Koniec listopada, początek marca. Dwie najmniej lubiane przez nas pory roku. Właśnie mamy jedną.
Wyobraźmy sobie… Leje jak z cebra. Na dodatek ciemno jakby była jeszcze noc, ani „grama” słońca, ciężkie, szare chmury, przenikliwy wiatr, wilgoć, ziąb.
O nie! To już ta godzina, chyba nie zadzwonił nam budzik. Albo znów telefon się rozładował. Czemu przez całe pięć dni w tygodniu możemy wstawać o 6:00, a w weekend okazuje się to wielkim wyczynem. Już nie zdążymy. Niestety.
– Jesteś akurat u rodziców? No to wpadaj do nas. No, mieliśmy gdzieś jechać jutro rano, no ale i tak musimy to przenieść na inny tydzień. Przyjeżdżaj, ugotujemy coś, pogramy, powspominamy.
– Macie jakieś plany? Przecież to tylko godzinka, pakujcie się i przyjeżdżajcie z rana. Może w końcu spędzimy fajnie cały dzień.
Czasem tak się zdarza, że mamy zupełnie inne plany na weekend, coś innego świeci w google calendar (tak jak my) wpisujemy magiczne „góry, Kraków albo jakiś wylot na weekend” a jak już bardzo zbliży się ta sobota i niedziela musimy je diametralnie zmienić.
Bo zła pogoda, bo zmiana planów w pracy i trzeba zostać dłużej, bo budzik nie zadzwonił i spóźniliśmy się na pociąg, bo… akurat siostra była niedaleko i postanowiła do nas wpaść. Kto powiedział, że zawsze, mimo wszystko, trzeba trzymać się wcześniej założonych planów? Wręcz przeciwnie. Czasem trzeba odpuścić, a wtedy okazuje się, że weekend spędzony zupełnie inaczej niż wcześniej sobie założyliśmy, okazuje się być świetnym weekendem. Zwłaszcza, gdy dzielimy go z najbliższymi i na dodatek robimy to, co wszystkim nam sprawia wielką przyjemność. Nie chcemy tracić tego czasu na przykład na oglądanie telewizji – to zbyt oczywiste, chcemy pobyć razem – na co dzień przecież nie mamy zbyt wielu do tego okazji.
Oczywiście, zapewne pamiętacie nasze głośne wpisy o tym, że podróże to nie odległości oraz sposoby na to jak zorganizować udany weekend we dwoje. Ale czasem nawet to okazuje się za trudne.
Najważniejsze to, by pomimo przeciwności losu nie zmarnować tego weekendu. Zmarnować – w naszym mniemaniu znaczy przespać, przeleżeć albo nie daj boże wydać dużo pieniędzy na niepotrzebne zakupy.
Ponieważ tak się akurat składa, że bliscy z naszego otoczenia także lubią podróżować, to czasem w weekendy jedziemy (albo lecimy) gdzieś razem. Ale nie zawsze jest taka możliwość. No ale przecież nie każda podróż musi być podróżą daleką. Możemy się nawet posunąć jeszcze dalej i uznać, że nie zawsze podróżowanie, musi wiązać się z opuszczaniem własnego mieszkania. Podróżowanie może mieć przecież zupełnie inne oblicza – to podróż w czasie do naszego dzieciństwa, wspaniałe wspomnienia, historie, anegdoty; to wspólne gotowanie potraw z różnych stron świata; to wymyślanie gier z podróżniczymi elementami – świetne są tutaj na przykład planszówki itp. Chodzi przecież o to, żeby żeby zupełnie odciąć się od rzeczywistości i cieszyć się sobą nawzajem.
Jeśli więc, z jakichś powodów Wasze plany weekendowe legły w gruzach, to przyjrzyjcie się naszym propozycjom spędzenia wolnego czasu – pomysłowo, miło i na dodatek tak jak za dawnych lat – bez smartfonów, internetu, laptopów – zupełnie offline, a jednak wciąż poruszając się w tematyce nam szczególnie bliskiej. Nawet blogerzy czasami tego potrzebują 🙂 Co ciekawe poniższe propozycje, króte ułożyliśmy w oparciu o własne zainteresowania i pomysły mogą sprawdzić się również w sytuacji, gdy teoretycznie jesteście już na wyjezdzie, ale i tak nic z niego nie jesteście w stanie wysupłać, bo pogoda za oknem fatalna, warunki świetlne odpychające. Przecież równie dobrze jadąc do Zakopanego, możecie utknąć w mokrych i wilgotnych okolicznościach przyrody, nie oszukujmy się. Więc wtedy nic, tylko szukać jakichś innych, kreatywnych sposobów na przerwanie tego czasu w hotelu lub pensjonacie.
Trzy sposoby na „zmarnowany weekend” dla osób aktywnych i często podróżujących:
1. Zostaję w domu i spędzam dużo czasu w łóżku. Leżę, byczę się, niezdrowo odżywiam, oglądam seriale i TV. Za chwile niedziela wieczór i znów do pracy.
2. Anuluję lub zmieniam plany wyjazdowe. Siedzę przed telewizorem lub z herbatą w łóżku. Wyjeżdżam do centrum handlowego, wydaję dużo pieniędzy na zakupach.
3. Jestem poza domem, jednak załamanie pogody przykuwa mnie do hotelowego pokoju, odbijam się po knajpach, nudzę ze smartfonem w dłoni.
Siedem sposobów na spontaniczne i kreatywne „uratowanie” każdego teoretycznie zmarnowanego weekendu:
1. Odwiedź ciekawe miejsce we własnym mieście, dawno zapomniane przez Ciebie
To rzecz zupełnie niesłychana. Niesłychane, że tak może ucieszyć. Z jednej strony dość przygnębiająca, bo uświadamia nam „jak ten czas leci”, a z drugiej strony budująca – bo przypominamy sobie, że w naszych okolicach też mamy wiele ciekawych miejsc, do których warto powrócić po latach. Postanowiliśmy udać się do znajdującej się w pobliskim mieście – Gliwicach – Palmiarni Miejskiej. Byliśmy tam ostatnim razem jakieś 15 może nawet 20 lat temu. To zdecydowanie podróż sentymentalna, pamiętam dobrze jak przyjechaliśmy tu z moją klasą w podstawówce, wszystko wyglądało tak egzotycznie – prawdziwa palma bananowa, kawowiec i ogromne kaktusy… Na dodatek ten dziwny, wilgotny i gorący klimat. Od razu włączył nam się „czynnik” azjatycki i wspomnienia ze Sri Lanki, Indii, Tajlandii. Po minach dzieci, które przemierzały ze swoimi rodzicami poszczególne pomieszczenia z roślinami było widać, że i dziś, miejsce to może wzbudzać zainteresowanie. Dodatkowo Palmiarnia w Gliwicach po remoncie zyskała małe oceanarium. Spójrz na mapę swojego miasta, wyznacz cyrklem dwa okręgi o promieniu 5 i 10 kilometrów. Rzeczy w tym pierwszym możesz zobaczyć dosłownie za godzinkę, po prostu się ubierz. Te z drugiego zajmą Ci pół dnia.
2. Wspólne rodzinne gotowanie rożnych potraw, pochodzących z odwiedzonych krajów
Lubimy gotować, a już na pewno lubimy jeść. Podróżując raczej nie skupiamy się na jedzeniu, sami widzicie, że piszemy o tym za wiele, nie znamy się na tym dobrze – wolimy pozostawić to ekspertom jak Krytyka Kulinarna czy Złota Proporcja np. co nie oznacza, że nie próbujemy nowych potraw, lokalnych smakołyków albo, że nie znamy się na pochodzeniu potraw czy przypraw. Często potem w domu, po powrocie, staramy się te smaki przenieść do naszej kuchni – z różnym skutkiem, no ale przecież nie każdy musi być mistrzem kuchni.
Mamy to wielkie szczęście, że moja siostra jest naprawdę w tym dobra – świetnie gotuje i jeszcze lepiej piecze. Jej tiramisu, chlebki naan czy cynamonowe bułeczki to mistrzostwo świata! Wielokrotnie Marcin namawiał ją na występ z Master Chefie czy założenie bloga kulinarnego. Dlatego pomyśleliśmy, że na domową rodzinną imprezę, sami wspólnie przygotujemy kilka potraw z różnych stron świata. Ona też sporo podróżuje, więc udało nam się upichcić naszą wersję: marokańskiego tajine z kurczakiem daktylami i suszonymi śliwkami, rybnego curry, inspirowanego Indiami, francuskiej zupy cebulowej (przyznam, że to był mój debiut), potrawy, która bardzo mi zasmakowała na Sri Lance – żółtego dal z soczewicy.
Jako przystawki, na stole zagościły greckie tzatziki i wspaniałe, orzeźwiające guacamole (które pamiętamy z Gwatemali), w które można było maczań grzanki czy chrupki. A na koniec przyszła Margarita. Ale jej już nie zmieściliśmy 😉
3. Wspomnienia z młodości. Analogowe zdjęcia z podróży i okresu dziecięcego.
To dopiero podróż! Czasem zabawna, innym razem nieco zatrważająca, momentami kompromitująca. Zwłaszcza jak się widzi siebie na zdjęciu (i to w Londynie) w dresie typu „szelest” albo też powraca się do tego dziwnego okresu dorastania, w którym wyglądało się (nie wiem naprawdę jak to jest możliwe) starzej niż teraz. Jak to jest możliwe, że całkowicie obiektywnie, w czasie dorastania człowiek wyglądał często starzej, niż teraz?
Marcin w Bawarii z włosem pofarbowanym na „złoty blond” (tzw. błędy młodości), ja w Paryżu w jasnoniebieskich spodniach – dzwonach i stylowej białej kreszowej kurtce. Dobrze, że nie widać butów. Z resztą mało co widać. Zwłaszcza na niektórych zdjęciach, bo i oko młodego fotografa nie było tak wprawne jak teraz (a może inna wrażliwość, inne postrzeganie świata). Kompozycja zdjęcia typu – niebo, niebo, niebo, niebo, wieże kościoła Sacra Coeur i koniec – może wzbudzać różne emocje (a bez wątpienia sporo śmiechu). Pamiętajmy, że były to czasy zdjęć na kliszę, a kliszę trzeba było oszczędzać, poza tym wywoływało się jedynie zdjęcia udane – co w przypadku zdjęcia opisanego powyżej, także może nieco zastanawiać. Trzymajcie takie zdjęcia. Potrafią rozkręcić każdą imprezę.
4. Kultowe książki, atlasy, mapy
Już nieraz wspominaliśmy, że tym, co wzbudziło marcinową ciekawość świata, był stary (radziecki) atlas z żółtą okładką, na której pierwszym planie rysuje się Planeta Ziemia. Nie tak dawno udało się ten atlas odnaleźć, u nas w domu zajmuje on bardzo ważne miejsce. Ja muszę przyznać, że jedną z ulubionych książek mojego dzieciństwa jest zbiór krótkich, acz bardzo mądrych opowiadań Ewy Szelburg – Zarembiny „Przez różową szybkę”. Mojej siostrze udało się kupić dwa takie same egzemplarze – jeden podarowała mi w zeszłym roku pod choinkę. I to też wspaniałe wspomnienia, a rodzinne spotkanie, jest wspaniałą okazją, by powrócić do naszych ulubionych książek z dzieciństwa, znów przewertować pożółkłe już strony starych atlasów, czy map. Przy okazji Mateusz, brat Marcina przywiózł odnalezione gdzieś na strychu w ich rodzinnym domu stare książki, które razem jako mali chłopy wertowali. Były tam głównie rysowane obrazki cudów świata, zasad rządzących przyrodą, geograficzne ciekawostki, że nie wspomnę o starej serii „Tomków” Szklarskiego. Na niektórych, na pierwszej stronie chwiejnymi literami podpisane „Marcin Nowak”. To była tylko jego własność.
5. Podróżnicze kalambury oraz Państwa-Miasta
Kalambury często goszczą na naszych imprezach – także tych rodzinnych. Głównie dlatego, że zawsze jest przy tej zabawie sporo śmiechu. Żeby nieco sprecyzować tematykę wybieramy tylko hasła związane z podróżami, a tutaj już pełna dowolność. Kraj, miasto, narodowość. Spróbujcie sami naprawdę świetny pomysł.
Zgodnie jednak stwierdzamy, że jedną z naszych ulubionych gier (może to Wam się wydać nieco śmieszne) są Państwa-Miasta. Kategorie także związane z podróżami – wśród tych standardowych, pojawiła się na przykład „potrawa”, czy „zabytek architektoniczny” albo też „rzeka”. Zabytki okazują się zawsze bardzo trudną kategorią. Bo nie powinno się wykorzystywać słów o wielokrotnym znaczeniu typu: kamienica, most czy katedra lecz raczej nazwy własne jak Stonehenge czy Petra. Tym razem hitem okazała się być potrawa na literę „d”, czyli „dzik zapiekany w kapuście”, albo też zwierzę na literę „t” – „taran”. Sami rozumiecie – emocje czasem biorą górę! I śmiech do rozpuku.
6. Gra w podróżniczą grę planszową, wymyśloną i zaprojektowaną samodzielnie
Tak naprawdę to jest bardzo proste. Potrzebujecie photoshopa albo gimpa albo w ostateczności kartki i czarnego cienkopisa. Albo starą mapę Europy, którą można zniszczyć. Postanowiliśmy sami zaprojektować grę planszową (roboczo nazwana „Eurotrip”) i przetestowaliśmy ją po raz pierwszy na naszej rodzinnej imprezie. Okazało się całkiem niezła, choć, jak stwierdził Mateusz z Basią, wymaga jeszcze trochę poprawek, a może nawet – co zostało wypowiedziane z ust jednego z graczy – „trzeba ją trochę urozmaicić”. To bardzo fajna sprawa, wymyślanie własnej gry planszowej, scenariuszy zdarzeń, sytuacji jakie mogą pojawić się podczas przemieszczania się do mety. Tutaj zaczynamy podróż dookoła Europy z Krakowa a kończymy w Warszawie. Po drodze przydarzają nam się różne losowe sytuacje, pozytywne i negatywne, możemy utknąć, zachwyceni Wyspami Greckimi czy Islandią, celujemy w przystanie promowe, możemy przyspieszyć podróż lecąc tanimi liniami lub… cofając się po zostawione w hotelach rzeczy. Wszystko za pomocą kostki do gry i kart z sytuacjami losowymi. Wspólne wymyślanie gry, a nie tylko testowanie tej już wymyślonej, może także okazać się świetną zabawą. Prototyp gry możecie ściągnąć od nas >>TUTAJ<<. Wersja wydrukowana będzie dodatkową nagrodą w konkursie, o którym więcej poniżej.
7. Inne planszówki z motywami podróżniczymi
Bardzo lubimy grać w gry planszowe (choć i tutaj nie jesteśmy mistrzami, czy fanatykami). Zaraziła nas tym Basia – żona od Mateusza Ostatnio przywieźli do nas grę „Wsiąść do pociągu” (wersja Stany Zjednoczone), no i tak się zaczęło. Początkowo trochę opornie szło nam układanie pociągowych tras pomiędzy różnymi miastami w USA, w końcu szło coraz lepiej. Choć najczęściej wygrywa Basia, która ma zasadę – „zawsze gram czerwonymi pionkami”. Spróbujcie, gra jest świetna, wciągająca, a wersja „po Europie” podobno jeszcze fajniejsza i bardziej skomplikowana.
Polecamy także grę Dixit – także można powiedzieć, że to gra podróżnicza, ale w nieco innym sensie, wymaga bowiem, przemierzania przez zakątki naszej (i współgraczy) wyobraźni. Wspaniale wykonana, przepiękne surrealistyczne karty, to coś co nas szczególnie w niej urzekło. A może macie ochotę na szczyptę industrialnego Śląska (w końcu jesteśmy na Śląsku), jeśli tak, to sięgnijcie po grę „Przemysłowy Magnat” – dość trudna i bardzo wciągająca gra, dzięki której możemy poznać poprzemysłowe zabytki (ze Szlaku Zabytków Techniki), a także rody śląskich magnatów przemysłowych. Z pewnością jednak poszerzy Wasze horyzonty i wiedzę o dziedzictwie tego regionu. Pięknie łączy nam to się z punktem pierwszym wyliczanki.
No i jak się Wam podoba taki sposób imprezowania? Zanotowane najciekawsze pomysły? Okazje się, że zmiana planów, nawet taka „na ostatnią chwilę” jest bardzo dobra. Wystarczy tylko dobre towarzystwo, kilka kreatywnych pomysłów, dobre jedzenie i wspomnienia, by poczuć ducha zabawy. Nawet jak się ma te 29 i 30 lat 🙂
Zobacz zapis wideo, tego co udało nam się publikować na bieżąco na instagram story:
>> PS – partnerem wpisu jest marka Monster Munch, organizator kampanii „Poczuj Ducha Zabawy”. Zobaczcie wpis z podobnymi pomysłami u Zucha. <<
KONKURS DLA CZYTELNIKÓW:
Ponieważ cenimy również Waszą kreatywność oraz wiemy, że wśród Was są osoby, które umieją niebanalnie spędzać czas i mają głowy pełne pomysłów – proponujemy konkurs.
Do wygrania mamy dla Was gry planszowe. Wspomniany właśnie „Wsiąść do Pociągu – Stany Zjednoczone”, „Wsiąść do Pociągu – Europa” (2x) oraz małą podróżną grę „Sherlock Holmes”. Nagrodzimy nimi trzy osoby, które najciekawiej odpowiedzą na nasze pytanie konkursowe:
Zaproponuj jeden rodzaj kreatywnej zabawy, pomysłu na spędzenie wolnego czasu w domu. Pamiętaj aby zawierała jakiś element „podróżniczy”.
Na odpowiedzi czekamy do 22.03.2017 do końca dnia. Przyjmujemy zarówno komentarze pod tym wpisem jak i pod wpisem na facebooku. REGULAMIN KONKURSU
WYNIKI KONKURSU:
Jury w składzie: Anna Nowak, autorka tego wpisu oraz jej mąż, znany jako drugi Motyl, Marcin Nowak podjęli decyzję następującą:
Po pierwsze dziękujemy wszystkim za odpowiedzi. Jesteście świetni. Wiedzieliśmy, że mamy najbardziej kreatywnych czytelników spośród blogów podróżniczych, ale tym to dopaliliście do pieca. Niech wygraną dla Was będzie fakt, że od dziś ktokolwiek będzie szukać inspiracji na fajne, rodzinne i kreatywne spędzenie czasu w domu w sobotę, gdy mu się zawalą plany, pogorszy nastrój – trafi tu i uzyska całą masę niesamowitych pomysłów. Mniejsza o to, że naszych z wpisu. Właśnie Waszych tu, w komentarzach. Ale musieliśmy nagrodzić trzy. Szczerze to godnych nagrodzenia było prawie 10, ale metodą selekcji najlepszych z lepszych postanowiliśmy przyznać:
3. miejsce Marcie 😉 za pomysł z samodzielnym wymyśleniem, wykreśleniem, wycięciem, słowem wyprodukowaniem mapy korkowej na ścianę a potem wypełnienie jej podróżniczymi wspomnieniami i planami. Super! Zasługujesz na nagrodę choćby za to, że to pomysł na biznes, którzy niektórzy podchwycili a Ty inspirujesz, by zrobić to samemu a jednocześnie świetnie spędzić czas z najbliższymi. Wiesz co? Sami takie coś zrobimy też.
2. miejsce dla Łukasza za cały pakiet edukacyjnych i kreatywnych zabaw, zmieniających pomieszczenia mieszkania w kontynenty a także za dodatkowy pomysł z wieczorem zgadywania miejsc ze świata z pomocą kadrów z google street view na geoguesr. Proste a genialne – już to przetestujemy!
1. miejsce dla Asi za wspomnienia ze swoich spotkań z dziadkami i podróże sentymentalne, które jednocześnie stały się inspiracją do pomysłu na czas, by odwiedzić dziadków i odbyć z nimi podróż wspomnieniową. Wygrywasz bezapelacyjnie, bo zwróciłać uwagę na coś, co według nas jest bardzo ważne, wspomnienia rodzinne, historie rodzinne, wzory rodzinne. Szacunek do dziadków. Za zdjęcie babci z wycieczki w Tatrach – podwójne brawa!
prosimy o kontakt z nami. marcin@gdziewyjechac.pl – chodzi o adresy do wysyłki nagród. Prosimy o PILNY! kontakt . najlepiej do 30.03
Wielkie dzięki za te weekendowe inspiracje! 🙂
Z tymi starymi mapami to tak kiedyś odgrzebaliśmy. Zabraliśmy jedną „bo przecież góry się nie zmieniły” zapominając, że szlaki już tak. Tym sposobem myśląc, że idziemy na szczyt, obeszliśmy Klimczok dookoła :D. Dopiero za drugim razem udało nam się go zdobyć. Z tym, że już z 3 miesięcznym synem na plecach :D.
Ja w wolnym czasie wychodzę z domu. Lubię odwiedzać różne ciekawe miejsca; kina, teatry, muzea. Ostatnio nawet byłam na kursie tańca do Royal Dance Center w Opolu. Na mieście jest dużo ciekawych rzeczy do odwiedzenia i zobaczenia. Musze poznać je wszystkie 🙂
Ja co sobotę wychodze ze znajomymi do kina, mamy nawet niedaleko Cinema City. Potem idziemy do jakiegoś baru i sobota cała zajęta
Jak dla mnie najlepszym pomysłem na spędzenie wolnego czasu jest kino. Może dlatego że mam Cinema City pod samym domem. Zawsze z rodziną czy z przyjaciółmi w weekend się wybieram na jakaś fajna premierę.
Świetny pomysł na kreatywne spędzenie weekendu 🙂 Dzięki 🙂
KONKURS ZAKOŃCZONY! wyniki na końcu wpisu. Gratulujemy Asi, Łukaszowi i Agnieszce! https://gdziewyjechac.pl/42613/zmiana-planow-weekend-oto-7-pomyslow-kreatywne-spedzenie-czasu-offline.html
A kiedy ogłoszenie konkursu?
Pozdrawiam
ogłoszenie było już dawno. Wyniki – od dziś rana 🙂
W zamierzchłych czasach, gdy aparaty miały klisze, a zdjęcia były wywoływane, mieliśmy ze znajomymi następującą zabawę. Każdy przynosił własny album (albo kilka, jeżeli ktoś z nas nie miał swojego – chodziło o to, by dla każdego wystarczyło po jednym albumie). Czy był on rodzinny, czy z wycieczek nie miało większego znaczenia, ale generalnie im bardziej były urozmaicone zdjęcia, tym lepiej. Następnie wymienialiśmy się nimi tak, aby każdy miał czyjeś zdjęcia, a nie swoje. Kolejnym krokiem było wylosowanie litery, która była tematem przewodnim, na przykład „A”. Wszyscy zaczynali wtedy szukać wśród zdjęć z tego albumu, który im przypadł, takiej fotki, której jakimś elementem był przedmiot albo miejsce, które na daną literę się zaczynało. Więc równie dobrze mogło to być zdjęcie na tle Big Bena jako hasło „Anglia”, jak i zdjęcie zaskrońca jako hasło „Anakonda” 😉 Następnie oznaczaliśmy kartkami zdjęcie, które już zostało wykorzystane, by nie użyć go ponownie, przekazywaliśmy albumy zgodnie z ruchem wskazówek zegara (więc już można było trafić na swój) i szukaliśmy zdjęć kojarzących się z jakąś inną literą. I tak w kółko, aż nam się nie znudziło 🙂
My również uwielbiamy planszówki i uważamy to za wspaniały sposób spędzania wspólnie czasu, jednakże, gdy brakuje gier pod ręką zawsze można na szybko wymyślić własną ;). My naszą nazwaliśmy „miska”, lecz jest to coś podobnego do taboo czy kalamburów. Każdy uczestnika zabawy ma za zadanie napisać na kartkach 5 haseł, oczywiście związanymi z podróżami, najlepiej jak jest to coś oryginalnego, co pozostało nam w pamięci, jakaś charakterystyczna rzecz, lecz nie łatwa do odgadnięcia dla każdego.
Później wszystkie hasła wrzucamy właśnie do miski i losujemy, parami są osoby obok siebie i tak w pierwszej rundzie jedna osoba z pary bierze kartkę i słownie próbuje opisać znajdujące się na niej hasło. W drugiej rundzie wszystkie zgadnięte hasła wracają do miski, kolejność się zamienia, i osoba, która wcześniej zgadywała ma teraz za zadanie pokazać wybrane hasła. Każda runda trwa 1 minutę i oczywiście wygrywa para, która zdobędzie najwięcej punktów.
Najwięcej zabawy jest przy śmiesznych hasłach, które wszystkim dobrze się kojarzą, wtedy czasami cały czas rundy przemija na śmiechu i wspominkach niż na rzeczywistym zgadywaniu hasła. Jednocześnie osoby, które nie uczestniczyły w poprzednich podróżach mogą dowiedzieć się nowych ciekawostek.
Polecam każdy sposób, który pomoże Wam przyjemnie spędzić czas i zachęcam do skorzystania z mojej propozycji, naprawdę świetnie się sprawdza 😉
a ja mogę polecić
– odnawianie kampera, w którym razem z D chcę wyruszyć na podróż po Europie, a może i na koniec świata. Pracy jest bardzo dużo, ale powoli nasz grat wygląda coraz lepiej.
– śpiewamy szanty <3
– robimy listę celów i naszych podróżniczych marzeń ^^
– przeszukujemy antykwariaty w poszukiwaniu tanich przewodników, map i książek o podróżach
– marzymy o podboju świata 🙂
Sobota w domu = zmarnowany weekend? Nigdy w życiu! (chyba, że właśnie marnuję życie…). Z mężem jesteśmy raczej typem domowych piecuchów, weekend w domu to jest dla nas najlepszy odpoczynek. Po za mało kreatywnymi zajęciami, których nie przewiduje zadanie konkursowe (książki, seriale, książki, seriale) mamy kilka ulubionych zajęć, więc podzielę się „ogromem” naszego doświadczenia:
1. Planszówki ze znajomymi –poza wymienionymi przez Was, u nas weekendu nie ma bez Catanu, ostatnio rządzi gra „Założysz się?” (Czy przeczołgasz się pod stołem z książką na głowie?), a w większym towarzystwie hitem są zawsze Kalambury ala’Roman: hasła typu „Hiperinflacja w Zimbabwe” (element podróżniczy!) trzeba przekazać w 5 rundach za pomocą opisu, pokazywania, dźwięków, jednego słowa, jednego spojrzenia. Do tego pyszne jedzonko przygotowane wspólnymi siłami i można grać całą noc.
2. Rowery! – Wrocław i okolice obfitują w świetne trasy rowerowe, więc gdy tylko nie leje się z nieba jesteśmy w trasie.
3. Wycieczki historyczne – jestem strasznym maniakiem historii, uwielbiam Wrocław na starych fotografiach (jako, że był prawie cały zniszczony po wojnie, wielu z tych miejsc już nie ma). Lubię, podczas spacerów z mężem, znajomymi, odkrywać te miejsca które nie zostały zniszczone, albo wyobrażać sobie jak wyglądał pięknie park ze zdjęcia na miejscu tej galerii handlowej.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Muszę jeszcze dodać, że tą kawkę mój małżonek również parzy sposób grecki. Dlatego napisałam, że mi to się nie udaje. Ogólnie mamy lekkiego fioła na punkcie podglądania i powielania potraw z krajów do których podróżujemy ( chociaż Grecja, chyba najbardziej nam zasmakowała )
No, niestety i tak bywa : w piękny niedzielny poranek budzi nas …deszcz za oknem. Super, nasz plan na jazdę do nikąd naszą wirażką legł w gruzach. I co teraz ? Ratujemy sytuację – jeszcze troszkę poleżymy sobie pod ciepłą kołderką ale najpierw losowanie kto robi śniadanko, a kto kawkę. Oczywiście zawsze jest tak samo – ja śniadanko obowiązkowo tematyczne np. sałatka grecka i dakos greek, do tego bruszetta (choć niewiele ma wspólnego z naszą ukochana Grecją) i jajeczko po polsku. Herbatka ziołowa, rytuał parzenia herbaty po turecku pozostawiam jak zwykle mojemu mężowi na popołudnie ( mamy zestaw do parzenia i picia zakupiony w Turcji ). Spożywanie śniadanka w łóżku umilamy sobie oglądaniem wybranego odcinka „Boso przez świat” Cejrowskiego. Posileni i pozytywnie nakręceni zaczynamy planować po raz kolejny wakacje przy pysznej kawce, którą mój mąż parzy idealnie ( mi to kompletnie nie wychodzi choć próbowałam kilka razy ). Planujemy miejsce, terminy, zwiedzanie itp. Dla nas czas spędzany w ten sposób jest niesamowicie relaksujący i motywujący jednocześnie do działania. Bo skoro jest cel, to przecież trzeba go osiągnąć. Te wszystkie dni spędzone na takich planach są dla nas takim jakby początkiem nowej podróży. Uwielbiamy takie dni.
Wraz ze znajomymi wymyśliliśmy kiedyś zabawę, która towarzyszy nam do dzisiaj. Mamy stałą paczkę, z którą zazwyczaj podróżujemy. Od bardzo dawna naszym zwyczajem jest kupowanie magnesów na lodówkę w odwiedzanych przez nas miejscach. Udało nam się zebrać naprawdę sporą kolekcję. Z tej okazji raz w roku zabieramy je ze sobą na spotkanie i umieszczamy w woreczku. Każdy po kolei losuje jeden magnes i wspomina na głos swoje najlepsze przeżycie/wydarzenie z wyjazdu związanego z owym magnesem. Inni mogą dołączać swoje wersję tego wydarzenia. Magnesów mamy całkiem sporo, więc zabawa zajmuje nam trochę czasu. Wiele z nas ma także swoje ulubione magnesy. Mimo tego, że spotkanie z magnesami urządzamy raz w roku, jest to jeden z naszych ulubionych sposobów na sobotnie spotkanie 🙂
Moim pomysłem jest gra typu test/quiz z pytaniami dotyczącymi podróży, kultury, kuchni i religii z różnych stron świata 😉
Jeżeli jest to zima albo zdarzają się inne pogodowo-złe okoliczności to:
-pakujemy aparaty do auta i jedziemy do muzeum albo galerii sztuki, do której zwykle nie chodzimy bo jest za daleko,
-wyłązimy na strych w poszukiwaniu starych książek do geografii, pomyśleć że ktoś z tej książki wykuwał całkiem inny układ świata niż aktualny
Gdy jest ciepło to:
-wyjmujemy rowery i przemierzamy najdrobniejsze zakamarki naszej okolicy, tej w której mieszkamy od stosunkowo nie dawna – od 3 lat i zakamarki naszych domów rodzinnych, o których już zapomnieliśmy
i patrzenia przed siebie 😉 Ulubiony sposób spędzania wolnego czasu wymęczonych rodziców 😛
Sobota offline… To dla Nas żaden problem!
To idealny czas na wymyślanie kolejnych miejsc które chcielibyśmy zwiedzić.
To świetna okazja do rozmów, kompromisów i wspólnych przemyśleń.
Pomysły wrzucamy do szklanego słoika. A słoik stawiamy w widocznym miejscu.
Kiedy przechodzimy obok takiego słoika często zerkamy na niego spontanicznie i się uśmiechamy. Myślimy wtedy ile jeszcze miejsc mamy do zobaczenia i odkrycia… Ile wspólnych przygód, niespodziewanych oraz rozbrajających sytuacji jeszcze przed nami.
Ostatnio jednym z moich ulubionych zajęć na kreatywne spędzanie czasu wolnego jest tworzenie kolaży oczywiście związanych z podróżami 🙂 często wykorzystuje do tego też stare pocztówki z jakimś ciekawym motywem, zdobyte podczas różnego rodzaju targów staroci 🙂
kiedy pogoda nie zachęca do wyjścia na zewnatrz,a potrzeba podróży jest nieodparta myślę,że warto wybrać się w podróż sentymentalną do pewnego często zapomnianego pomieszczenia domowego czyli na strych 🙂 to dopiero skarbnica wspomnień,możliwość wrócenia do dawnych epok poprzez stroje lub meble;próba skręceni swojego niemowlęcego łóżeczka bezcenna;uwaga można się wzruszyć jak też uśmiać do bólu. Zabawa dobra w pojedynkę oraz w grupie.
My gramy w karty i robimy kolaże. Ale to po ugotowaniu obiadu i upieczeniu ciasta 😉
A my poza przeglądaniem zdjęć z podróży, planowaniem kolejnych i zbieraniu inspiracji zewsząd postanowiliśmy… przemalowac meble. Ale nie tak zwyczajnie, bo inspirując się podróżami. I tak nasz stół, kupiony z drugiej ręki, kiedyś rozkładany, dziś bez środkowej części zyskał nowe życie. Najpierw pomalowaliśmy go jasną farbą, nie zapominać o szparach i rzeźbionych detalach, kóre okrasiliśmy odrobiną złota. No dobra, złotej farby do metalu. Niedawno wróciliśmy z Ukrainy, gdzie oczarowały nas motywy ludowe, a ukraińska pomysłowość zawstydziła i zainspirowała jednocześnie. Dlatego na stół powędrował ręcznie malwany i skomponowany w naszych głowach motyw kwiatowy, inspirowany sztuką ludową Ukrainy.
Teraz pozostaje czekać na kolejny długi weekend, bo szafa stoi jakaś taka smutna…
A jeśli pisanie pamiętnika to polecasz na zamkniętym blogu w necie czy w zeszycie? 😉
Moja propozycja na spędzenie miło czasu z rodziną czy znajomymi jest zabawa w rozpoznawanie. Samo przygotowanie tej gry już budzi dużo emocji. Szukamy w internecie ciekawych zdjec krajobrazów, miejsc w których bylismy lub bardzo byśmy chcieli być. Drukujemy kilkadziesiąt sztuk rożnych miejsc a na odwrocie piszemy co to za miejsce i z czym Nam sie kojarzy (potrawa, kultura, tradycja). Gra wyglada nastepujaco. Dzielimy sie na 2 druzyny i coś na wzor kalambury gramy. Jedna osoba z druzyny pokazujac zdjecie krajobrazu musi opisac to miejsce (moze korzystac z sugestii na odwrocie) tak aby jego druzyna zgadła co to za miejsce.
Gra jest super, poniewaz można poznac wiele pieknych zakamarków a zarazem dowiedziec sie wiele ciekawostek o danym miejscu.
Zawsze można zrobić mapę odwiedzonych przez siebie miejsc. Najlepiej wychodzi cyfrowo np. przez Google Maps (moja -> https://www.google.com/maps/d/viewer?hl=pl&authuser=0&mid=1h29-PHhJIn1dzcDUAGTeW_Uy0Ww&ll=41.89177851719002%2C9.09284260000004&z=4), ale równie dobrze można ją wykonać w wersji „analogowej”.
Innym moim sposobem na chłodne, deszczowe popołudnia jest przeglądanie stosów pocztówek. Zarówno tych przywiezionych przeze mnie z podróży, jak i tych, które znajomi przesłali do mnie.
„Kosci opowiesci”. Rzucamy kostkami i tworzymy wlasna opowieść. Można dla utrudnienia wprowadzić elementy obowiązkowe np. musimy wpleść w opowieść coś z wybranego kontynentu/kraju/miasta/regionu.
A nasze kości możemy tez i zabrać potem w podróż do plecaka
To jest super!
A ja polecam gry RPG (role-playing game) oraz LARP (live action role-playing) , ostatnio znowu modne gry w których tworzy się postacie i świat, wszystko zależy od nas. Możemy mieszać rzeczywistość z fikcją, improwizować, grać, jedynym ograniczeniem jest tak na prawdę nasza wyobraźnia, bo tylko to jest niezbędne, resztę można stworzyć. Do RPG przydadzą się też czasami 20-ścienne kostki, są nawet 100 -ścienne 🙂
To tak w bardzo dużym skrócie, chętnie mogę powiedzieć więcej, jeśli ktoś byłby zainteresowany 🙂
Hej 🙂 Ja natomiast zajęłam się remontem sypialni 🙂 Wraz z narzeczonym od jakiegoś czasu podróżujemy i jest to głównie Europa. Dzięki temu że mam „zmysł artystyczny” i potrafię coś przerysować (bo narysować z głowy to nie ;D) postanowiłam na głównej ścianie namalować kontur Europy, z rozdzieleniem wszystkich Państw. Ściana jest na tyle duża że wyszło super. Teraz w każdej wolnej dla nas chwili szukamy najpiękniejszych zdjęć które sami wywołujemy i dekorujemy nimi naszą wspólną mapę 🙂 Dorysowujemy też małe odciski butów – odznaczamy naszą trasę 🙂
Skorzystałam dziś z propozycji 1, 2 i 3 i był to świetny dzień!
My właśnie przygotowujemy plan i całą logistykę na wyprawę do Indii. Jedziemy na miesiąc do Sikkimu i czytamy o magicznych miejscach w tym stanie. Wertujemy przewodniki, książki i czytamy „cały internet” na temat Sikkimu, co zobaczyć na 100%, jak dojechać itd. Do tego kserowanie paszportów, wiz, ubezpieczenia i określanie co nam będzie niezbędne w tej podróży. Generalnie uwielbiamy ten czas przygotowań, za wyjątkiem pakowania-:), to nas przybliża do tego wyjazdu. Jeszcze chwila i lecimy-:)
Ostatnio coraz większą popularnością cieszą się korkowe mapy świata. A czemu by takiej mapy nie zrobić sobie samemu?
Jak tego dokonać? Otóż, jest to przedsięwzięcie składające się z kilku kroków. Na dobry początek musimy ściągnąć mapę świata z zasobów Internetu. To jedyne, co trzeba zrobić online! Następnie mapę należy wydrukować dokładnie w takiej skali, w jakiej chcemy, aby zawisła na naszej ścianie. Im większa mapa, tym lepiej i tym więcej zabawy:)
Po wydrukowaniu mamy mapę świata na kilkudziesięciu kartkach papieru. A ściślej rzecz ujmując, mamy puzzle, które teraz musimy złożyć w mapę świata i posklejać, aby tworzyły spójną całość. Zabawy jest przy tym co nie miara, zwłaszcza z uporządkowaniem około azjatyckich wysepek:) Dobrze mieć w pobliżu atlasy i globusy, co ułatwi rozeznanie.
Jak już posklejaliśmy naszą mapę, to przychodzi czas na to, aby wyciąć ją z papieru. A więc nożyczki do ręki i do dzieła! Następnie papierową mapę przykłady do maty korkowej, odrysowujemy ołówkiem i wycinamy za pomocą ostrego nożyka. Na marginesie dodam, że matę korkową o grubości kilku milimetrów kupiliśmy w jednym z hipermarketów budowlanych, więc myślę, że nie będzie problemu z jej nabyciem. Za to z wycinaniem wszystkich konturów kontynentów, wysp i wysepek, jest mnóstwo pracy i jest przy tym mnóstwo śmiechu. Ba, można się przy tym nauczyć anielskiej cierpliwości lub… całkowicie stracić cierpliwość!
Efekt końcowy przejdzie Wasze najśmielsze oczekiwania!!! Spróbujcie!!! Na początek możecie spróbować z mapa niewielkiego formatu, a potem z większą mapą. Tylko pamiętajcie, że sobota zleci Wam nie wiadomo kiedy…. A niedzielę zarezerwujcie na przyklejenie mapy do ściany, przyczepienie do niej swoich zdjęć, pocztówek i innych pamiątek z podróży. Powodzenia i udanej zabawy!
Rano robimy sobie herbatę i otwieramy moje pamiętniki. Sprawdzamy, co robiliśmy tego dnia rok temu, dwa lata temu, trzy lata temu. I tak aż do 2002 roku, bo wtedy zaczęłam pisać pamiętnik. Takie cofanie się w czasie pozwala nam uświadomić sobie, ile ciekawych rzeczy już razem zrobiliśmy, jak się zmieniliśmy i motywuje nas do dalszego działania.
Wyszukuję w internecie jakiś przepis na dobre danie, którego nie byłabym w stanie zrobić w tygodniu przez brak pracy. Idę powoli do sklepu, nigdzie się nie spieszę. A potem celebruję kolację przy filmie podróżniczym.
P.S. Dziś mieliśmy jechać na Hel rozbić się z namiotem i spędzić noc w ciepłych śpiworach, gotując kakao na kuchence. Niestety deszcz i angina zmusiły nas do pozostania w domu i zrobienia przemeblowania 🙂
dla niektórych to może przeżytek, ale w trakcie brzydkiej, zimnej pogody lub choroby, warto poukładać puzzle <3 zajęcie uspokajające, ucieka się od niepotrzebnych myśli, skupia na obrazku i odszukiwaniu odpowiednich kawałków, a skończona tafla 3 tysi daję uczucie prawdziwej wygranej 🙂 , wspólna zabawa również gwarantowana, dzielimy razem czas, przyjemnie i pożytecznie, a przy tym niekończące się rozmowy, a nie nosy w telefonach
Wbrew pozorom wiele można w swojej okolicy.. odkryć zupełnie na nowo. Wystarczy pogrzebać w archiwalnych zdjęciach okolicy albo poczytać o genezie niektórych nazw (np.skad pochodzi nazwa piwa Tyskie to logiczne, ale czemu „Gronie”?)
Właśnie, czemu? Nie będziemy guglować
Koło Mikołowa jest źródło Gronie 🙂
Ja niezmiennie uwielbiam zabawy w poszukiwanie skarbów – w domu, ogrodzie, plenerze – sprawdzają się wszędzie.
W deszczowe dni rysujemy mapy domu/pokoju (im prostsze i mniej dokładne tym lepsza zabawa, ważne są detale), ukrywamy skarby, którymi najczęściej są pamiątki z podróży, bo najlepiej wyróżniają się wśród codziennych bibelotów i… szukamy! Stopień trudności może osiągać niemal ten znany z escaperoomów. Czasem ukrywamy skarby oboje i szukają ich goście, czasem tylko jedno z nas i wtedy drugie odkrywa nieznane zakamarki domu 😉 Jeszcze więcej śmiechu jest kiedy odwiedzają nas dzieci. Czasem gry i zagadki do poszukiwań są mocno tematyczne, związane np. z jakimś odwiedzonym przez nas krajem, wtedy poczęstunek też jest oczywiście zgodny z kulturą kulinarną danego miejsca. Dobrze czasem być odkrywcą 🙂
A my robimy album z podróży. …bilety, ulotki, mapy, kredki , klej…. i wspomnienia gotowe
Mój pomysł na spędzenie wolnego weekendu? Tworzenie mojej listy „TO DO”- mojej prywatnej listy marzeń. A ponieważ nie jest to tylko wypisanie na kartce rzeczy, które chcę zrobić BEFORE I DIE. U mnie wygląda to następująco:
– kupiłam zeszyt – z gładkimi stronami
– na każdej stronie wpisuję jedno marzenie (tutaj jest trochę zabawy, bo ogarniam kaligarfię i staram sie wszystko ładnie napisać, szukam ciekawych czcionek itp).
– marzenia są różne od tych przyziemnych np. Adoptuję zwierzaka, oddam krew (to się już udało!) po te podróżnicze „zatańczę na karnawale w Rio” (sic! zapomniałam, że nie umiem tańczyć, wiec może dopiszę kolejne „nauczę się tańczyć sambę!), pomacham nogami siedząc na Języku Trolla (udało się zrealizować w 2016!),
– jak juz uda mi sie spełnić jakieś z marzeń, dokumentuję to fotogarfia i w wolnej chwili – jak np. wolny weekend – uzupełniam mój ZESZYT MARZEŃ.
Uzupełniam go na bieżąco, bo do głowy przychodzą coraz to nowe pomysły, więc zajęcie na długie deszczowe dni jak znalazł 🙂
Od siebie dodam sprzątanie ogrodu. Lepsze, niż siłka i na świeżym powietrzu 😉
Nasz ogród liczy 3x1m i to dopiero jest wyzwanie na wiosnę 😉
Najlepszym sposobem spędzenia weekendu jest zrobienie tego w gronie rodziny lub znajomych. Offline, oczywiście. W związku z pędem życia, którym żyjemy na co dzień, warto zatrzymać się wówczas i spojrzeć na to, co nas omija, o czym zapominamy między 8 a 16 w biurze, a potem na szybkich zakupach w markecie i ogarnianiu dzieci oraz mieszkania. Jedną z takich rzeczy są właśnie marzenia naszych rodziców i dziadków, bo nawet jeżeli udało nam się spełnić część naszych marzeń, to czy Oni też spełnili swoje? Na pewno nie mieli takich szans, jak my. Chciałabym w związku z tym zaproponować zaproszenie na kolację z winem, dziadka lub babci, mamy lub taty, ewentualnie jakiegoś dawnego, trochę już zapomnianego znajomego, z którym kiedyś łączyło nas bardzo wiele, a nasze ścieżki rozeszły się w ciągu następnych lat. Ważne jest by wybrać jedną osobę, by zapytać ją o marzenia z dzieciństwa i o to, gdzie chciałaby w życiu najbardziej pojechać, jeżeli tam jeszcze nie była. Każdy z nas ma marzenie dotyczącego jakiegoś wyjazdu. Niekoniecznie daleko, dla niektórych może to być miasto z dzieciństwa, dla innych Chiny czy Kolumbia. Zrobiłam raz tak z dziadkiem, zaprosiłam Go na kolację i zadałam właśnie takie pytanie, gdzie najbardziej na świecie chciał zawsze pojechać. Odpowiedział, a ja teraz planuję zabrać Go tam, bo kiedyś było to niemożliwe, a teraz świat jest nie tylko w zasięgu naszych rąk, ale również naszych rodziców i dziadków, o czym chyba zapomina się, gdy jest się młodym. Polecam sprawdzić na przykładzie swoich bliskich 🙂
Atlasy, miłe wspomnienia z dzieciństwa, zwłaszcza ten żółty 🙂
W czasie offline najczęściej przeglądam z M zdjęcia i mapę Europy, planujemy długie weekendy w roku i marzy nam się i marzy nam się… A zanim wymarzymy to dobrze nas nastrajają długodystansowe spacery (jak tylko będzie ciepło to i wyprawy z plecakami). Często zdarza się też rozmowa:
Ja: a co byś powiedział na wolne xx dnia?
M: już coś wymyśliłaś Rudzia?
J: Nie nic… ale tak sobie znalazłam tanie bilety..
M: [łapie się za głowę]
I tak wiem, że mnie kocha! A to najważniejsze.
Bez niego czas online i offline byłby nudny! I myślę, że ucieszyłaby go planszówka – w końcu poznaliśmy się w pociągu 😀 już bardziej podróżniczo nie mogło być 😀
Może to chore, ale uwielbiam lazic ludzikiem na Google maps po różnych miejscach na ziemi. No i dodatkowo analizować układy urbanistyczne miast. Czasami można łosia chodzacego po drodze spotkac 🙂
Dla mojej rodziny nie ma straconego weekendu, bez względu na pogodę 🙂 W wolny dzień wychodzimy na podwórko, które jest naprawdę spore, bo ma kilka hektarów i zaczynamy naszą ulubioną zabawę – „obieży-podwórko”. Mamy kilka punktów kontrolnych, np wejście do lasu, drzwi do garażu, grządka z marchewką w ogródku warzywnym, lampa za klombem z kwiatkami, jabłonka z tyłu domu, altanka od strony winogronu, ławka przy brzozach itd… jest tego naprawdę sporo 🙂 co tydzień inna osoba jest kapitanem i ona prowadzi całą zabawę ale też w niej uczestniczy na swój sposób. Bo w zależności czy kapitanem jest dorosły czy dziecko to zadania są trudniejsze lub prostsze i to kapitan o wszystkim decyduje. Zabawa polega na tym że kapitan w punktach kontrolnych zostawia zagadki dotyczące różnych zakątków świata i wskazuje drogę, którędy należy dotrzeć do miejsc w których ukryte są skarby. Są to czasem cukierki, czasem zdjęcia z podróży a czasem kolejne zagadki – wszystko zależy od kapitana i jego kreatywności. Bo jeśli ktoś znajdzie np zdjęcie to potem na mecie musi opowiedzieć historię z podróży które to zdjęcie przedstawia i dostaje dodatkowe punkty. Ogólnie chodzi o to, że zasady wymyśla kapitan i dlatego ta sama gra jest za każdym razem inna, bo raz dostaje się punkty np za niezjedzone cukierki a innym razem za puste papierki, ot taki kaprys kapitana. Zabawa kończy się gdy pierwsza osoba dotrze na metę po zdobyciu wszystkich punktów kontrolnych, wtedy następuje czas stop i liczymy punkty, ewentualnie rozstrzygamy kolejne zagadki w celu zdobycia dodatkowych punktów. Wygrywa osoba która ma najwięcej punktów i w nagrodę ma za zadanie opowiedzieć historię przygody, którą kiedyś chciałoby przeżyć. Także zabawa dostarcza wielu wrażeń i nigdy się nie nudzi. A jeśli pogoda się popsuje i pada deszcz wówczas jest jeszcze ciekawiej, bo w płaszczach niektóre zadania są utrudnione ale nie niemożliwe 🙂 na koniec wszyscy spotykamy się w kuchni i kapitan decyduje jaki kraj wybrał i jaką potrawę i wszyscy uczestnicy gotują dla kapitana w nagrodę za prowadzenie gry 🙂 ot i dzień mija nie wiadomo kiedy, bo taka gra potrafi zająć nawet cały dzień, przez co później wspólne gotowanie jest takim zwieńczeniem całości i wszyscy się świetnie przy tym bawimy, i nigdy nam się ta zabawa nie nudzi. Jeśli natomiast jest nas mniej, lub ktoś z rodziny choruje i niemożliwe jest zagranie w obieży-podwórko, to gramy w planszówki, państwa miasta, scrabble lub opowiadamy sobie historie z przygód z wybranego wcześniej kraju i zajadamy się smakołykami tamtejszej kultury 🙂 moja rodzina jest bardzo kreatywna :):):):) pozdrawiam wszystkich podróżników 🙂
Rzutnik, prześcieradło i laptop. Jedna osoba wybiera zdjęcie z podróży reszta zgaduje, gdzie było zrobione. Lub też zdjęcia z internetu gdzie by się chciało pojechać 🙂
Tak się składa, że w mojej rodzinie podróżowanie zawsze było na topie. Ale niekoniecznie to do odległych krajów. Owszem, dzięki rodzicom udało mi się zwiedzić kawałek Europy i bardzo jestem im za to wdzięczna. Wspaniale jest powspominać szalone przygody, noclegi u rodzin z organizacji Servas (bardzo polecam! Szczególnie dla rodzin! :)).
W wolnych chwilach w czasie podróży, albo po powrocie do domu siadaliśmy razem, wyposażeni w nożyczki i klej i wycinając z różnych przywiezionych z odwiedzonych miejsc folderów zdjęcia i opisy – przyklejaliśmy je do „pamiętnika” który stanowił zwykły zeszyt. Pisaliśmy tam o naszych przygodach i rysowaliśmy komiksy z różnych dziwnych sytuacji i zdarzeń. Siedzieliśmy przy tym wszyscy. Ja, mój starszy brat, mama, tata… a teraz? Mamy wspaniałą pamiątkę, do której aż miło wracać 🙂
Ale to nie tylko o tym chciałam opowiedzieć.
Okazuje się, że w mojej rodzinie nie tylko my lubiliśmy podróżować. Moje babcie i dziadkowie także. I to ich historie są naprawdę tymi fascynującymi. Jeszcze jak żyły moje babcie to opowiadały o swoich podbojach świata. Dla jednej to były Chiny, bo była sportowcem. A dla drugiej Gorce – bo kochała góry. Teraz rozmawiamy dużo z dziadkami. I właśnie to uważam, za jeden z najlepszych sposobów spędzenia soboty offline 🙂
Jako, że takie dni dla rodziny zwykle są czasem kiedy właśnie można odwiedzić dziadków, to postanowiłam jakiś czas temu zrealizować pewien 'projekt’.
Zbieramy się my – kuzynostwo razem i odwiedzamy jednego z dziadków. Oczywiście, że nie każdy zawsze może się pojawić. Ale to nie jest problemem. Chodzi o to, żeby była chociaż jedna osoba, która będzie słuchaczem. A jest o czym słuchać 🙂
Gdzie to dziadkowie nie byli, czego nie widzieli.. szczególnie opowieści o górach są zajmujące. Jeden pokazuje swoje odznaki „Srebrnej Kozicy”, drugi dziadek takiej nie ma, ale ma pieczątki z górskich schronisk.
Siadamy razem, ja wyjmuję dyktafon, bo to od jakiegoś czasu mój pomysł na archiwizowanie opowieści dziadków 🙂 Ale nie tylko nagrywamy. Notuję część opowieści, ważniejsze wydarzenia i daty, których przecież bez pomocy Dziadka nigdy sama nie odtworzyłabym. Czasem zerkamy na mapę, do atlasu, żeby przypomnieć sobie gdzie leżą te niewielkie mieściny w Polsce. Historiom o podróży towarzyszą historie rodzinne, a także te wojenne. Dziadek wyciąga zwykle pudło starych fotografii. I wtedy zaczyna się najlepsze!
Staramy się je posegregować. Nie wszystkie są z podróży. Nie na każdej, a często na żadnej, jest słoń, czy palmy z Meksykańskiej plaży. Nie. Zazwyczaj są to drewniane cerkwie z Bieszczadów, Tatrzańskie szczyty, czy nasze rodzinne strony w okolicach Bydgoszczy.. Ale czy to nie podróż? Tym bardziej, że kiedyś wyprawa pociągiem na drugi koniec Polski to już była podróż i to nie byle jaka!
Zdjęcia są fantastyczne. Z ostatniego 'posiedzenia’ szczególnie jedno zapadło mi w pamięć: moja babcia w Tatrach, tak wspaniale ubrana, tak pięknie pozująca i stylowo wyglądająca. Inne czasy, w które bardzo lubię się przenosić 🙂
15894908_1373973832675159_264544801591716104_n.jpg
Podsumowując, może to nie jest oryginalne, ale uwielbiam siadać z rodziną, z Dziadkami w sobotnie południe i rozmawiać, oglądać zdjęcia, słuchać i starać się archiwizować i zapamiętać ich życie. A wierzcie mi, to była i jest jedna wielka podróż i nie zawsze łatwa, ale zawsze ciekawa. Takie soboty są najwspanialsze i bardzo je wszystkim polecam. Dziadkowie to skarbnica wiedzy i warto tą wiedzę poznać.
Pozdrawiam 🙂
Zabawa w kontynenty i jej luźne założenia.
Na początku, odpowiednio wcześniej, na dużym arkuszu papieru rozrysowujemy plan mieszkania. Następnie każde z pomieszczeń nazywamy konkretnym kontynentem, jeśli mamy mało pomieszczeń, to największe z nich, przedzielone np. wstęgą, może być jednocześnie Ameryką Północną i Południową.
Każdej z osób zostaje przyporządkowany w drodze losowania jeden kontynent.
Każda z osób dekoruje pokój w sposób charakterystyczny dla kontynentu (tak, aby poczuć jego klimat) i przygotowuje pytania dotyczące swojego kontynentu, państw, stolic, najważniejszych miast i atrakcji turystycznych, wraz ze zdjęciami, muzyką i charakterystyczną potrawą, będąc jednocześnie „zapominalskim” przewodnikiem.
Spotykamy się wszyscy w przedpokoju i w losowaniu wybieramy pierwszy kontynent do odwiedzenia.
Następnie przenosimy się do kontynentu i siadamy w kółku, a osoba „pochodząca” z kontynentu prezentuje i przepytuje „leniwych turystów” zgodnie z przykładowymi pytaniami oraz przygotowanymi wcześniej pomocami:
1. jak nazywa się potrawa, która przygotowałem, jakie są jej składniki, jak się ją przygotowuje? Jakie są inne typowe potrawy, napoje, alkohole, sposoby ich przygotowania i najciekawsze miejsca (np. winnice) z których pochodzą? Może to być schabowy z ziemniakami lub pierogi, lub też pizza, hamburger lub sajgonki);
2. w prezentacji pokazujemy nieoczywiste zdjęcia miejsc i pytamy o szczegóły z nimi związane, jak lokalizacja, geografia miejsca, strefa klimatyczna, charakterystyczne zwierzęta, rośliny, cechy opisujące lokalne społeczności, zamieszkujące obszar lub okolice ze zdjęcia, ciekawostki z kultury masowej;
3. pokazujemy osobiście lub w filmie taniec, prezentujemy typową muzykę dla kontynentu i pytamy o nazwę tańca, wykonawców, prosimy o zanucenie innych piosenek, nie musi to być muzyka ludowa, ale taka, po której jesteśmy w stanie wskazać konkretny kontynent;
4. prosimy o podanie filmu charakterystycznego dla kontynentu/państwa/miasta i opisaniu go w taki sposób, aby przekonać innych, że jest to film godny polecenia i charakterystyczny dla danego miejsca (który na następnym spotkaniu będziemy mogli wspólnie obejrzeć).
Na naszej wcześniej przygotowanej mapie tworzymy opisy kontynentów na podstawie odpowiedzi, nanosimy ciekawe miasta, które opisaliśmy i w których byliśmy i te, które nas zaciekawiły i które chcielibyśmy odwiedzić, wraz z ciekawostkami, które nas przekonały do tych miejsc.
Zagadnienia można układać dowolnie dopasowując je do gości, ich doświadczeń podróżniczych itd., można je rozesłać odpowiednio wcześniej do przyjaciół tak, żeby mogli się do nich przygotować.
Po opuszczeniu kontynentu „przewodnik” według kryteriów ,wiedzy i zaangażowania ocenia leniwych turystów punktując ich.
Po odwiedzeniu wszystkich kontynentów w tajnym losowaniu uczestnicy oceniają zaangażowanie konkretnego „przewodnika” według kryteriów wyczucia kontynentu, wśród których jest kunszt kulinarny, dobór muzyki, dobór ciekawostek z kontynentu/państwa/miasta lub też zwyczajów.
Kiedy wszyscy będą już znudzeni i objedzeni, możemy pobawić się w zgadywankę na stronie internetowej
https://geoguessr.com/
gdzie mamy widok z google street view , a naszym zadaniem jest wskazanie miejsca na mapie świata, które losowo wygenerowała nam strona. Pomyłki liczone są w kilometrach, wygrywa ta osoba, która po np. 6 kolejkach będzie miała najmniej kilometrów pomyłek
Jeżeli chcecie skomplikowanej wersji „Wsiąść do pociągu” do zdecydowanie „Dookoła świata” 🙂 Poza pociągami dochodzą statki (jest moc!).
Dobrym pomysłem na zabawę może być impreza podróżnicza z pokazem slajdów-zdjęć, każdy uczestnik może opowiedzieć zabawną/przerażającą/pouczającą historię z podróży, nieważne czy byłaby to podróż do pobliskiego supermarketu czy dalekiej Amzonii.
A my w dni wypełnione codziennymi obowiązkami związanymi ze studiami i pracą marzę o tym jak spędzę czas wolny. A jeśli nadejdzie, to staram się go wykorzystać jak najlepiej i:
– wspominam przeglądając pocztówki, zdjęcia, bilety, zapiski
– planuje czytając przewodniki, oglądając mapy, filmy
– marzę dalej, marzę o tym by wyruszyć na podróż dokoła świata by dalej móc co wspominać i planować w wolne chwile 🙂
W życiu piękne są tylko chwile. Czasami wystarczy tylko ciepła herbata, coś słodkiego i uśmiech bliskich by wolny czas mimo brzydkiej pogody za oknem stał się pełen ciepła i radości w nas. Pozdrawiam! 🙂
Mi to się teraz marzy taki „zmarnowany” weekend 😀 Jak Tosia podrośnie, to wyślę ją na weekend z grami planszowymi do cioć i wujków, a ja będę grała w „łóżko czy kanapa”
No chyba nie 😛
Ania co ja mogę że takie nam mama kupowała lub szyła, zresztą… To była blokerska moda z najwyższej półki 😀
Ja często siedzę i przeglądam oferty i miejsca które chcemy kiedyś odwiedzić, a Narzeczony w tym czasie jeździ tirem po Europie (Tak, gra w Symulator jazdy tirem). Fajna okazja, żeby podebatować o podróżach. Innym pomysłem, który też się u nas sprawdza to zapraszanie znajomych. Gramy wtedy w różne planszówki i opowiadamy sobie o miejscach, w których byliśmy.
Dla mnie zabawą jest wybieranie,wypisywanie i oczywiście wysyłanie pocztówek. Jak pewnie większość czytelników Waszego bloga, mam znajomych bliżej i dalej 😉 Wszystkim wysyłam kartki, bo to mój sposób na przypominanie im, że mieszkają w moim serduszku 😉 Pozdrawiam Was gorąco! 🙂 Pyrsk!
Przede wszystkim byłby to dzień spędzony z ukochaną osobą, z którą dzielę pasję do szalonych i spontanicznych wypadów przed siebie 😉
Oglądanie zdjęć z podróży (wybieranie tych najlepszych), dołączenie do tego biletów wstępów, map, ulotek z lokalnych restauracji oraz kilku powiedzonek spisanych w małym notatniku na kolanie podczas wycieczek. Następnie zebranie tego w całość w naszym dzienniku podróżnym, aby było co wspominać przez kolejne lata. Bo wspomnienia z podróży zebrane w ten sposób są warte dla nas więcej niż zdjęcia wstawione na serwisy społecznościowe.
Z podroży przywożę zawsze zdjęcia ….. w weekend w domu można zrobić sesję o tematyce podróżniczej angażując domowników w tworzenie rekwizytów> budowanie palm, malowanie map, budowanie samolotów z kartonów, itp. 🙂 Przykład poniżej 🙂
U nas sobota domyślnie jest OFFLINE 😉 To tak żeby naprawdę spędzić czas wspólnie, rodzinnie (dzieci zapewne zmieniają perspektywę).
Jak już naprawdę nigdzie się nie ruszamy (ani daleko, ani blisko, ani do znajomych czy rodziny, ani do kina/teatru/na koncert), co zdarza się dość rzadko, to:
1) mamy czas na długie rodzinne śniadanie + kawę,
2) nas odwiedzają znajomi, czasem couchsurferzy,
3) bawimy się w jedną z setek zabaw, które Maja (lat 4) przynosi z przedszkola,
4) gramy w gry planszowe (Alicja, miesięcy 5, póki co obserwuje i zabiera nam rekwizyty),
5) czytamy książki (dla dzieci z dziećmi),
6) oglądamy zdjęcia z podróży (zwłaszcza te w albumach)
7) poświęcamy więcej niż zwykle czasu na gotowanie, (często z pomocą Mai, na co potrzeba jeszcze więcej czasu)
Fajne to Wasze zestawienie, część się ładnie pokrywa, ale podróżnicze planszówki koniecznie musimy sprawdzić! 😉
Świetnym pomysłem jest tez „opracowanie” swoich przyszłych planów podróżniczych. Skompletować swoją mała listę celów i marzeń podróżniczych i przeanalizować, wypunktować, po prostu przygotować plan zwiedzania, wyszukiwanie ciekawostek na temat miejsca wiedząc ze za niedługo sprawdzimy to na żywo 😉 Dla mnie takie przygotowanie tych miejsc jest to wciągające ze zapominam o tym jaka jest pogoda i już się cieszę na to co zobaczę i sprawdzę w przyszłości 🙂
Dzień dobry
Nasze pomysły na spędzenie wolnego czasu w domu:
– Oglądamy atlasy i zadajemy sobie zagadki na znalezienie konkretnych miejsc na oglądanych mapach.
– Gramy w SCRIBA używając zagranicznych słówek.
– Gramy w grę „Quiz Geograficzny – Wielka Wyprawa”, jest to gra planszowa, przygodowa, z zadaniami do wykonania i pytaniami do odpowiadania.
– oczywiście oglądamy zdjęcia i planujemy kolejny „podróżniczy weekend” 🙂
Pozdrawiam
Agnieszka Szymczak
W rankingu brakuje konsoli, kaca po wcześniejszym wieczorze i spania do 16, oglądnięcia całego sezonu wybranego serialu 🙂
offline. Poza tym my nie konsolowcy tylko #pcmasterrace :v
Offline? W Andromedę zagram offline!