Blog To nie tylko urlop i wakacje. O naszej pracy nad (i z) materiałami

To nie tylko urlop i wakacje. O naszej pracy nad (i z) materiałami

Początek roku do dla nas zawsze intensywny czas pracy w domu i z domu. Przez większą część roku pracujemy jednak poza naszym mieszkaniem, zdalnie – będąc w podróży. Przez te kilkanaście lat naszej działalności blogowej (a potem też nazwijmy to „okołoblogowej”) wypracowaliśmy sobie pewne standardy pracy. Chcemy o nich trochę opowiedzieć.

Jak pracujemy w podróży?

Choć zdarza się, iż niektórzy uważają, że nasze życie to ciągłe podróże – w domyśle – wakacje, to przecież wiadomym jest, że to jakieś nieporozumienie.

  • Państwo znów jadą w podróż? Też bym tak chciała! Wy to macie życie! Ciągle na wakacjach!

Tymi słowami przywitała nas ostatnio nasza sąsiadka, gdy pakowaliśmy po raz enty nasze bagaże do samochodu. 

Choć oczywiście nie możemy narzekać, nie chcemy nawet, bo kochamy to co robimy i zdajemy sobie sprawę, że nie każdy ma to szczęście, to jednak protestujemy i stanowczo mówimy – my także pracujemy. Zbieranie materiałów, odwiedzanie konkretnych miejsc, spotkania z ludźmi, robienie zdjęć, to tylko niewielka część tego, co składa się na naszą wyjazdową “szychtę” (po śląsku dzień pracy). Pomijając fakt, że najpierw trzeba to wszystko zaplanować i przygotować. Ale to już inna bajka. Oto pięć aspektów będących fundamentem naszych zajęć. 

Plan, przygotowania, research

Najmniej znany element każdej podróży. Z pracy w mediach wynieśliśmy coś, co nazywa się “planem wydawniczym”. Gdy pisaliśmy więcej na blogu, bo tylko on był polem naszej działalności – mieliśmy pomysły na teksty nawet w liczbie 50 do przodu. Teraz myślimy bardziej projektami i seriami. Mamy w planach rocznych czy dwuletnich pewne oczekiwania  i chęci, więc nim się podporządkowujemy. A także do nich zapraszamy chętne do współpracy marki. Nie na odwrót. Przygotowania każdej podróży to od kilku do kilkunastu dni pracy z tekstami, książkami, artykułami, mapami i własną kreatywnością. Następnie skrupulatnie i szczegółowo opracowujemy warianty trasy, na laptopie robimy specjalny folder, gdzie trafiają źródła, mapy i dokumenty, adresy.

Niektórzy Twórcy, wzorem tradycyjnej telewizji korzystają z usług “fixerów”, czyli osób, które za nich skontaktują się w danym miejscu z ciekawymi ludźmi, zorganizują rozmowy, niektóre elementy logistyczne. My na razie nie musimy, bo celowo naszym filmom nie nadajemy przesadnej formy reportersko-dokumentalnej. Za bardzo się to kojarzy z poprzednią pracą. Poza tym są w tym dużo lepsi twórcy (np. fantastyczna Planeta Abstrakcja). 

W tym pensjonacie w Istebnej w spokoju i ciszy pisaliśmy naszą pierwszą książkę. Czasami praca mobilna poza domem sprzyja kreatywności i wenie

Proces planowania naszych podróży bardzo szczegółowo opisywaliśmy w naszej pierwszej książce “Podróżuj Lepiej”

Ale na tym etapie często (ale nie zawsze) powstaje też pre-scenariusz odcinków na Youtube. To ważne, bo dzięki niemu potem nasze filmy są takie spójne i mniej chaotyczne. Nie polegają na “skakaniu z kwiatka na kwiatek” tylko mają pewną klamrę. Co ciekawe przed wyjazdem często wybieramy muzykę, tworząc playlistę utworów z bazy dźwiękowej Artlist.

Z czego korzystamy przed podróżą jeśli chodzi o wiadomości: są to przewodniki – polskie i zagraniczne, są to artykuły – również polskie i zagraniczne, są to inne blogi ale i encyklopedie, a bardzo często programy dokumentalne brytyjskiej telewizji. Są to też po prostu książki – literatura faktu, historyczna, opracowania na temat danego kraju i regionu, choć zdarzają się też powieści albo biografie.

Dworce, lotniska, poczekalnie – nasze naturalne środowisko pracy. Ale nie obejdzie się bez słuchawek przypiętych do laptopa lub tel.

Praca w terenie

Z pewnością najbardziej intensywny aspekt naszej pracy. I tak dobrze, że jesteśmy we dwójkę, a nie pojedynczo. Marcin zna czasy z telewizji, gdy na podobne materiały musiałaby jechać ekipa przynajmniej 5 osób. Od czasu gdy zintensyfikowaliśmy nasze działania filmowe, a jest to rok 2018 – myślimy obrazem ruchomym, kadrami wideo, opowieścią, którą chcemy snuć i z wrócić do naszych widzów. Wtedy mieliśmy zaledwie 5 tys. subskrybentów na kanale ale zawsze dużo ponad 250 tys. czytelników na blogu. Teraz mamy 55,5 tys. subskrybentów a widzów… maksymalnie 250 tys. Na ogół 150-200 tys. Do tego doszła jeszcze wielka popularność nowych social mediów, których natura prosi o systematyczne i ciekawe robienie relacji z podróży w jej trakcie. Instagram i TikTok urodziły nowe “gwiazdy” również na scenie podróżniczej. Nie czujemy się w tym aspekcie wymiataczami, ale pilnujemy pewnych proporcji: naturalność, nawet za cenę nudy, fachowa i sprawdzona widza przekazywana w relacjach, minimalizowanie prawie do zera relacji z “codzienności” i drobnostek zwykłego życia.

Ciągłe przemieszczanie się, które dawniej praktykowaliśmy, zamieniliśmy raczej na osiadanie na kilka dni w jednej bazie. Codziennie wieczorem wpisujemy w laptopie szkice artykułów (potem jest łatwiej), notatki, obrabiamy zdjęcia do publikacji w social mediach, modyfikujemy scenariusz odcinków o nowe fakty, a jeśli mamy jeszcze “na boku” jakieś zlecenia copywriterskie – realizujemy je i wysyłamy klientom. Ważne jest wykonanie back-upu plików foto i wideo na drugi dysk, a jeśli jest dobry internet również do chmury. Wtedy też często powstaje wstępny montaż filmu na YT. Jeśli jest to seria i odcinki są blisko siebie – to w finalnej wersji montażu – już po wyborze i poukładaniu scen, korzystamy z pomocy Bartka i Grześka – kolegów z pracy Marcina, którzy montują tak samo  i mają podobny styl, bo wzajemnie się od siebie uczyli. – A gdzie czas na wypoczynek i te wakacje – ktoś zapyta. No właśnie… Dlatego staramy się zawsze znaleźć pół dnia na “nie-pracę” lub robić sobie w trakcie podróży leniwe pauzy. Mamy nadzieję, że w Meksyku uda nam się zorganizować taki tydzień pracy zdalnej w ciekawym miejscu.

W tym pensjonacie w Ropkach odciętym od świata i bodźców zewnętrznych pisaliśmy naszą drugą książkę

Praca po powrocie

Artykuły często powstają na gorąco. Pozwala to na dużo mniej pracy w domu z tekstem. Wielokrotnie powstawały one też na lotniskach, w samolocie, pociągu itd. W miarę na świeżo. Najbardziej dumni byliśmy z podróży na Sri Lankę czy do Niemiec, kiedy szło nam to jak z płatka. Mamy pomysły na teksty przed podróżą, w połowie powstają one w jej trakcie. Na koniec tylko dopieszczenie. Potem trzeba to wszystko “wygładzić” wraz z obróbką, sklejeniem i doborem zdjęć do tekstów. To robimy często po powrocie do domu na komputerze stacjonarnym ASUS Tesla (32GB RAM), ale jeśli jedziemy gdzieś na tydzień, dwa lub trzy to konieczne jest publikowanie materiałów już w trasie. Ergo… również obróbka zdjęć. I tu z pomocą przychodzi nam sprzęt charakteryzujący się odpowiednimi parametrami. Im dłużej pracujemy tym są to mocniejsze parametry.

Niestety nasz poprzedni laptop, który służył do montażu filmów i obróbki zdjęć “w trasie”, po wielu latach wiernej pracy odmówił posłuszeństwa, więc musieliśmy go w końcu wymienić na nowy. Podkreślamy, że nie należymy do osób, które zmieniają sprzęty jak rękawiczki.
Nie ukrywamy, że z dużą dozą optymizmu podeszliśmy do propozycji marki Asus, która stała się naszym partnerem technologicznym i zaproponowała nam całkiem porządnego laptopa. Mając już doświadczenie z tą marką (pierwszy laptop “służbowy” Ani to był właśnie Asus, a komputer stacjonarny Marcina to też Asus o czym już wspomnieliśmy) powitaliśmy laptopa ASUS Vivobook Pro 15 OLED w naszej rodzinie. Wiedząc, że przez najbliższe kilka lat to na nim swobodnie będą “kleić się” nasze filmy i fotogalerie.

Ten wyjątkowo smukły i lekki laptop (waży tylko 1,6 kg) wyróżnia się mega wysoką wydajnością dzięki procesorowi Intel® Core™ i7 11 generacji. Posiada też technologię chłodzenia ASUS IceCool Plus z dwoma wentylatorami i baterię o wysokiej pojemności. Laptop jest dedykowany do pracy z systemem Adobe – na którym i my pracujemy (najczęściej Lightroom – do zdjęć, Adobe Premiere – do montażu, Illustrator, Photoshop – do map i grafik).

To, co jednak najbardziej nas przekonało akurat do tego laptopa, to jego ekran z technologią OLED, która nie tylko gwarantuje najlepsze kolory – pełne życia i wielu odcieni (co przy obróbce zdjęć i montowaniem przed koloryzacją jest niezwykle ważne) ale też chroni oczy przed szkodliwym niebieskim światłem (redukcja niebieskiego światła o 70%). Ten ostatni aspekt technologii OLED szczególnie jest ważny, ponieważ będąc w podróży na laptopie pracujemy zwykle pod koniec dnia, wieczorem, a czasem do późna w nocy. I faktycznie – zazwyczaj w podróży wysypiamy się dużo lepiej, niż po długiej pracy w domowym biurze. Ale to pewnie też kwestia natlenienia.

Materiał powstał we współpracy z marką ASUS Polska. Partnerem technologicznym Wędrownych Motyli na rok 2022.

Więcej o produkcie dowiesz się na www.asus.pl

Ilość komentarzy: 3 - dołącz do dyskusji!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

  • Kasia says:

    Czym fotografujecie? Podpowiedzcie w co zainwestować by sprzęt nie był ciężki ale robił ciekawe zdjęcia

    • Wędrowne Motyle says:

      Bezlusterkowce. Zbliżona jakość do lustrzanek a nieco bardziej uniwersalne jeśli chodzi o kilogramy i możliwości wideo 😉

  • Kawa Robusta says:

    Asus nigdy mnie jeszcze nie zawiódł jeśli chodzi o laptopy

Dołącz do naszego newslettera!

Hej! I jak Ci się podoba na naszym blogu? Jeśli wszystko OK to mamy propozycję: Dołącz do ponad 13o tys. śledzących nas osób. Wysyłamy mail jedynie raz na tydzień. Zero spamu, tylko nowe wpisy, super okazje, triki, promocje lotnicze i podróżnicze poradniki. *POLITYKA PRYWATNOŚCI