W południowo-wschodniej części Saksonii znajduje się kraina, o której (tu zaryzykujemy) większość z Was nie słyszała. My w sumie od tej strony też nie znaliśmy tych rejonów. A znamy wiele. Jedna z najmniej znanych a paradoksalnie „pierwsza” po przekroczeniu granicy w Zgorzelcu czy Sieniawce. Młodszy kuzyn Szwajcarii Saksońskiej – Zittauer Gebirge.
Miejsce piaskowcowych skał i wulkanicznych ostańców przybierających przeróżne kształty, pachnących lasów, porannych mgieł unoszących się nad łąkami, wiosek z tradycyjną drewnianą zabudową i romantycznych, trochę już zagarniętych przez przyrodę ruin i malowniczych kurortów. To Góry Żytawskie, gdzie spotykają się ze sobą Niemcy, Czechy i Polska. Z jednej strony najmniejsze góry w Niemczech, a z drugiej jedne z najbardziej interesujących. Podobnie jak jednym z bardziej interesujących jest sposób, w jaki można się tu dostać, a więc Żytawską Koleją Wąskotorową z Żytawy.
Kurort Oybin i skalne miasto Burg
Wiedzieliśmy doskonale, że nad kurortem Oybin wznosi się góra o tej samej nazwie, a na niej pozostałości zamku króla czeskiego Karola IV Luksemburskiego i kościoła będącego częścią XIV – wiecznego klasztoru. Tak, wiedzieliśmy. Ale w momencie, gdy wdrapaliśmy się kamiennymi schodkami na szczyt dość stromego wzniesienia, zaczęli odkrywać kolejne zakamarki i podziwiać kolejne widoki rodem jak z obrazów Caspara Friedricha, okazało się, że miejsce to mocno przerosło nasze wyobrażenia. Takie niespodzianki bardzo lubimy. I wiecie co? Okazał się nawet, że brak słońca, lekko szare niebo, a nawet od czasu do czasu siąpiący deszcz bardzo idealnie „wpasowały się” w klimat tego miejsca. Było tajemniczo, baśniowo, soczyście. Było romantycznie ale na pewno nie sentymentalnie.
Wysokie ściany kościoła Klosterkirche z gotyckimi oknami i sklepieniem w postaci… nieba, prezentowały się w takiej aurze wspaniale. Ciemna zieleń otaczających lasów idealnie współgrała z szarym kamieniem dawnego klasztoru cystersów. Marcin z Bartkiem trafnie przyrównali północną fasadę klasztoru z Helmowym Jarem. Przynajmniej tym opisanym przez Tolkiena.
A dopiero musi być tu pięknie zimą albo wieczorem, kiedy rozbłyskują światła latarni, a ludzkie sylwetki rzucają cienie w wąskich zakamarkach i tajemnych przejściach. Obok ruin znajduje się cmentarz, a jeszcze nieco dalej restauracja z tarasem widokowym i osobliwie ulokowany cmentarz.
Sam kurort, czy też zabudowa miasteczka, także jest całkiem przyjemny, a drewniana niewysoka architektura (choć nie są to domy przysłupowe, tylko kilka posiadało „pruski mur”) może przypaść do gustu. Wchodząc na górę Oybin warto też zatrzymać się przy niewielkim murowanym kościółku zwanym kościołem górskim lub Bergkirche. Jego drewniana wieża z zegarem będzie wskazywała nam drogę, najpierw w górę – do ruin, następnie w dół – do miasteczka. Po drugiej stronie kurortu wielu wspina się na zwieńczony krzyżem Scharfenstein z pięknym panoramicznym widokiem na Góry Żytawskie i Rudawy.
Bilet do zamku i klasztoru kosztuje 6 Euro (ulgowy 5 Euro). Pozostałości zamku i kościoła na górze Oybin można zwiedzać: w okresie od kwietnia do października codziennie od 9:00 do 18:00, oraz od listopada do marca także codziennie od 10:00 do 16:00. W ruinach organizowane są przeróżne imprezy kulturalne, w tym koncerty muzyki klasycznej. Jest to jedno z najbardziej klimatycznych miejsc, jakie udało nam się zobaczyć w 2018 roku. Bez dwóch zdań.
Nasz nocleg, wyłapany na airbnb nie był jednak w samej miejscowości a dosłownie 5 km od niej za lasem. W Hain. Dzień był mglisty, ale lekkie słońce dość intensywnie próbowało się przedzierać przez lekkie chmury i korony drzew. Wyglądało to niezwykle. A dla tych z szerszą wyobraźnia połączenie iglastych, bukowych lasów i bezładnie porozrzucanych skalnych ostańców, popękanych, wypełnionych ciemnymi jamami, spływające po ciemnych jarach korzenie drzew, mogło dawać skojarzenia z klimatycznymi plenerami niemieckiego serialu DARK Netflixa. Wiadome jest, że serial był kręcony we Wschodnich Niemczech. Część w okolicy Berlina. Część możliwe, że tu.
Pomiędzy tymi dwoma miejscami czekały na nas jednak niezapomniane niespodzianki: Po pierwsze nasza przytulna drewniana chata w stylu przysłupowym, o którym niebawem za chwilę, opuszczona skocznia narciarska, gdzie trenował niemiecki mistrz świata w skokach narciarskich z lat 70-tych, czerwone skalne miasto Kelchstein (Kielichy) przy drodze do Luckendorfu. Czyli „lufkurortu”, który sam w sobie z uwagi na powietrze najczystsze w Saksonii jest miejscem wartym odwiedzin. Nad okolicą dominuje Hohwald – góra z kamienną wieżą, w stylu niemieckich wież widokowych w naszych Sudetach. Krótkie szlaki piesze wiodą zarówno z Hain na szczyt góry jak i np. na punkt widokowy Ludwigshöhe.
Kurort Jonsdorf
W przeciwieństwie do Oybin, w kurorcie Jonsdorf niektóre domy wybudowane zostały w tradycyjny sposób. To tak zwana przysłupowa zabudowa, o której napiszemy za chwilę. Jonsdorf rozpoczął swoja karierę jako kurort krioterapii leczenia zimną wodą, wkrótce rozwinęły się sporty zimowe, w tym jedno z pierwszych w tej części Niemiec Motylariów i sezonowe lodowisko. Dziś porzucony plac blisko skalnego miasta. Puściliśmy stąd drona, by objąć wzrokiem większość Jonsdorfskiego Skalnego Miasta. Wcześniej wdrapaliśmy się na szczyt skał (Carolafelsen), wyłaniając się ponad morze mgły. Zupełnie jak w obrazie… wiecie kogo.
Teren ten idealnie się nadaje na krótką godzinną lub dwugodzinną wędrówkę pomiędzy W pobliżu miasteczka, od strony zachodniej zobaczyć można formacje skalne przypominające zakonnice stąd ich nazwa Skały Zakonnic – Nonnenfelsen. Ponadto na dawnym terenie kamieniołomu, z którego kamień wykorzystywano do tworzenia młyńskich kół, utworzono ścieżkę dydaktyczną. Największą chyba atrakcją jest oczywiście skalne miasto. Tutaj, w okolicy Jonsdorf, możemy więc ” do woli korzystać z atrakcji przyrodniczych,
Zarówno do Oybin, jak i Jonsdorf można dostać się zabytkową Żytawską Kolejką Wąskotorową, która rusza z małej stacji znajdującej się tuż przy dworcu głównym w Żytawie. W miejscowości Bertsdorf torowiska się rozwidlają – jeden pociąg jedzie w kierunku Oybin, drugi udaje się do Jonsdorfu. Cała podróż trwa około 45 minut. Oczywiście można wyjść wcześniej i resztę trasy pokonać na nogach. Albo dojechać na przykład do Oybin, a potem przejść trasę prowadzącą do drugiego kurortu. Proponujemy trasę zieloną z okolic ruin zamku a potem czerwoną.
Drewniana zabudowa wiosek żytawskich
Przejeżdżając przez kolejne wioski nie mogliśmy przestać zachwycać się drewnianymi domami i przylegającymi do nich, pełnymi już jesiennych kwiatów, ogródkami. Pewnie myślicie, że zwariowaliśmy, drewniane domy można zobaczyć przecież niemal wszędzie. Drewniane, tak, ale przysłupowe, to już raczej nie. W ogóle jesteśmy wielkimi fanami jednolitej, spójnej architektury na danym obszarze wiejskim. Tak jest na przykład w Norwegii, tak jest w Czechach, tak jest tutaj. Niestety w Polsce dość rzadko to się zdarza.
Dom przysłupowy w dolnej części jest murowany, na górze natomiast drewniany. Murowana część, podtrzymywana jest przez swego rodzaju drewniane rusztowanie, które spełnia dwie funkcje – podpiera wyższe piętro i dekoruje całość. Czasem stosowany jest w tej zabudowie tzw. „pruski mur”, innym razem drewniane belki są jednolite kolorystycznie, a jeszcze innym razem zdobione. Dach często jest dwuspadowy. Najwięcej znajdziecie ich właśnie w Jonsdorf oraz ale i Obercunnersdorf.
Reasumując… wszystko to w połączeniu z pocztówkowymi widokami i wielką estetyką całości krajobrazu nie ma szans, by nie cieszyło każdego, który mija Góry Żytawskie w drodze na zachód Saksonii. Lub się tu zatrzymuje na 2 dni, jak my. Lub przyjeżdża specjalnie. Np. zimą. Bo okolica świetnie nadaje się do nart biegowych i zjazdowych (wyciągi na górze Łuż).
Naprawdę piękne. Szkoda tylko, że w żaden sposób nie mogę tego przesłać na Facebook synowi mieszkającemu w Dreźnie, bo brak odsyłacza i powiązania. A ponieważ innych metod przekazu nie mam w swoich umiejętnościach (wiek 78 lat), nie polecę nikomu. Zróbcie coś z tym, proszę.
Domy przysłupowe wcale nie muszą być na dole murowane i na ogół nie są (czasem drewno jest otynkowane) – patrz zdjęcia powyżej. Ta konstrukcja (górna część jest jakby niezależna, zawieszona na rzeczonej konstrukcji słupowej) jest bardzo charakterystyczna dla tego regionu – często zw. domami łużyckimi. Po polskiej stronie też są takie konstrukcję, ale niestety większość w fatalnym stanie, niektóre organizację próbują uchronić te budynki. Po niemieckiej stronie można je zobaczyć w przepięknej postaci – i same domy, i piękne ogródki, podwórka, no i ich liczba jest imponująca, dzięki czemu tworzą spójny charakter całej miejscowości.
Czy porozumiem się w języku polskim?
Piękne miejsce widoki robią wrażenie
Odwiedziłam, polecam, zwiedzanie, relaks i spa, cudowne widoki, smakowite jedzenie i życzliwi Łużyczanie.
To miejsce wygląda, jak bajkowa kraina, a zdjęcia jak z kadru do dobrego filmu.
Zdecydowanie godne odwiedzenia!
Pozdrawiam
Klimatycznie i odrobinę melancholijnie. Świetna relacja, jeszcze lepsze zdjęcia. A wszystko tam takie zadbane, aż żal troszeczkę, że po naszej stronie już tak pięknie nie jest. A przecież to zaledwie drugi brzeg niewielkiej rzeczki.
Świetne zdjęcia 🙂 bardzo fajny, jakiś taki delikatnie melancholijny klimat tych miejsc
Piękne, uroczę i ciche miejsce. Słusznie zaryzykowałeś, że mogliśmy o tych górach nie słyszeć, bo w moim przypadku rzeczywiście tak było. Zapisuje sobie w planach na przyszły rok, dzięki!
Dziękujemy. Też tak czułem
Zgadza się, nie znałam tej okolicy! A prezentuje się bardzo malowniczo! Bardzo ciekawy i przyznam, inspirujący wpis!
Z wielką radością przeczytaliśmy z żoną ten artykuł. Obydwoje jesteśmy fanami Waszego bloga, a wczoraj 22 września byliśmy również w Górach Żytawskich. Wyprawę na rowerach rozpoczęliśmy w Sieniawce, po polskiej stronie Nysy Łużyckiej. Po zwiedzeniu Żytawy (piękne kamienice i inne zabytki na starym mieście) skierowaliśmy się w góry. Byliśmy w opisywanych miejscach a dodatkowo również w Waltersdorf oraz Bertsdorf-Hörnitz. We wszystkich miejscowościach mnóstwo chat przysłupowych, bardzo dobrze utrzymanych – całość robi niesamowite wrażenie spójności architektonicznej i bogactwa tej krainy. Na terenach wiejskich gospodarstwa rolne z bydłem i agroturystyczne z końmi i czasami bardziej egzotycznymi zwięrzętami, jak osły lub daniele. Pozdrawiamy serdecznie.
Słuszne uwagii bardzo dobre obserwacje. Dziekujemy za komentarz