Trzy godziny drogi autobusem z Singapuru i jesteśmy w jednym z najważniejszych miejsc, które chcieliśmy odwiedzić podczas naszej podróży po Indonezji i Malezji. Malakka. Tak, to ona! Niegdyś niezwykle ważny port handlowy, dziś atrakcja turystyczna z historycznym centrum wpisanym na listę UNESCO. Czekała na nas.
Malakka jest jednym z mniejszych miast jak na azjatyckie standardy a nawet malezyjskie i aż trudno w to uwierzyć ale jakieś 2-3 wieki temu znana była przez wszystkich… Na pewno wszystkich, którym na sercu był handel.
Pierwsi przybyli tutaj muzułmanie z Sumatry, leżącej po drugiej stronie cieśniny. W miejsce małej rybackiej wioski powstała stolica sułtanatu, który dość szybko wykorzystał strategiczne położenie przy szlakach handlowych. Szybko bliskie kontakty z dworem Sułtana nawiązali Chińczycy (a właściwie dwór chińskiego cesarza, którego córka została poślubiona sułtanowi), którzy dość masowo zaczęli się tutaj osiedlać, wiedząc, że wyjdzie im to szybko na dobre. W wyniku tej swoistej migracji powstała unikalna mieszanka narodowościowa chińsko-malajska zwana Perenakan. A poza tym możemy tutaj dzisiaj zobaczyć jedno z ładniejszych malezyjskich ChinatownAzji Pd-Wsch.
JAK TU DOJECHAĆ? Do Malakki dostać się można autokarem bezpośrednio z Singapuru albo też z przesiadką w Johor Bahru (podróż trwa około 3 godziny). Istnieje także możliwość wybrania jednodniowej wycieczki fakultatywnej z Kuala Lumpur (podróż trwa około godzinę a ofert jest na pęczki). Malakka nie ma dworca kolejowego ale ma małe lotnisko z kilkoma połączeniami dziennie.
W 1511 roku Malakka dostała się w ręce Portugalczyków, a w 1611 roku dzięki wsparciu Sułtana Malakka stała się kolejną kolonią Holendrów. Nie mieli oni jednak ambicji tworzenia z miasta-portu centrum handlu w południowej Azji – tą rolę pełniła inna zamorska posiadłość Kompanii Wschodnioindyjskiej – Dżakarta (dawniej Batawia) na indonezyjskiej Jawie. I podobnie jak w przypadku Dżakarty, tak i Malakka w końcu przypadła Brytyjczykom (w zamian za Bencollem czyli dzisiejsze Bengkulu na Sumatrze). Ta długa historia i wpływy wielu narodowości widoczne są tutaj niemal na każdym kroku i tak naprawdę to one tworzą z miasta tak ważny punkt na turystycznej mapie Malezji.
Malakka chińska, Malakka hinduska
Mieliśmy szczęście, ponieważ przyjechaliśmy do Melakki akurat w czasie przygotowań do chińskiego Nowego Roku. Wieczorem cała ulica Jonker – czyli kręgosłup miasta i Chinatown zapełniła się straganami sprzedawców dosłownie wszystkiego – od pamiątek, kiczowatego badziewia po olejki, przyprawy i tradycyjne chińskie przysmaki! Turyści a także miejscowi przeciskali się wśród kolorowych stoisk, czerwonych lampionów, przystrojonych wielobarwnymi światełkami drzew, chłonąc niezwykłą atmosferę (choć przypominającą mimo wszystko nasze bożonarodzeniowe „szaleństwo”) tego miejsca. Bo Chinatown warto odwiedzić zawsze, nie tylko podczas noworocznego festynu – zarówno za dnia, jak i wieczorem! Warto zwrócić tutaj uwagę oczywiście na jedną z piękniejszych i najstarszych chińskich świątyń w Malezji – Cheng Hoon Teng (co ciekawe w niewielkiej odległości od meczetu – Kampung Kling i hinduistycznej świątyni Sri Poyatha Moorthi). Aha! Dziś Chińczycy stanowią niemal 60% mieszkańców Malakki! Tutaj także znajduje się największy na świecie (poza Chinami) chiński cmentarz.
Jest późny wieczór, dalej wciąż bardzo gorąco, jesteśmy głodni po całym dniu podróży i zwiedzania. Gdzie więc idziemy? Chwila namysłu i decyzja. Do hinduskiej knajpki, ponieważ od czasów naszej wyprawy do Indii – naany, cuury, lassi i inne indyjskie przysmaki stały się naszymi ulubionymi i nigdy nas jeszcze nie zawiodły. I tym razem tak się stało – choć mimo tego, że było tanio, to jednak nieco mniej smacznie niż na przykład w słynnych singapurskich „jadłodajniach”. W Malakkce oprócz dobrego hinduskiego jedzenia zobaczyć można także jedną z najstarszych hinduskich świątyń w Malezji – Sri Poyatha Moorthi, wybudowano ją w 1781 roku, a więc w czasie holenderskich rządów.
Powoli wracamy do naszego hosteliku położonego przy bulwarze, ciągnącym się wzdłuż rzeki. Malakka o tej porze jest piękna, jeszcze piękniejsza niż za dnia! Niewielkie mostki spinające dwa brzegi rzeki, którą niegdyś kupcy spławiali przeróżne towary, lśnią od migających lampek. Na bulwarach nieliczni turyści siedzą przy małych stolikach i delektują się uroczą atmosferą tego miejsca (a także piwem, które jest tutaj niebotycznie drogie!).
Wieczorem także ulice rozbrzmiewają głośną muzyką wydobywającą się… hmmm, rozglądamy się wokół, no właśnie skąd? Z głośników zamontowanych na rowero-rikszach ozdobionych świecidełkami, kokardami, łańcuchami i nie wiedzieć jeszcze czym. Można skusić się i takim pojazdem przemierzać wąskie uliczki Malakki. A my nie możemy doczekać się, żeby jutro rano – już o świcie ruszyć na dalsze zwiedzanie miasta – tak jak lubimy bez tłumów, spokojnie i z pięknym światłem poranka. Udało się już o szóstej, gdy wilgotne ulice miasta pachniały jeszcze nocnym targowiskiem.
Malakka holenderska, Malakka portugalska
O poranku jest tak jak myśleliśmy, chociaż nie, nie tak do końca. Fakt spokojnie, bez turystów, przyjemnie chłodno ale za to wale nie tak pusto. O tej porze dnia mnóstwo mieszkańców – głównie starszych, choć nie tylko gimnastykuje się na świeżym powietrzu – marsze, biegi, wygibasy przypominające nam Tai Chi – to chyba chleb powszedni tych ludzi i chyba też tajemnica ich długowieczności. My udajemy się w kierunku położonego u podnóża wzgórza św. Pawła, na którym wznoszą się ruiny najstarszego portugalskiego kościoła, w którym zobaczymy dziś mnóstwo holenderskich płyt nagrobnych – Placu Czerwonego, zwanego Holenderskim. Tak się składa, że to też jeden z najbardziej charakterystycznych widoków na pocztówkach z Malezji.
Holendrzy rządzili Malakką ponad 200 lat i pozostawili po sobie tutaj bardzo wiele budynków, które po dziś dzień pełnią swoją pierwotną funkcję. Na przykład z czerwony Stadhuys wybudowany w 1659 roku jako siedziba holenderskiego gubernatora, dziś miejski Ratusz oraz Muzeum Historii i Etnografii, czy także czerwony Kościół Chrystusa, wybudowany w 1753 roku charakterystycznym flamandzkim stylu. W centrum placu wznosi się wieża zegarowa oraz ładna fontanna. Przez chwilę poczuliśmy się jak na katowickim Nikiszowcu. Acz bez przesady 😉
Holendrzy ufortyfikowali i umocnili miasto. Rozbudowali twierdzę, co widać na starych rycinach, i poprzez Kompanię Wschodnioindyjską, której symbol a także data 1670 r (rok odnowienia bramy przez Holendrów) do dziś dzień widoczny jest na najstarszej bramie fortu Famosa – Porta de Santiago, razem z komandorią w Batavii dzielili i rządzili przyprawowym handlem w Azji.
Fort Famosa wprawdzie został zbudowany przez Portugalczyków jednak po zdobyciu miasta przez Holendrów twierdza przeszła w ich ręce. W każdym razie stanowi jeden z najstarszych zachowanych europejskich pozostałości architektonicznych w południowo-wschodniej Azji. Tuż przy bramie wznosi się odbudowany przez Holendrów Pałac Sułtana – przepiękny, drewniany, wbudowany w bardzo interesującym stylu – ze spadzistym dachem i „przybudówkami” dającymi wrażenie osobnych domków przyklejonych do podłużnej, głównej konstrukcji pałacu. Dziś znajduje się tutaj Muzeum Kultury, a na przeciwko trwają pracę nad dworskim ogrodem. W pobliżu warto także zajrzeć na holenderski cmentarz. Spacerujemy, fotografujemy, chłoniemy dawne czasy. Wszędzie pustki. Jesteśmy w tym chyba mistrzami. W odnajdywaniu senności w miejscach z pozoru tłocznych.
Ciekawa historia FLOR DE LA MAR
Z Malakką wiąże się historia okrętu Flor de Mar, który zatonął w 1511 roku w wodach cieśniny Malakka. Portugalski cud inżynierii (karaka – coś znacznie większego niż galeon) największy statek na świecie w swoich czasach leży na dnie prawdopodobnie z najcenniejszym na świecie skarbem. to były kosztowności i złoto skradzione Sułtanowi Malakki. Dziś w Muzeum Morskim w Malakce stoi replika tego okrętu. widac ją na 7 zdjęciu poniżejMarcin tłumaczy na czym polegają pory roku w Polsce. – A macie może zdjęcie, chciałbym zobaczyć zimę. Tak, pewnie! Nie było końca zachwytom nad pokrytą śniegiem naszą, bytomską – szombierską uliczką. My zachwyceni Malakką, dziadek zachwycony zimą i śniegiem! Równowaga w przyrodzie jest.
Żeby zwiedzić wszystkie ważniejsze zabytki i atrakcje Malakki trzeba przeznaczyć na to przynajmniej 2 dni. Żeby wniknąć z niezwykle pociągającą atmosferę tego miejsca potrzeba nieco więcej czasu, którym my niestety nie dysponowaliśmy. Tak, czy siak udało nam się być w jednym z najważniejszych miast-portów rządzonych przez różne nacje i chociaż przez chwilę staliśmy się jego częścią. Dzień później wsiedliśmy w samolot w jednym z najmniejszych lotnisk, jakie w życiu widzieliśmy i malutkim samolocikiem linii Malindo odlecieliśmy na Penang.
Więcej zdjęć ze spacerów po Malakce
Tarasik w naszym hostelu i poranne śniadanie
Słynny Czerwony Plac z kościołem chrystusowym na czele
Edukacyjnie. Odtworzone, choć trochę kiczowato mury części dawnej twierdzy
Do Malakki wybrałem się z Kuala Lumpur. Niezbyt mi się podobało, że dworzec autobusowy jest oddalony od ścisłego centrum miasta i że dojazd do niego jest dość utrudniony. Niemniej jednak wyprawa warta trudu 🙂 Malakka jest niesamowita!
To dodam do informacji praktycznych, że bardzo łatwo też autobusem dotrzeć tu z Kuala. Właściwie co godzinę były autobusy, jak tam byłam (2012 rok) i bardzo polecam rejs po rzece. To miasto ma z 15 odsłon!
Nawet częściej teraz są bo się nakładają autobusy z wycieczkami jednodniowymi z KL:)
Ostatnie zdjęcie – magiczne!Co oczywiście nie oznacza, że reszta fotografii mnie nie urzeka 🙂
Nie no, co jak co, ale widoczek z hostelu mieliście pierwsza klasa! I tak mi się coś wydaje, że Malakkę polubiłabym bardziej niż Dżakartę, gdyby kiedyś przyszło mi zobaczyć te miasta 😉
To prawda. Ale szkoda, że go bardzie nie wykorzystalismy 🙂
Wybieram się z Singapuru na dwudniową wycieczkę do Malakki. Czy to jest wystarczający czas na to, żeby choć trochę poznać to miasto?
Jak najbardziej tak. Wystarczy nawet 1,5 dnia