Wbrew powszechnym twierdzeniom, sierpniowe mgły i zapach ziemi a nawet wrześniowe babie lato czy kolorujące las wrzosy, nie są oznakami jesieni ani jej elementami. Są symbolami kończącego się lata.
Zanim przyjdzie jesień, czeka nas jeszcze krótki epizod z tak zwanym poleciem – porą przejściową, gdy średnia temperatura dobowa spada poniżej 15 stopni. Ale jeszcze nie liście.
Z dniem 22 września rozpoczyna się astronomiczna jesień i po kilku dniach przesilenia wkraczamy w październik, który zazwyczaj przynosi nam tak zwaną „złotą polską jesień”. Około 2-3 tygodni, w których większość drzew zmienia swoje ubarwienie. Od żółci u brzóz, przez mocno złote, wręcz pomarańczowe klony, aż po ognistą czerwień wielu buków. Jednak nie ma jednego określonego terminu Złotej Jesieni.
W krajach anglosaskich nazywa się ten termin „fall foliage” – mniej więcej „czas opadania liści”. W Japonii to „momiji”, dosłownie w tłumaczeniu „czerwienienie liści”.
Ale wszędzie na północnej półkuli okres ten może nadejść zarówno już na początku października jak i na sam koniec. W Polsce zależy to od ilości przymrozków, od tego czy wrzesień był suchy i ciepły czy wilgotny i chłodniejszy. Jeśli suchy – drzewa żółkną szybciej a liście mogą opaść już do listopada. Jeśli ostatni miesiąc lata był jednak chłodniejszy i deszczowy, drzewa mają więcej zapasu, by przytrzymać liście aż do końca października i aż do środka listopada. A to oznacza jedno… że nawet długi weekend w okolicach 1 listopada może być jeszcze ładny krajobrazowo. Weekend w okolicach 11 listopada już zazwyczaj nie jest.
Wiele zależy też od lokalnego klimatu i wysokości n.p.m. Wiadomym jest, że jesień szybciej przychodzi w górach – tak też jest w Polsce, gdzie w Bieszczadach czy na Pogórzu Przemyskim lub sudeckich Izerach drzewa kolorują się najszybciej. Najpóźniej natomiast na nizinach i równinach z łagodnym klimatem – Dolnym Śląsku czy Wielkopolsce.
Co ciekawe… Nie trzeba jednak sprawdzać tego wcale podróżą z Gorzowa Wielkopolskiego do Ustrzyk Dolnych. Czasami wręcz pokonując dosłownie 100 km – np. z okolic Zgorzelca w kierunku Szklarskiej Poręby w ciągu jednego dnia zaobserwujemy dwie pory roku: końcówkę lata i głęboką jesień.
Gdzie można obserwować najpiękniejsze jesienne krajobrazy i scenerie w Polsce?
Oczywiście w teorii wszędzie. Ale w niektórych miejscach po prostu bardziej 😉
Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na jedną i banalną rzecz. Liście. Choć lasy iglaste mają w sobie sporo magii, to jednak nigdy nie dorównają liściastym pod względem ich zmienności kolorystycznej. W Polsce w zdecydowanej większości dominują lasy iglaste, na drugim miejscu, choć daleko w tyle są lasy mieszane najczęściej z buczynami. Zaledwie kilka procent lasów w Polsce to lasy liściaste i znajdziemy je głównie na wschodzie kraju: Wokół Białowieży oraz w Bieszczadach. Ale także na mało znanej Wysoczyźnie Elbląskiej. Tam feeria barw gwarantowana.
Ale wszędzie gdzie mamy do czynienia z lasami mieszanymi zamiast borami iglastymi – również. Do tego nie zapominajmy o całej masie ludzkich nasadzeń: parków przypałacowych, podworskich czy nawet zabytkowych alei dębowych czy klonowych (bardzo charakterystycznych np. dla Pomorza czy Mazur). Nie będziecie zawiedzeni.
Bieszczady
Ukochane góry wielu Polaków, choć coraz częściej zadeptane (zwłaszcza weekendami), to wciąż są miejscem, gdzie można klimatycznie spędzić czas w czasie polskiej złotej jesieni. Przy czym ważne: W Bieszczadach takowa przychodzi zawsze nieco szybciej, niż w innych rejonach Polski. Czasem kilka dni szybciej, czasem nawet kilkanaście. Ale na ogół już w pierwszej połowie października. Podobnie rzecz ma się na sąsiednim Pogórzy Przemyskim i w Górach Sanocko-Turczańskich.
Połoniny sinieją i siwieją, lasy złocą się często już pod koniec września. Ale najważniejsze jesienią są w Bieszczadach lasy. Dolne piętro reglowe w wielu miejscach zdominowane jest przez drzewa liściaste, a to gwarantuje niebywałe wręcz niesamowite spektakle kolorów – widziane już z poziomu dolin.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Pawła z Bloga 101 Countries
Kup przewodnik po Bieszczadach autorstwa Kasi i Macieja
Północna Jura / Ojców
Choć na większości terenów Jury dominują gleby piaszczyste to jednak tam, gdzie występuje większe nagromadzenie rędzin (gleby wapienne) spotkać możemy kwaśną buczynę czy nawet stanowiska jaworów (Rez. Pazurek). Zarówno południowy jak i północny kraniec Jury to miejsca, gdzie drzew liściastych jest więcej, stąd propozycja, by na jesienny weekend odwiedzić okolice Ojcowa lub Złotego Potoku. Choć te dwie miejscowości są dość popularne i mogą być oblegane, to zapewne wystarczy Wam pomysłów, by oddalić się od tłumów na krótki spacer. W przypadku Ojcowa może to być np. Dolina Sąspowska a w przypadku Złotego Potoku szlak w kierunku Rezerwatu Węże, Stawu Amerykan albo niesamowita, magiczna wręcz aleja klonowa w kierunku stadionu gminnego.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Michała z bloga Życie Jest Piękne
Roztocze
Wielokrotnie odwiedzane przez nas Roztocze jest ciekawym plenerem dla fotografów krajobrazu zarówno wczesną wiosną jak i w środku jesieni, gdy płaskie promienie światła pięknie zaznaczają faliste i usiane setkami metrów pól uprawnych, roztoczańskie pagórki. Jednak i tutaj, zwłaszcza w okolicach Roztoczańskiego Parku Narodowego oraz rezerwatów „Szumy nad Tanwią” czy „Czartowe Pole” drzewa wybuchają kolorami jesieni. Co widać na pięknych zdjęciach Mikołaja.
Do tego dołóżcie w wyobraźni piękne, tradycyjne zabudowania, które często można na Roztoczu odnaleźć – np. w Guciowie i widoki jak z obrazka gwarantowane. Nawet uroczy Zwierzyniec i okolice stawu kościelnego i Kościółka na Wodzie to idealne miejsce na krótki jesienny spacer. Byliśmy tu w 2019 roku z okazji premiery naszej książki. Wysyłanej w Polskę… z magazynu pod Zwierzyńcem własnie ;). (Zdjęcia pionowe powyżej)
Zdjęcie dzięki uprzejmości Mikołaja z Bloga Życie w Podróży
Pieniny oraz Spisz
Wróciliśmy właśnie z Pienin i choć znamy je dobrze, to pierwszy raz odwiedziliśmy je głęboką jesienią. Dwa lata wcześniej eksplorowaliśmy w tym samym czasie polską cześć Spiszu. Dlaczego pamiętamy? Bo w jednym i drugim przypadku jest to okres redyku, czyli uroczystego zakończenia sezonu pasterskiego. Można zobaczyć jak na polach stada owiec zbierają się do zejścia ku dolinom lub dosłownie dzień redyku, gdy maszerują już ulicami. Wcześniej – jak my podczas wędrówki Małymi Pieninami – zajrzeć do bacówki bacy, jak szykuje ostatnie w tym sezonie sery: oscypki i bundz.
Później: Zachwycić się kolorami przełomu Dunajca zarówno z góry (Sokolica) jak i z dołu (spływ Dunajcem). Mało kto zwraca na to uwagę, ale w październiku oprócz pięknych kolorów drzew, sąsiadujących ze skałami, w Pieninach czerwieni się sporo krzaków dzikiej róży.
Miejskie parki i parki przypałacowe
To chyba najbardziej banalna, ale najpewniejsza porada. Miejskie parki to gwarancja jesiennego klimatu właściwie pod nosem. Zwłaszcza te duże, zakładane wiele lat temu ze starymi, nierzadko orientalnymi drzewami, przywiezionymi z innych kontynentów. Takie często są ozdobami starych parków, zakładanych wokół pałaców i dworków. Często jest tak, że pałaców już dawno nie ma, lub są ruinami, ale drzewa, nierzadko 200, 250-letnie jeszcze stoją i w środku października czerwienią się i pomarańczowieją na potęgę.
Wszystko wskazuje na to, że kolorowa jesień AD 2020, z uwagi na bardzo deszczowe ostatnie dni – potrwa nieco dłużej, niż rok temu. Więc warto wypatrywać pierwszych słonecznych dni – i ruszać z aparatem, lub bez, w teren.
Niesamowicie piękne zdjęcia. Dzięki za ciepły nastrój!
Beskid Wyspowy jesienią jest najpiękniejszy. Tutejsze góry są absolutnie zjawiskowe. Luboń Wielki, Mogielica, Śnieżnica, Ćwilin, Lubogoszcz, fenomenalne miejsca na piesze wędrówki. Polecam
Piękna jesień, piękne miejsca, piękny wpis 🙂
Zadziwiające jest to, ile odcieni potrafi mieć jesień, a zwłaszcza październik. Słońce za oknem, ciepło na dworze, liście spadają z drzew tworząc złoty dywan pod naszymi nogami. Uwielbiam tę chwilę w ciągu roku, gdy idziemy do parku, zwyczajnie na spacer, gdy szuramy przy każdym kroku te liście, gdy łapiemy ostatnie ciepłe promienie słońca.