić na lotnisku, by zabić czas? Na to pytanie każdy odpowiada sobie sam w różnych momentach swojej podróży. Zapobiegliwi już na tygodnie przed. „O kurde, ale tam będzie 10 godzin oczekiwania, wezmę jakiś thriller do poczytania”. Spontaniczni myślą spontanicznie „Pozna się kogoś, pogada, pogra w Angry Birdsy aż do końca baterii”. Zapominalscy w panice zorientuję się o tym na ostatnią chwilę „Boże mam tylko 15% baterii w komie i żadnej książki. Na dodatek tu nie ma gniazdek. Zginiemy!”
Oczywiście gniazdka zawsze są. Trzeba poszukać – przez pierwszą godzinę najlepiej zrobić szybki rekonesans – miejsca przy gniazdkach, blisko łazienek, automatów do kawy i napojów, daleko od wyjść, przejść i rożnych innych przeciągów. Do pełni szczęścia brakuje tylko siedzeń bez podpórek i z miękkim obiciem. Ale co właściwie można robić przez 10 godzin na lotnisku w oczekiwaniu na lot lub w międzylądowaniu?
Zrobimy tak – my wpiszemy swoje spontaniczne pomysły z tej chwili (koczujemy na lotnisku Ben Guriona w Tel Avivie) A Wy teraz lub kiedyś tam dopiszecie tu swoje pomysły. Zaczynamy od najbardziej domyślnych
1. Można spać. Karimatka, śpiworek, stoperki i miejsce przy grzejniku. Śpimy! Idealne na zaplanowane nocki przy lotach tanimi liniami. (Tak, wiemy, bardzo odkrywcze…)
2. Można się ukulturalniać. Słuchając muzyki w smartfonie. Samotnie lub „na spółę” z jedną słuchawką w swoim uchu a drugą w cudzym. Nigdy nie spodziewałeś się, że tak bardzo kochasz muzykę. Nigdy nie sądziłeś, że tak bardzo chcesz słuchać muzyki, prawda? Niektóre lotniska oferują nawet biblioteki oraz – uwaga – kina dla swoich pasażerów.
3. Można czytać książkę. Mniej lub bardziej rozwijającą. Np. jeszcze raz ten sam przewodnik co przed i w trakcie wyjazdu i kiwać głową „no tak, tego nie widziałem”, albo na odwrót – zacięcie rysować szczegółowy plan podróży. Ale z doświadczenia wiemy, że planowanie podroży „tuż przed” na lotnisku nie należy do najbardziej efektywnych.
4. Można grać. I mamy tu na myśli raczej gry manualne. Kciukowe na smartfonie lub – jeśli ktoś nie ma (bo przecież to nie jest obowiązkowe) fajnie sprawdzają się miniszachy, minikarty albo podróżne Scrabble. Podobno jest takie. Jest taka świetna nowa gra dla dwóch osób – nazywa się „kółko i krzyżyk”.
5. Można się bawić w „spotting dla ubogich”. Oglądać lądujące i wylatujące samoloty i nie robić im zdjęć. Następnym razem będziecie przynajmniej bardziej wyedukowani. „O zobacz to jest Boening siedem milion pięćset a nie siedem milion sześćset”
6. Można oglądać filmy albo zaległe seriale. Oczywiście legalne 😉 Przy takim międzylądowaniu cała seria jest zaliczona. Bo – umówmy się – w czasie normalnego trybu życia rzadko się to udaje
7. Można czytać wszystkie napisy na lotnisku w odwrotnej kolejności – podpowiada Ania. Dla niej to nic nowego, bo jak się nudzi – robi to często. Ale może Wy spróbujecie?
8. Można jeść i jeść i jeść. I dla zróżnicowania – jeść. Co pół godziny coś jeść. Jeśli to podróż powrotna to dzięki temu nie musicie się martwić, że wrócicie z 5 kg mniej. Automaty są zawsze pełne przekąsek. Jeść można na lotnisku do woli…
9. Można robić mapę lotniska. Chodzić z notesem i rejestrować miejsca, gdzie są gniazdka. Przyda się innym. A może potomnym. Zaczęliśmy to robić na Okęciu raz, ale nam się… znudziło 🙂
10. Można uprawiać lotniskowy nordic-walking. Z kijkami czy bez. Po prostu iść na „wyprawę” po lotnisku. Czasem nawet złamać trochę zasad. np. pójść pod prąd na ruchomych schodach.
Można jeszcze segregować foty z wyprawy, czytać kolorowe magazyny, nawiązywać znajomości lub zrywać znajomości, zawodowo siać panikę lub – uwaga, to jest chyba najbardziej ekstremalne – nie robić nic. Nicnierobienie 10-godzinne – czy ktoś da radę?
To my się zbieramy na spacer po lotnisku a Wy dopisujcie swoje pomysły. Również te szalone
10 godzin czekania to naprawde masakra. ja, jesli akurat sie tak zdarzy, ze mam kilka godzin do przeczekania to robie kilka rzeczy z tych powyzszych, a czasami szukam na tablicy odlotow jakichs „egzotycznych” lotow, jesli to ten sam terminal to ide pod wskazana bramke, siadam wsrod pasazerow tego lotu i po prostu obserwuje. Im bardziej egzotyczny lot tym ciekawiej. na przyklad w monachium mozna wybrac sobie praktycznie dowolny kontynent i poobserowac ludzi. nie nachalnie, po prostu. mozna poplanowac sobie przyszla podroz, na przyklad do rio czy chin, usiasc sobie wsrod pasazerow oczekujach na lot i sobie wyobrazac. moze dla niektorych to wydaje sie nienormalne, ale przeciez krzydy nikomu nie robie. poza tym prawdziwi zapaleni podroznicy mysle ze mnie zrozumieja. tyle ode mnie.
Ja kiedyś przy długiej przesiadce postanowiłem zająć się „nicnierobieniem”, ale niestety z nudów usnąłem – a to chyba nie zalicza się do nicnierobienia:/
Robić zdjęcia i rozmawiać z ludźmi 🙂
ja zwykle przebieram zdjęcia w aparacie albo czytam zebrane w tym celu RSSy. Tak jak teraz na dworcu autobusowym w Nowym Jorku 😉
#zagarnico
Najgorzej jak się chce spać a nie może, człowiek siedzi półprzytomny te 10 godzin i cierpi ;d
granie w piłkę – taką małą z gąbki.