Po kilku dniach – najpierw w bardzo zatłoczonym Pekinie (i to na dodatek w momencie, kiedy obchodzono tu święto narodowe), a potem w jeszcze większym przecież od stolicy Szanghaju, mieliśmy ochotę na trochę spokoju i wytchnienia. Naszym celem był Ogród (a właściwie ogrody) Yu Yuan. Celowo wstaliśmy bardzo wcześnie rano.
Sęk w tym, że aby się tam dostać należy przejść przez szanghajskie stare miasto (tak na marginesie naprawdę zachwycające ze starochińską drewnianą zabudową z XVII i XVIII w.) – w samym jego centrum. Poza tym, żeby rzeczywiście nie przeciskać się już w samym ogrodzie przez tłumy turystów, trzeba tam być rano – najlepiej zaraz po otwarciu, czyli o 8:30.
Ogród powstał w XVI wieku dla jednego człowieka – ojca zamożnego chińskiego urzędnika. Właściwie to kilka ogrodów, oddzielonych od siebie wijącym się, niczym smoczy ogon, murem, który nomen omen symbolizować ma właśnie smoka. Co jakiś czas spoglądając w górę, na szczyt wspomnianego muru zobaczymy imponującą głowę tego mitycznego zwierza.
Po wejściu rzucają się w oczy drewniane pawilony ale przede wszystkim ciekawe kamienie, ułożone w kształty mające przypominać górskie szczyty. Chińczycy uwielbiają swoje góry. Nie tylko chodzi o Himalaje lecz niższe masywy. Wiele z nich ma znaczenie mistycznie, lubią też je wyolbrzymiać. Poza tym, jak na klasyczne założenie ogrodowe przystało dużo tu stawów z kolorowymi rybkami, łukowatych mostków, drewnianych kładek zawieszonych nad oczkami wodnymi i rzeźb.
Wiele bardzo dobrze zachowanych budynków z charakterystycznie „wygiętymi” ku górze okapami i gąsiorami, posiada na dachach misternie wykonane posążki – trzeba więc patrzeć także i w tamtym kierunku. Odnieśliśmy wrażenie, że w tym ogrodzie najmniejszym zainteresowaniem cieszą się… rośliny! Bez mapki można naprawdę się tu zagubić – mnóstwo tu ścieżek, które okazują się być ślepymi i zakamarków. Nam udało się nam jeszcze „załapać” na występ ubranych w tradycyjne stroje i grających na tradycyjnych wykonanych z ceramiki instrumentach artystów.
Bilet do ogrodu kosztuje 40 Y – dość drogo, ale naprawdę warto. To dobra odskocznia od gwaru i ogromnej ilości ludzi tłoczących się tuż za jego murem. W niewielkiej odległości od ogrodu znajduje się jeszcze jedna atrakcja starówki – Herbaciarnia Huxin Ting (to także dobry punkt odniesienia do zlokalizowania wejścia do ogrodu Yu). To chyba najsłynniejsza chińska herbaciarnia położona malowniczo w samym centrum jeziora.
Powstała w XVIII wieku i stała się inspiracją do rysunku umieszczonego na chińskiej zastawie stołowej – Niebieska Wierzba, pewnie kojarzycie. A jak nie to skojarzylibyście, jakby Wam pokazano. Ten kto ma cierpliwość i czas, może poczekać w długiej kolejce do wejścia, by napić się ciepłego naparu w tak uroczym miejscu. By podejść nieco bliżej drewnianego budynku z charakterystycznym dachem, po to by chociażby zrobić zdjęcie, też trzeba co swoje wystać. Można więc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, zwłaszcza, że wstęp jest darmowy. W przeciwieństwie do Świątyni Dobrego Boga, taoistycznej, schowanej też niedaleko przy jednej z wąskich uliczek, gdzie wejdziemy za 10 Y (ostatnie zdjęcie). Jak jednak przekonaliśmy się już w Pekinie – zwiedzanie świątyń w godzinach turystycznego szczytu jest mało wygodne.
Więcej wpisów z Szanghaju już po naszym powrocie. Na pewno napiszemy o Bundzie, o francuskiej dzielnicy o wieżowcach no i jak zawsze – o praktycznym zwiedzaniu miasta.
GDZIE SPAĆ? Porównaj najtańsze noclegi w Szanghaju | Zarezerwuj hotel w Szanghaju
spróbujcie wybrać się na wschód słońca na Bund. Jesli pogoda dopisze to widok rewelacyjny! pzdr!
PS
ok 4-5 rano Bund będziecie miec (prawie) tylko dla siebie;)
Hej Piotr, dzięki za porade. Udało nam sę. Może nie o 5.00 ale o 6.30 pojechaliśmy i też było szokująco pusto 😉
Faktycznie, trochę tam tłoczno :).