<<Jak już się minie Berlin to Niemcy zdają się być przepięknym krajem>>. Napisał ktoś niedawno w komentarzu pod jednym z naszych postów na facebooku. W pierwszej kolejności można pomyśleć, że to dość kategoryczne i może krzywdzące zdanie, jednak po głębszym zastanowieniu się trzeba zrozumieć, że chodzi o obraz Niemiec, który mamy w głowie i rzeczywistość, która okazuje się zaskakująca i nadspodziewanie kojąca. A na dodatek gdzieś po bardzo głębszym zanurzeniu się w przeszłość – emocjonalnie nam bliska. Czemu?
Niemcy Północne to również polodowcowe krajobrazy, mało zurbanizowane obszary pełne soczystych lasów i małych wiosek, w których króluje budownictwo szachulcowe ale to również a może przede wszystkim dużo bardziej zróżnicowane wybrzeże Bałtyku, niż polskie. Mierzeje, zalewy, zatoki, półwyspy, wysepki, wyspy. A pośród nich Rugia, perła Bałtyku. Zarówno geograficznie jak i historycznie najciekawsza pod względem walorów turystycznych wyspa Bałtyku.
Wszystkie są jak przysłowiowe „córki na wydaniu”. Urodziwe, dumne, ewidentnie mają bałtyckie rysy twarzy. Po ojcu. Jednak Rugia jest taką dziewczyną „do tańca i różańca”. Jak trzeba to szalona, jak trzeba to zachowawcza, czasem groźna, czasem elegancka, na pewno tonująca nastroje. I bardzo towarzyska, łatwo z nią nawiązać kontakt. Tak się składa, że w przeciwieństwie do Gotlandii, Borhnolmu czy Sareemy jest tutaj bardzo łatwo się dostać. Właściwie jest to dziecinnie proste. Stąd pomysł, by Rugię wrzucić do grona najlepszych pomysłów na ciekawy długi weekend lub krótki urlop blisko polskich granic. Gotowi?
Jak dojechać na Rugię, transport z Polski
Paradoksalnie dopiero będąc tu, zrozumieliśmy jak łatwe i proste jest tu dostanie się z Polski. Pociągiem dojedziemy ze Świnoujścia lub Szczecina, wybierając niemieckie koleje linii UBB lub RE4 do Stralsundu a potem przesiadając się do Sassnitz lub Binz. Kupując bilet jednodniowy za 27 euro na 2 osoby wyjdzie nas to wręcz dość tanio. Tak na marginesie to koleją ze Szczecina dojedziemy też dużo dalej, np. do Lubeki.
Samochodem kierujemy się ze Szczecin autostradą nr 20 na Rostock, odbijając wcześniej na Stralsund ekspresówką. Google maps pokazuje, że to zaledwie 2h jazdy. Załóżmy 2 i pół. Jeśli jedziemy z Poznania lub Wrocławia, omijamy Berlin obwodnicą od wschodu, wjeżdżamy na autostradę nr 11 a potem rzeczoną 20.
Historia Rugii i ciekawostki
Historia Rugii jest fascynująca. Właściwie to bardziej, niż się spodziewałem. Lubię być tak pozytywnie zaskoczony. Wyobraźcie sobie, że jeszcze w pierwszej połowie XII wieku, gdy Polska zdążyła mieć swój pierwszy złoty wiek a potem rozpaść się na dzielnice – tu dalej rządziły słowiańskie plemiona, konkretnie Rugianie (Ranowie), świetni rybacy i żeglarze. Dawali się we znaki wszystkim w basenie Bałtyku z książętami piastowskimi włącznie.
Ostatecznie do ich upadku doprowadzili nie Niemcy i wojska Henryka Lwa, walczące równolegle z Wieletami i Obodrzycami lecz Duńczycy, kilkukrotnie organizujący Wyprawy Krzyżowe w te rejony. Niestety, trzeba uderzyć się w pierś i wspomnieć, że wojska Mieszka swego czasu częściej stały po stronie obozu „uciszyć Słowian Połabskich” niż „wspierać Słowian Połabskich”. Stolicą państwa była Garz a duchową Arkona, o której jeszcze będzie potem. Na powyższym obrazie duński biskup symbolicznie obala ostatni czczony pomnik Światowida.
Cały ten okres nadaje już na starcie temu miejscu pewien tajemniczy sznyt. Miejsca, które przyciąga specyficznym klimatem. Jak wiele innych miejsc, gdzie pewne elementy kultury, religii i historii przetrwały dużo, dużo więcej, niż na innych terenach je otaczających (Prusy, Syberia, Andaluzja).
Późniejsze lata powodowały, że bliskość dwóch skandynawskich królestw – duńskiego i szwedzkiego powodowała, że w obliczu słabości podzielonych niemieckich księstw, wyspa częściej była skandynawska czy pomorska (autonomiczni książęta pomorscy), niż pruska. Podobnie jak Wismar i Stralsund. Nawet najcenniejszy zabytek architektoniczny wyspy – 13-wieczny gotycki kościół w Bergen został lokowany przez… Duńczyków.
W średniowieczu i renesansie wyspa była nieco w cieniu hanzeatyckiego Stralsundu. W XIX wieku ukochali ją sobie romantyczny artyści niemieccy, później elity Berlina i Hamburga, ostatecznie letnicy i kuracjusze. Ten uzdrowiskowy sznyt utrzymał się do czasów NRD, jednak pewien wyjątkowy charakter wyspy nieco przygasł. Ale ja to bywa na przestrzeni dziejów, dziś, w dobie poszukiwania na nowo ciszy, spokoju, naturalności Rugia znów jest modna. I to akurat zdrowa moda, bo jest tu co oglądać. To może być idealny pomysł na jakiś przedłużony weekend lub wręcz tydzień wakacji.
Stralsund. Jako preludium
Startujemy ze Stralsundu. Praktycznie zawsze. To brama i punkt wypadowy na wyspę. Niekoniecznie baza noclegowa. Ze Stralsundu na wyspę prowadzi spektakularny most wiszący, widoczny z każdego punktu miasta. Samo miasto jest bratem bliźniakiem Wismaru. Razem figurują na liście UNESCO. Wydaje się być miastem większym i jeszcze ciekawszym. Zwłaszcza od strony morza a właściwie cieśniny i nabrzeża. W zmiennych, bogatych w związki mineralne wodach cieśniny często żerują dziesiątki tysięcy śledzi, dorszy czy sardeli. To wystarcza, by na nabrzeżu roiło się od wędkarzy. Widok jak na moście Galata w Stambule. W jednym z portowych kanałów zacumowany stoi żaglowiec – Gorch Fock – duma Niemiec. Pięknie prezentuje się, kontrastując na tle ceglanych murów miejskich i wież, górujących nad miastem. Ze szczytu wieży Kościoła Mariackiego rozpościera się świetny widok na całe miasto i część Rugii. W czasie dobrej pogody ujrzymy wyspę całą. A jak się ściemni może nawet mignie nam w oddali mikroskopijne światełko latarni morskiej w Arkonie?
W środku starego miasta jeden z najbardziej osobliwych, gotyckich ratuszów Północnych Niemiec zgarnia prawie całe zainteresowanie turystów. Przytłacza nawet potężny i cudownie zakonserwowany w środku kościół Św. Mikołaja. Do którego wchodzi się niepozorną furtą, schowaną w południowej pierzei rynku. My jednak serdecznie polecamy odbić nieco od serca miasta i odwiedzić Muzeum Morskie lub niezwykle fotogeniczny kwartał przy uliczce Am Johaniskloster pełen miniaturowych, kolorowych domków, służących kiedyś rzemieślnikom, obsługującym przemysł stoczniowy i kupców.
– Wyspa Rugia. Co ciekawego zobaczyć i zrobić? –
1. Pojawić się na zachód słońca na Kap Arkona, niemieckim Nordkapp.
Tak reklamują go ulotki i lokalne biura. Choć chyba nie trzeba aż takiej reklamy, by zachęcić do odwiedzenia tego najdalej na północny-wschód wysuniętego miejsca w Niemczech. Stąd do Bazylei po drugiej stronie kraju jest ponad 1000 km.
Dlaczego słowiański Gibraltar? Z trzech stron otoczony skalistym klifem, od lądu ogromnym wałem ziemnym – gród był fortecą trudną do zdobycia. W środku krył w sobie domostwa na ponad 1000 mieszkańców a także bardzo ważną świątynię Światowida. Tutejszy arcykapłan (Żerca) dysponował nawet własną małą armią. Nie pomogło to jednak oprzeć się Duńczykom, który zniszczyli gród i siłą wprowadzili chrześcijaństwo.
Do przylądka idzie się pieszo, zostawiając auto lub autobus na parkingu w Putgarten. To około 40 minut spaceru. Na samym przylądku zazwyczaj mocno wieje, znajdują się dwie latarnie morskie – starsza i nowocześniejsza. Obie piękne. Jednak najbardziej fotogenicznym miejscem są pozostałości grodziska, z wałów rozpościera się piękny widok na klify i toń Bałtyku. Szczególnie zjawiskowo wyglądało to, gdy byliśmy tu przed zachodem słońca. I nawet na chwilę wiatr zelżał. Chyba tylko po to, byśmy mogli zrobić zdjęcia z drona (zabronione! mieliśmy specjalną zgodę). Na chwilę przed zmrokiem zaświecą się światła latarni morskiej. Warto poczekać.
2. Zobaczyć Królewski Tron i przejść szlakiem kredowych klifów w Parku Narodowym Jasmund
Autobus linii 20 zawiedzie nas z dworca w Sassnitz pod wejście do Parku Narodowego Jasmund lub Centrum Edukacyjnego (dodatowo płatne 8,5 euro ale nowoczesna forma i prezentacja przyrodniczo-geologiczna bardzo fajna, szczególnie dla dzieci). Tu znajduje się największa przyrodnicza trakcja Północnych Niemiec czyli Konigsstuhl, Królewski Tron. Legendy o toponimii są różne, ale nam najbardziej podobała się ta, że kto sam wespnie się po kredowej skale i zasiądzie na niej, do niego będzie należeć panowanie nad Bałtykiem.
To samotna, kredowa skała, wisząca prawie pionowo nad morzem. Na wysokości 118 m umieszczono punkt widokowy, choć szczerze widok z sąsiedniej samotnej skały Victoria Sicht wydał nam się piękniejszy. Jest tu też stary mosiężny balkonik, zaprojektowany tak jakby dla wędrujących tu dla poetyckich widoków pań w woalkach i lekkich krynolinach. Na ten drugi punkt oraz na jeden z kilku szlaków pieszych w paru wchodzimy za darmo. Klify Jasmund spopularyzowane zostały przez XIX wieczny romantyczny obraz namalowany przez niemieckiego artystę Caspara Davida Friedricha). Nie wiadomo jednak, który konkretnie fragment namalował. Prawdopodobnie żaden. Skleił trzy w jednym.
Jasmund to też wędrówki prastarym lasem. My szczególnie polecamy szlak zielony, który wiedzie wzdłuż klifów. Szum morza w tle, po prawej zapach mokrych buków, po lewej sosen i co kilkaset metrów punkty widokowe na kredowe urwiska i turkusową toń Bałtyku. Przy mocnym słońcu i lekkim wietrze – było bajecznie!
W połowie trasy warto zejść stromymi schodami na kamienistą plaże (obok wodospadu), by odtąd spacerować już wzdłuż morza do Sassnitz, przy okazji napełniając kieszenie różnokolorowymi, przepięknymi kamieniami, które wyrzuciło morze lub jeśli komuś się bardziej poszczęści – bursztynami.
3. Popłynąć na bajkową wyspę Hiddensee, mekkę niemieckich artystów
Z ręką na sercu. Nie wiedzieliśmy o istnieniu tej wysepki, przytulonej do Rugii. Wcześniej wydawała się jakby jej częścią. Nic bardziej mylnego. Płyniemy tu promem z Schaprode lub Ralswieck. Około 40 minut (2 razy dziennie do południa wypływa i po południu 2 razy dziennie wraca). Wysepka przypomina kształtem konika morskiego i to też jej symbol. Drugim jest rokitnik masowo wręcz porastający wyspę, z którego mieszkańcy robią sporo specjałów – ciasta, dżemy, soki, nalewki. Trzecim – artystyczny i bajkowy klimat wysepki. Zwłaszcza jak spojrzy się na fantazyjne kształty biało-niebieskich domków,krytych trzcinową strzechą. Część z nich należała lub byłą wynajmowana przez niemiecką bohemę artystyczną – malarzy, pisarzy, poetów, polityków, którzy przybywali na Hiddensee w poszukiwaniu weny i inspiracji. Wśród nich sporo noblistów: Einstein, Mann, Hauptmann, który przeniósł się tu na stałe a jego grób znajduje się na urokliwym cmentarzyku w Kloster.
Wyspa nie ma ruchu kołowego, tylko rowery lub konie. Na północy rozciąga się przepiękny rezerwat z lasami sosnowymi i wzgórzami, na których pasą się krępe konie i włochate krowy. Kulminacją tego iście impresjonistycznego widoku jest zapewne XIX-wieczna, wciąż działająca latarnia morska. Aby pojawić się na Hiddensee zaplanujcie minimum 2/3 dnia. Promy powrotne są o 15:30 i 17:30 jednakże ten drugi jest skomunikowany z autobusem do Bergen. Oczekując w Schaprode (jest tam też spory parking dla samochodów) koniecznie spróbujcie śledzia Bissmarcka z bułce w budce obok knajpki Schillings.
4. Spróbować ryb w bułce w porcie w Sassnitz
Sassnitz jest największym miastem na wyspie, choć nie stolicą. Zdecydowaliśmy się tu zatrzymać na te 4 dni i ustanowić bazą wypadową ze względu na większy wybór noclegów i ulokowanie przy stacji kolejowej Lancken. W dużej mierze miasto składa się z architektury pochodzącej z czasów po 45 roku, jednak w samym centrum leży małe Altstad z fragmentami urokliwej, drewnianej architektury uzdrowiskowej.
To co jednak ma Sassnitz a nie mają inne kurorty to naprawdę piękny rybacki port, sporych rozmiarów z kilkudziesięcioma kolorowymi łódkami i kutrami. Codziennie z kilku z nich sprzedawane są świeże ryby ale przede wszystkim Fishbrotchen czyli tradycyjne ryby w bułce. Staliśmy się ich szalonymi fanami. Dawno nic tradycyjnego gdzieś nam tak nie smakowało! Porada: Naszym zdaniem te z kutra czerwonego były smaczniejsze od tego niebieskiego. I pani bardziej miła 🙂 Uwaga na albatrosy mewy i rybitwy. Są natrętne jak małpy w Malezji.
5. Przespacerować się promenadą lub molo w Binz
Binz z pewnością jest piękniejszym kurortem od Sassnitz, głównie z tego, że tutejsza architektura uzdrowiskowa, ta charakterystyczna dla XIX-wiecznych Prus, biała, pełna werand, zdobnych balkoników i wieżyczek, to jakieś 500% tego, co w Sassnitz.
Przepych, klasa, piękno, romantyczność, blichtr, to jest to, co będzie nam kojarzyć się z Ostseebad Binz. Ale jeszcze najdłuższe w Niemczech, prawie 400-metrowe molo (kiedyś dłuższe) oraz charakterystyczny budynek dawnej pijalni wód i zabiegów leczniczych czyli Kurhaus.
Dziś oczywiście wykwintna restauracja i hotel. Bardzo fotogeniczne, ale i praktyczne, bo chronią od wiatru są przyuzdrowiskowe pawilony i ławeczki do opalania.
Do Binz można dojechać pociągiem, podobnie jak do Sassnitz a kilka km na zachód od miasta znajduje się Prora, słynny ośrodek wypoczynkowy, powstały z myślą o wczasach dla Nazistów. Ośrodek będący jednym, długim budynkiem, liczącym bagatela – 4,5 km długości.
6. Skorzystać z przejażdżki zabytkową kolejką parową „Pędzący Roland”
Od czasu gdy zobaczyliśmy jeden z odcinków „Makłowicza w Podróży”, tratującego o Rugii właśnie, nie mogliśmy nie odwiedzić miejsca, gdzie na charakterystycznym tle małej stacyjki kolejowej, dyszącego czarnego parowozu i 120-letnich wagonów pan Robert popijał niemieckiego vasser lagera i zachwalał szacunek Niemców do tradycji i techniki. Chodziło o „Pędzącego Rolanda”, do którego wsiadamy na dworcu w Binz (ale drugim), który kursuje pomiędzy Binz a Gohren oraz Binz a Putbus. Bilet na przejażdżkę kosztował nas 4 euro, wrażenia od momentu jak kolejki wtoczyły się buchając parą i świszcząc nad dworzec, naprawdę niezapomniane. Dla rodzin z dzieciakami albo miłośników kolejnictwa – przygoda życia.
7. Spacerować po mieście-ogrodzie Putbus, zwanym też miastem róż.
Tak się stało, że w sielankowej scenerii przejechaliśmy do Putbuss. Miasta-ogrodu założonego w XIX wieku na planie… koła. Ogromny kolisty rynek (Circus) otoczony jest okręgiem, składającym się z białych , klasycystycznych kamieniczek. Do tego założenia urbanistycznego przyłożony jest ogromny park, kryjący w sobie dziesiątki gatunków drzew i krzewów z całego świata oraz ogrody różane i oranżerię. To najbardziej słoneczne miejsce na Rugii. Stąd można dostać się szynobusem do Bergen, stolicy wyspy i głównego węzła komunikacyjnego.
fot. wikimedia commons / cc by 3.0
Ponadto, co jeszcze warto zobaczyć na Rugii?
Stare gotyckie kościoły (Altenkirche i Bergen) oraz prastare kurhany
To dwa mało popularne, ale ciekawe skarby Rugii. Kościoły zakładali tu Duńczycy po konkwiście wyspy. Oba są bardzo stare, jak sama nazwa wskazuje. W środku zdobne w bardzo cenne malowidła i freski. Obok kościoła w Bergen pozostawiono nawet pogańską figurę. Pewnie na znak podbicia tego co stare, przez to, co nowe. Ale to co stare, nie daje o sobie zapomnieć. Na bezkresnych czasem polach Rugii zobaczycie małe gaje, kępy zarośli, wystające 2-3 metry ponad ziemię. Często z usypiskiem głazów. To często kurhany z epoki neolitycznej lub święte gaje Słowian, nierzadko rozbudowane na tych samych miejscach.
Wyspa śródziemnomorska Vilm
Tajemnicza wyspa, kilometr od przystani w Lauterchach koło Potbus. Jest przyrodniczą perełką z przewagą uwaga… śródziemnomorskiej roślinności i czymś unikalnym – najstarszymi dębowymi lasami północnych Niemiec – niektóre drzewa są tu starsze niż nasze z Białowieży. Ponadto jest to rezerwat ścisły dla ptactwa. Dziennie może zwiedzić z przewodnikiem jedynie 30 osób. Kiedyś nikt, bo władze NRD ulokowały tu tajmy ośrodek wypoczynkowy.
Inne pałace i zamki Rugii
Po pałacach zachodniej Meklemburgii mieliśmy przesyt, jednak jeśli ktoś pojawia się tylko na Rugii może odwiedzić neogotycki zamek Jagdschloss Granitz koło Binz (godzinka spacerkiem z centrum miasta leśnymi szlakami) albo przerobiony na hotel zamek w Spyker na zachód od Sassnitz, np. w drodze na Arkonę.
Pamiątki i tradycyjne potrawy
Tradycją jest, że z kamienistej praży w Jasmund każdy zabiera jeden biały kamyk, najlepiej jak najbardziej fantazyjny, nam trafił się wieloryb. Co szczęśliwsi wynajdą prawdziwy bałtycki bursztyn. Z Hiddensee nie sposób nie wrócić zaopatrzonym w wyroby z rokitnika – małe buteleczki z nalewkami, sokami lub dżemami. 4, 6 albo 8 euro. No i ciasta rokitnikowe!
Rugia będzie nam się kojarzyć już na zawsze z najpyszniejszymi na świecie bułkami z rybami, zwanymi tu Fischbrotchen. Różne, różniste. Śledzie matjasy, bissmarcki, ale tez halibut, tuńczyk. Wszystko w pysznej bułce z dodatkami, cebulką, w panierce lub bez, wędzone lub nie. Ceny od 1 euro za sardynki do 4,5 euro za mega wypasione buły 🙂 W weekend aż tworzą się kolejki do budek i kutrów sprzedających te specjały. Ponadto oczywiście zupa rybna (fishsuppe) czy północnoniemiecka, również rybna wariacja na temat znanej i lubianej Soljanki.
Ale co my tu będziemy pisać więcej o jedzeniu, jak są od tego specjaliści. O Kuchni Meklemburgii-Pomorza Przedniego napisali Tati i Michał u siebie na blogu.
Gdzie spać i jak się poruszać po Rugii?
To już Niemcy, nie spodziewajmy się bardzo tanich noclegów, jednak, ja się trochę nakombinujecie – dacie radę znaleźć coś w cenie hotelu na nad polskim morzem w sezonie. Nas kwatera przez Airbnb tuż obok lidla i stacji kolejowej Lancken kosztowała 170 zł za noc i uważamy to fajną cenę ja na inne oferty w okolicy. I co ciekawe Tati i Michał 2 lata temu też tu właśnie się ulokowali 🙂 Decyzja czy nocować w Sassnitz czy Binz należy do Was. Jeśli macie w planie wędrówki po Jasmund i Arkonę – to Sassnitz, jeśli plażowanie i wypoczynek z bogatą infrastrukturą to lepiej Binz lub Sellin.
← Tym razem nie rysowaliśmy na razie własnej mapy rysunkowej. Ktoś zrobił to już za nas.
Jak poruszać się po Rugii? Gdybyśmy byli tacy cwani i mieli z sobą rowery (oraz nieco więcej formy) to byśmy napisali, ze na rowerach. Opisał to zresztą świetnie Szymon ze „Znaj Kraj” we wpisie „Rugia na Rowerze”. Jednak bardziej przyziemnie – można pomyśleć o transporcie autobusowym. Nie jest on może bardzo mocno rozbudowany, al wystarczający i skomunikowany z promami czy koleją. To ważne. Z Sassnitz odchodzi kilka linii autobusowych, w tym trzy w najpopularniejsze atrakcje: do parku Jasmmund, do Putgarten pod Arkonę i do Binz przez Prorę (20). Bilety kosztują od 2 euro do 6 w zależności od strefy. Najbardziej opłaca się kupić bilet całodniowy. Ale uwaga! Poza sezonem rozkłąd jest nieco okrojony. uważnie go studiujcie, by gdzieś nie utknąć. Z Schaprode, dokąd wraca się popołudniu z wycieczki na Hiddensee kursuje np. tylko jeden autobus powrotny, o 18:30. Pomiędzy Sassnitz a Arkoną oraz Sassnitz a Binz i Sellin w sezonie można płynąć promami.
Kolej na wyspie to jedynie Sassnitz, Binz, Lutzow i Bergen. Kursuje w miare często ale nie co chwilę. Czasami co godzinę, czasami co dwie. Ponadto mamy wspomnianą już wcześniej trasę kolei wąskotorowej Putbus – Binz – Sellin -Gohren oraz szynobus z Bergen do Putbus i do przystani w Lauterbach (prom na wyspę Vilm).
Materiał powstał przy współpracy z Germany.Travel – Niemiecką Centralą Turystyki w Polsce. Wszelkie opinie pozostają jednak (jak zawsze) nasze własne i niezależne.
P.s. A jeśli będzie Wam mało niemieckich, bałtyckich wysp – zobaczcie przewodnik Magdy z Krytyki Kulinarnej o Wyspie Uznam
Wszystko fajnie opisane i zachęca do wycieczki jednak tym co bardzo razi w oczy to nazywanie Świętowita błędną nazwą Światowid. Grodzisko w Arkonie jest „Ziemią Świętą” dla Słowian a tam mieściła się Świątynia ŚWIĘTOWITA. Lelewel błędnie odczytał nazwę – przy odnalezieniu figury ze Zbrucza co nie znaczy, że mamy nadal popełniać ten błąd. Słowiański Bóg nosi imię Świętowit. Ładnie proszę o poprawę tego błędu i pozdrawiam.
Że Świnoujścia do Sassnitz można dojechać niemiecką koleją, bo przystanekj kolejk UBBi jest w samym mieście Po co więc jechać do Szczecina, w przeciwną stronę?
Zaplanowałam mały wypad na 3dni w okolicach Bożego Narodzenia. Pewnie będzie niemiłosiernie zimno ale… co tam. Zaplanowane – jedziemy!
Pozwolę sobie na mały wtręt.nie jest to atak na autora.Nikt nie musi być specjalistą od mitologii i wierzeń słowiańskich.Nigdy takiego bóstwa jak ŚwiatowiD nie było był ŚwiatowiT ewentualnie Świętowit.Wciaz w wyobraźni Polaków pokutuja błędne mniemania poetów i pisarzy epoki romantyzmu.Nie iwm moze się mylę ale to chyba Słowacki wymyślił tego Światowida,że niby widzi cąły swiat swoimi czterema obliczami,chodziło tu raczej o pana świata.Wit w dawnych jezykach słwoiańskich znaczyło pan,władca.możny itp.
W 96′ byliśmy tam ze szkoły na praktyce i mieszlalismy w Maltzin -dużo pracy po 10h ,piwa,disco w piwnicy /Sandra i Maria Magdalena ,sałatki z pora ,piraci w Trabantach i Simsonkach ,latarnia nad morzem …
Super into ! Jadę już niedługo !:)
A czy w ramach jednodniowego biletu regionalnego DB na Pomorze i Makleburgię można jeździć zarówno pociągami (także tym szynobusem i koleją wąskotorową) jak i autobusami (np. linią nr 20) po całej Rugii?
My również inspirowaliśmy się Waszym wpisem przy planowaniu naszej podróży na Rugię 🙂 zrobiliśmy sobie tu tygodniowe wakacje z bazą wypadową w Lohme. I poruszaliśmy się własnym samochodom. Z naszych obserwacji wynika, że zatankowany do pełna bak w Polsce (i to bliżej Gorzowa niż Szczecina) wystarczył, by na Rugię dojechać i przez tydzień ją zwiedzać. Tankowaliśmy tu raz i to przed samym wyjazdem. Stąd jeśli ktoś dobrze rozplanuje, a zależy mu na poruszaniu się autem po wyspie, to nie musi w ogóle tankować w Niemczech, gdzie wiadomo – paliwo zawsze wyjdzie drożej 😉
Dodam jeszcze, że nam wydaje się, że każda miejscowość będzie dobrą bazą wypadową, bo wszystkie są świetnie skomunikowane, a mniejsze mają naprawdę więcej niepowtarzalnego uroku.
Super. A spaliście w namiocie, aucie czy pensjonatach? No wszystkie są dobrą bazą, może w wyjątkiem okolic Arkony i Hidensee
Bardzo fajnie napisany i praktyczny wpis. Z mojego Świnoujścia do Rugii blisko, a jeszcze nigdy nie odwiedzona. Mam zamiar nadrobić „zaległości” w to lato. Wasze wskazówki już posłużyły za bazę przy planowaniu wyjazdu. Dzięki 🙂
Niezwykle przydatny wpis – piękne zdjęcia, ciekawe informacje i inspiracja, aby odwiedzić to miejsce jak najszybciej. Pozdrawiam
Witam Was serdecznie, gdzie można kupić bilet całodzienny dla dwóch osób za 27 Euro? Nic nie mogę w necie znaleźć o tym bilecie?
Na każdej stacji kolejowej większej. My akurat kupowaliśmy w Pustbus.
O ile dobrze pamiętam, to kupowałam w pociągu u konduktora (niemiecki pociąg, do którego wsiadłam w Świnoujściu)
To się nazywa Mecklenburg-Vorpommern-Ticket. Na stronie Deutsche Bahn w zakładce Regionale Angebote. Kosztuje 22 euro dla pierwszej osoby, dla każdej następnej (do 5 osób łącznie) 4 euro więcej. W weekend 23 euro.
Czy jest szansa na poszukanie noclegów po dojechaniu na Rugie na miejscu?
Czy jest tak jak nad naszym morzem ,ze wywieszone sa tabliczki : zimmer frei?
Tak. Jak najbardziej, aczkolwiek nie tak powszechne jak u nas. Trzeba się mocno przyjrzeć. Ale polecamy airbnb
Hej, witam podróżników! 😀
Ten post dodałam do zakładek oraz do notatnika, gdzie muszę pojechać 😛
Bardzo atrakcyjne i piękne miejsce, a przed wszystkim bardzo blisko 🙂
Kurdę muszę tam pojechać, te lasy, domki, te krajobrazy :*
Jestem bardzo ciekawa ile wynosi cały koszt z ze wszystkimi pierdołami. Nie wiem ile będę musiała zaoszczędzić..:P Czytałam Projektowanie Podróży ,,Zaoszczędź czas i pieniądze!”.
Dobre, bardzo dobre rady.
Ja jestem jeszcze ospałym, skamieniałym podróżnikiem. Kiedy urwę się z łańcucha, to pofrunę daleko i nie wiem kiedy wrócę 🙂
Pozdrawiam bardzo serdecznie, życzę powodzenia w dalszych podróżach :3
Rugia jest świetna na rower. To niesamowite jak urozmaicony jest krajobraz! W 5 dni zrobiliśmy 240 km kilometrów dookoła wyspy z dziećmi. Oprócz atrakcji, o których piszecie, na nas największe wrażenie zrobiła Prora, ośrodek wypoczynkowy z lat. 30., kompleks-widmo.
Zapraszam do poczytania relacji rowerowej: https://www.barswiat.pl/rugia—niemiecka-wyspa-na-rowerze,3624,i.html
Chcielibyśmy skoczyć pociągiem ze Szczecina na 1 dzień na Rugię. Dokąd dojechać i co zobaczyć najlepiej na tzw. pierwszy rzut oka w te kilka godzin?
Gdziewyjechac.pl – Wędrowne Motyle Jak jest z odległościami między miejscowościami/miejscami na wyspie? Zastanawiam się, które miejsce byłoby najlepsze na bazę noclegową (tak, bardzo szybko mnie „namówiliście”, już w głowie planuję krótką podróż samochodem i zabranie z nami psa:) )
Zaproponowaliśmy we wpisie Sassnitz. Na drugim miejscu proponujemy Binz a na trzecim Bergen. Od biedy Stralsund
Ekstra, dziękuję za cenne podpowiedzi 🙂
świetne jest to foto
Rugia jest przepiękna!!! W Niemczech to chyba moje największe zaskoczenie, gdzie moje wyobrażenia o kraju zgrzytały i pękały w szwach. Teraz, dzięki waszym postom, marzy mi się druga część Meklemburgii, do której nie dojechaliśmy.
Z Niemiec, które trochę nas nakarmiły widokami marzą nam się teraz: Czarny Las oraz Dolina Mozeli 😉
Spedzilam na Rugii 2 miesiace. Po przeczytaniu wpisu zaczelam tesknic 🙂
W historii Rugii na pewno nie chodzi o XXI w. 🙂 A tak poza tym to zawsze Was podziwiam, jak wciskacie tyle wartościowych informacji w swoje posty! Byłam na Rugii kilkanaście lat temu na rowerze i wciąż sobie powtarzam, że tam jeszcze wrócę. Tym razem może jednak pociągiem. Dobrze wiedzieć, że tak łatwo dostać się tam ze Szczecina! 🙂
Oczywiście, że… kreseczki zaszalały i nie tam się ustawiły, gdzie trzeba 😉