Romantyczna rycina pokazuje mur w roku 1845. Autor, niemiecki podróżnik Thomas Allon
Ogromny, choć na miejscu okazuje się, że niekoniecznie. Okazały, choć w większości miejsc praktycznie zrównany z ziemią, majestatyczny choć przyciągający jak magnes, więc zadeptywany. Jak to jest z najsłynniejszym i największym zabytkiem na planecie, który niedawno został uznany za jeden z Nowych Siedmiu Cudów Świata? Jakie wrażenie zrobił na nas ten Święty Gral podróżników i… współczesnych Chińczyków?
Nowe 7 CUDÓW ŚWIATA
1. Statua Chrystusa w Rio, 2. Petra (byliśmy!) 3. Majańskie miasto Chitzen Itza w Meksyku, 4. Koloseum w Rzymie (byliśmy!), 5. Taj Mahal w Indiach, 6. Machu Picchu w Peru, 7. Wielki Mur Chiński (byliśmy! 😉 )Opowieść o Murze należy zacząć gdzieś w początku trzeciego wieku przed Chrystusem a później z czasów panowania dynastii Qin. Wtedy powstał pierwszy i drugi fragment systemu murów, dziś nazywany Wielkim Murem. Generalnie okazuje się, że Chińskie rody wiecznie budowały „jakiś” mur, mający chronić ich przed „jakimś” najazdem z północy. Dlatego błędnie myśli się, że mur powstał „rach, ciach” raz i porządnie.
Historia i ciekawostki
Najpierw wrogiem były plemiona koczowników ze stepów a później Mongołowie. Era dynastii Han spowodowała, że mur i bastiony zaczęły służyć raczej jak posterunki graniczne oraz bazy wypadowe do najazdów na północ czy wspomagające wymianę handlową z zachodem. Więc zupełnie już nie miało to charakteru obronnego. Dopiero dynastia Ming nadała mu ostateczny, znany do dziś kształt, pełen fortec, oddalonych od siebie o taką samą liczbę metrów, służących również do szybkiego przekazywania informacji.
Fakt faktem, o czym mało kto wie, tak naprawdę Mur nigdy nie spełnił swojej roli obronnej. Bo żadna inwazja czy wojna nie dotknęła go w sposób bezpośredni. W momencie, gdy skończyła się jego budowa, północne Chiny i tak weszły już w orbitę władców Mandżurii a potem Mongołów. W końcu Pekin (Chanbałyk) stał się stolicą imperium Mongolskiego, a przecież Pekin leży już po południowej stronie muru. I tym sposobem budowla, budowana przez wielki przez miliony ludzi (dosłownie) tak naprawdę wybudowana została jako coś zupełnie niepotrzebnego. Tak jakby zbudować autostradę 3-pasmową pomiędzy dwoma gminami. Nie jest też widoczna z kosmosu, bo najzwyczajniej w świecie sam mur jest… wąski. Bardzo wąski.
Jeśli dwie osoby położą się na plecach na ścieżce, która prowadzi jego grzbietem to już mogą się nie zmieścić. Co do wysokości – zgadza się. Czasami jest imponujaca (ponad 10 metrów). Ale najbardziej spektakularne wydaje się jego położenie.
Mur nie leży (tak jak kiedyś za dzieciaka myślałem) na stepie czy łagodnych wzgórzach. On leży… w górach! I to dość spadzistych, poszarpanych, zróżnicowanych. Mur wije się raz do góry raz na dół czasami z nachyleniem ponad 45 stopni, przez co wydaje się trudny do zwiedzania nawet od strony ścieżki na grzbiecie. Na sam mur wiodą kolejki linowe, co już było sporym zaskoczeniem (lub oczywiście szlaki o charakterystyce górskiej). Tym większy szacunek i podziw dla budowniczych. Aczkolwiek wiadomo jakimi siłami ludzkimi to budowano. Gigantycznymi.
Jak dotrzeć i zobaczyć Wielki Mur?
Mur można zwiedzać tak naprawdę w każdym miejscu. Trudno odgrodzić mur murem. Jasne, spoko. Jednak te najbardziej popularne, dostępne, sensowne – są „opakowane” przez sporych rozmiarów przemysł turystyczny. Każdy Chińczyk przed śmiercią ma”obowiązek” obejrzeć Wielki Mur i Zakazane Miasto.
Mur można eksplorować samodzielnie, wędrując po jego dzikich odcinkach a nawet nocować na nim, przy czym trzeba pamiętać, że większość jego odcinków to totalna ruina, idziesz, idziesz i nagle urywa się 10-metrową przepaścią i koniec wycieczki. Znane są przypadki śmierci turystów, który spadają z różnych jego miejsc. Zwłaszcza, gdy pada deszcz. Do najsensowniejszych odcinków, które można pokonać samodzielnie w czasie kilkugodzinnego trekkingu zalicza się odcinek od Jankiou – Mutianiu oraz Jinshanling – Simitai. Można? Można. Aczkolwiek „treking” po kamiennej drodze i schodami to dla nas brzmi trochę niezręcznie. A teraz o tych odcinkach, dostępnych dla Kowalskiego i Nowaka.
Po pierwsze Badaling. Najprostszy, najbliższy, najlepiej zrekonstruowany ale też najbardziej tłoczny odcinek muru. Dojazd ze stacji kolejowej Pekin Północ pociągiem (pierwszy o 6:12) daje szansę (małą, ale zawsze) pojawić się na murze przed chmarą turystów. Druga opcja to dworzec autobusowy Deshengmen (uwaga nie mylić ze stacją Dongshimen, czyli tam, gdzie dojeżdża się pociągiem z lotniska) i autobusy 877 i 919. Odjeżdżają również po 6:00 i podwożą prawie pod bramki kasowe i dolną stację kolejki linowej. Uwaga na naganiaczy busików – niektórzy podobno obklejają swoje busy tabliczkami 877 i 919 😀
Na drugim miejscu Mutianju. Ten wybraliśmy my, bojąc się, że w czasie świąt w Baidaling będzie tak, jak na tym zdjęciu. Tu też tak bywa, ale tłumy są i tak znacząco mniejsze. Bo dalej. No i mur nie jest aż tak spektakularny (choć ciutkę bardziej autentyczny). Tu również startujemy ze stacji Dongzhimen, ale jest jedno ale. Autobus 916 do Huairou i przesiadka na minibusiki pod wejście na mur. Co oznacza, że możecie być tu później, niż w przypadku Baidaling. Ponieważ Święto Narodowe nas przeraziło pomyśleliśmy o wycieczce z Pekinu. Niestety te startują dość późno, bo po 7:00. Spróbowaliśmy więc ponegocjować z możliwością podwózki pod mur, ruszając przed wschodem słońca. Wyszło 250 yuanów w jedną stronę, co przy np. 4 osobach daje niezłą kwotę, prawie taką samą jak bilet z przesiadką. A nie żałujemy, bo byliśmy pierwsi w kasie i pierwsi (wraz z pracownikami) wjechaliśmy na mur tużpo 7:00. Godzina prawie w samotności – bezcenne. To co się działo, jak wracaliśmy – tragizm!
Po trzecie można jeszcze pomyśleć o Simitai, leżącym nad sztucznym zaporowym jeziorem czy właściwie blisko położonym Jinshanling. Problemem będzie jednak dojazd. Bez dwóch przesiadek może się nie obejść. Ze stacji Dongshimen jedziemy busem 980 do miejscowości Miyun, by potem podjechać busem 38 lub 51 do Simatai Village Station. Tu po drodze można zobaczy urokliwe wodne miasteczko Gubeikou. To może być plus tej prawie 3-godzinnej podróży.
Podsumujmy więc wydatki, które musicie zaplanować, by zobaczyć ten skarb: Dojazd do dworców w Pekinie metrem, droga autobusem z dworców w Pekinie lub pociągiem, jeśli Badaling, droga minibusem po przesiadce, jeśli nie wybieramy Badaling, shuttle bus z kas biletowych i parkingów pod stację kolejki (12-15Y), bilet wstępu na mur (45-50Y) wjazd z kolejką (1o0Y).
Wychodzi na to, że wstęp na Mur Chiński jak na zabytek TEJ klasy i atrakcję TEJ rangi nie jest drogi. Ba, a jak się zrezygnuje z kolejki to po kosztach. I wychodzi dużo taniej niż np Petra w Jordanii 🙂
Na filmikach na YT widzę, że większość ludzi wjeżdża kolejką. Będę tam w lutym, czy według Was będzie to bezpieczne wejście i jak długo ono trwa? Coraz bardziej jestem skłonna na wjazd kolejką 🙂
No, kolejką na pewno bezpieczni 🙂
Przepiękne zdjęcia! Moje niestety są „za mgłą” i nie robią takiego wrażenia jak Wasze. Ja byłam na odcinku Juyongguan i nie było tłumów. Trzeba dodać, że wejście na mur to nie jest „pikuś”, osobiście mijałam ludzi, którzy na czworakach próbowali wejść na kolejny poziom 😉
O, jak zazdroszczę! 🙂
Chciałabym tam pojechać. Nawet mimo tłumów.
To jedno z miejsc, które muszę zobaczyć.
byliśmy rok temu, ale tak zielono nie było :/ ale pogodę też mieliśmy ładną, zero smogu!
czyli łączy nas fart :v trzeba częściej chodzić do buka
My byliśmy w Badaling i wcale tłoczno nie było. Moze mieliśmy szczęście. Mamy krótki filmik z tej wyprawy:
https://www.youtube.com/watch?v=SQiJ8QM_TSI&list=PL_UrwC5QQIIFDnpIG1a1ziSyfPWV-fLEC&index=2
Bardzo polecamy podróż pociągiem do Badaling – w sensie kulturowo – poznawczym 🙂 Ludzie siedzą na podłodze i jedzą zupki chińskie – i my też. W każdym pociągu można dostać wrzątek i kupić chińską zupkę. Też to zaobserwowaliście?
Zapewne gdyby nie Święto Narodowe – też wybralibyśmy Badaling 🙂 zupek mieliśmy dość po pierwszych 4 dniach. Nawet na studiach się nie jadło tyle sodu 😀
to tak wygląda wielki mur, jak nie ma smogu? 🙂
Nooooo. To wlasnie On
Dobry wpis, mapka mega się przyda:) Trzymam kciukasy za nastepny trip!
E no, na niektorych zdjeciach wyglada jakbyscie tam sami byli 🙂 wszystko skrzetnie notuje, bo Chiny stoja u mnie na wysokiej pozycji 🙂 I pogode widze piekna mieliscie 🙂 ach juz sie nie moge doczekac kolejnych wpisów 🙂
Bo przez chwilę byliśmy.
2013 rok. Wycieczka z biura (naganiacz spod silk marketu) cena 150 CNY/os za całość (transfer busikiem hotel – mur – hotel, wstęp na mur, kolejka w dwie strony na murze)
niezle. Ale to pewnie Badaling?
Jak zwykle..cudowne widoki..wspaniale opisujecie miejsca w których się znajdujecie..zawsze zostaje niedosyt..powodzenia..