To, że Kraków jest idealnym miastem na bogaty i zróżnicowany weekend, to chyba nie jest prawda objawiona. I ilekroć tu jesteśmy, zawsze poznajemy w nim coś nowego, coś zaskakującego, uczymy się go na nowo. W tym odcinku skierujemy Was na tory zwyczajów i kultury lokalnej i na zabawę miastem. Tradycje Krakowa. A wszystko zaczyna się, co ciekawe, w recepcji hotelu Mercure Kraków Stare Miasto, niedaleko Rynku Kleparskiego.
Wraz z kilkoma innymi twórcami, mieliśmy przyjemność brać udział w świetnej akcji „Discover Local”, w której sieć hoteli Mercure proponuje odkodowanie miast na nowo, poprzez zwrócenie się w stronę lokalnych tradycji, zwyczajów i umiejętne pokazywanie ich i sprzedawanie na nowo. Hotele Mercure są lokalnie inspirowane, marka wspiera miejscowych artystów, ma lokalne dania w menu, wystrój nawiązujący do kultury i historii, stroje z charakterystycznymi elementami. Hotel jest oknem dla gości na lokalną kulturę, a Mercure Kraków Stare Miasto nie tylko obrazuje te cechy, ale też jest prekursorem opisywanej akcji w Polsce. Cała środa 19 czerwca, od porannych zakupów na Starym Kleparzu, aż po wieczorną degustację sądeckich win, kręciła się wokół „discover local”. Warto dodać, że marka Mercure znana jest z ciekawego designu oraz oryginalnych, lokalnych inspiracji, dzięki którym każdy z hoteli ma inne, niepowtarzalne wnętrze, oddające klimat i kulturę miejsca, w którym się znajduje. Nowoczesny, ale przepełniony surowością i naturalnością design często wspomaga się motywami z krakowskiej historii. Motywem przewodnim są Jagiellonowie, ukazywani tutaj na kilka sposobów.
Gości wita Anna Jagiellonka i Elżbieta Habsburżanka oraz twarze polskich królów w wersji nowoczesnego malarstwa, płaskorzeźb i mnóstwa gadżetów i pamiątek. Najbardziej interesująca jest jednak mobilna recepcja, czyli podchodzący do klientów członek hotelowego zespołu, ubrany w tradycyjny, krakowski strój z aplikacją mobilną pozwalającą na zameldowanie się w każdym miejscu w hotelu. To niezwykle interesujące i gustowne.
Krakowskie targowiska i wspólne gotowanie
Ich rolę zrozumiemy, gdy udamy się na nie dowolnego dnia – najlepiej o poranku. Kiedyś Kraków otoczony był kilkoma innymi miastami, np. Klepardią, Kazimierzem czy Podgórzem. Dziś, jako dzielnice miasta mogły one zachować swój małomiasteczkowy klimat między innymi dzięki dawnym rynkom, obecnie placom, niejednokrotnie służącym jako targowiska. W przypadku Kazimierza i Placu Nowego targowiska z tandetą i antykami a w przypadku Starego Kleparza targowiska spożywczego. Z resztą w języku dawnej Galicji nawet mówiono na targowisko „plac” właśnie. Udajemy się tam z szefem kuchni i listą produktów. Plac jest spory, na stoiskach oprócz budek z nabiałem i wędlinami, mnóstwo palet z owocami i warzywami sezonowymi, czarno-czerwone czereśnie po 8 zł za kg, truskawki za 5 zł. Ewidentnie ceny spadły. Na rogu przy tzw. „babach”, czyli kobietach, ubranych w tradycyjne stroje, które przyjeżdżają tu nierzadko z Podhala czy Sądeczczyzny, można kupić coś więcej niż produktu eko. Pachnie dzieciństwem, wakacjami u babci na wsi, niepasteryzowanym mlekiem, serami i kiełbasami. I ruch jest zawsze. Trudno się dziwić.
Pamiętam, że kiedyś, kupując kilka serów, zastanawiałem się, czy jedna z takich starszych pań będzie miała wydać z setki. Ona otwiera tymczasem portfel, z niego wystaje kilka setek i mnóstwo pięćdziesiątek. – O panie, no będzie, nie ma problemu.
W hotelu z zakupionych na targu produktów gotujemy obiad. Mleczne polędwiczki w pietruszkowym puree, lody o smaku palonego masła z truskawkami, wcześniej chleb ze smalcem i ogórkami małosolnymi – na przystawkę. Podczas kolacji poprzedniego dnia próbowaliśmy lokalnych, krakowskich piw, a na ostatnią kolację Winestone serwowało nam jagnięcinę podhalańską, zupę z bryndzy, tartę z łąckimi jabłkami i wspomniane wino z lokalnej winnicy. Winnica Chodorowa leży pomiędzy Nowym Sączem a Grybowem. Zainteresujemy się tematem mocniej w sierpniu, gdy ruszymy śladem Dunajca i szlakiem małopolskiego wina. Każdy hotel Mercure posiada w menu restauracji swoje flagowe regionalne dania i napoje.
Obwarzanki i bajgle krakowskie
Na śniadanie w hotelu Mercure Kraków Stare Miasto można bez problemu otrzymać bajgla. I to w różnych konfiguracjach. Od jakiegoś czasu, można ich spróbować także w wielu innych krakowskich „śniadaniowniach”. Powiedzielibyście, ze to nic nowego, na całym świecie rośnie popularność bajgli. Owszem, ale…
Wg wielu teorii bajgle narodziły się w Krakowie jakieś 400 lat temu. Za alternatywą do obwarzanków stali krakowscy i kazimierscy Żydzi a piekarnicza przekąska wyemigrowała wraz z nimi za ocean w XIX wieku, stąd drugie życie bajgli w Nowym Jorku. Z którym niektórzy je dziś utożsamiają. Wielka strata, że nie udało nam się na świecie wytłumaczyć, że bajgle to przecież Kraków. Informację potwierdziły nam Karolina z „MEALczanowska” i Kasia z „KRK food by Kati„. Autentyczne specjalistki od jedzenia w Krakowie.
Dużo bardziej znane są z pewnością obwarzanki, których produkcja w Krakowie również sięga średniowiecza, ale konkretnej daty wytypować nie sposób. Cechy piekarzy krakowskich zapewne odpowiedzialne są za najstarsze zanotowane zdanie na ten temat, które brzmiało: „2 marca 1394 zapisano: Dla królowej pani pro circulis obrzanky 1 grosz”.
Po kilkuset latach 28 listopada 2006 roku „obwarzanek krakowski” został wpisany na Listę produktów tradycyjnych z województwa małopolskiego w kategorii wyrobów piekarniczych i cukierniczych, a 30 października 2010 na listę produktów chronionych Unii Europejskiej. Od kilku lat ich historii i wyrobu można doświadczyć w żywym Muzeum Obwarzanka niedaleko rynku Kleparskiego. Jak sama nazwa wskazuje, w godzinę (należy się umówić, kupić bilet wcześniej), goście będą piec samodzielnie obwarzanka, słuchając przy okazji o recepturze i dziejach tego wyrobu. Trudno opisywać punkt po punkcie na czym to polega, zapewniamy tylko, że zabawa super, niekoniecznie dla dzieciaków. Finalnie wiemy, że obwarzanki które mają spód w formie wypalonej kratki lub pasów, są oryginalne (liczy się również żółto-niebieska naklejka – certyfikat „Chronione oznaczenie geograficzne”, przyklejona na wózek, z którego sprzedawane są obwarzanki). Co noc w Krakowie piekarze wypiekają prawie 150 tys. obwarzanków. Wow.
Tradycyjny Strój Krakowski
Zaprezentowany w mobilnej recepcji Hotelu Mercure Kraków Stare Miasto w nowoczesnej formie „fusion”, jeśli tak można powiedzieć w przypadku ubioru, bardzo nam przypadł do gustu. Autentycznie pochwalamy i gratulujemy tego konceptu. W hotelu goście mogą otrzymać lub dokupić również drobne prezenty z tym związane – na przykład skarpetki z ludowymi motywami, stylizowane na tradycyjne korale oraz inne elementy krakowskiego ubioru. Hotele Mercure współpracują z lokalnymi twórcami, artystami, rękodzielnikami i niektórymi organizacjami. W Krakowie jednym z takich miejsc jest Żywa Pracownia na Podgórzu.
Miejsce, gdzie narodziła się też szczytna idea charytatywna „Zupa na Plantach”, prowadzi warsztaty rękodzieła artystycznego, etnografii, tradycji lokalnych. Organizator Discover Local zorganizował nam właśnie tutaj warsztaty szycia słynnej czapki krakuski. Praca taka dała nam zarówno wiele satysfakcji, jak i relaksu oraz odprężenia. A czapki będziemy mieć na zawsze jako podwójnie cenna pamiątka. Krakowianie dokładali oczywiście do nich pawie pióra, w zależności od regionu Małopolski, jedno, dwa lub wiele. Im dalej na wschód, w stronę Brzeska i Zalipia, stroje i czapki były bardziej zdobne, mężczyźni posiadali nawet kilkanaście piór na czapce. Im dalej na zachód (Bronowice) strój był bardziej skromny i oszczędny. Żeby zobaczyć te stroje na żywo warto odwiedzić Kraków w Boże Ciało albo w odpust Św. Stanisława. Podczas tych uroczystości kościelnych niektórzy Krakowianie ubierają tradycyjne stroje. Mieliśmy okazję zobaczyć to w Krakowie – Mogile. Ale nieco więcej o tym w jednym z kolejnych akapitów.
Muzeum Etnograficzne
Jeśli natomiast nie będziecie mieli żadnej z powyższych okazji, warto zajrzeć do Muzeum Etnograficznego Miasta Krakowa przy pl. Wolnica na Kazimierzu. Dawny ratusz miasta Kazimierza. W niedziele wstęp jest darmowy. Oprócz rekonstrukcji tradycyjnych chat z rejonu Podhala, podkrakowskiego czy Orawy, na piętrze prezentowanych jest kilkanaście strojów ludowych z Krakowa i okolic, rękodzieło, rzeźba, malarstwo, zabawki oraz zwyczaje i tradycje z Krakowa sprzed 100, 200 i 300 lat. No i oczywiście Krakowskie Szopki, które przecież z miastem bardzo mocno się kojarzą, wpisane zostały nawet na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.
Wśród zbiorów znajduje się szopka, która została wystawiona i otrzymała drugą nagrodę w pierwszym konkursie na Najpiękniejszą Szopkę Krakowską. Miał on miejsce w 1937 roku. Jej autorem był Ludwik Głuch. Zupełnie szczerze… Jakieś kilkanaście la temu nie czuliśmy takiego zainteresowania tematyką ludową, etnograficzną. Ale im dalej jesteśmy od tej symbolicznej trzydziestki w rodowodzie, tym z większą atencją i miłością zwracamy się w stronę tego co dawne, ludowe, tradycyjne, lokalne, często zapomniane, a warte pielęgnowania.
Legenda o Panu Twardowskim
Zdecydowanie nasza ulubiona krakowska legenda. Niosąca ze sobą nie tylko klasykę ludową i odwieczny ale trochę inaczej ujęty motyw walki dobra ze złem. Tajemniczość, wielowymiarowość, w pewnym sensie alchemia tej legendy wiąże się z wieloma elementami w kulturze (puby, restauracje, literatura) i konkretnymi miejscami w Krakowie. Którymi można podążyć. Co ciekawe Ania, posiadając talent do cytowania z pamięci całych dzieł polskiego romantyzmu bez problemu recytuje połowę „Pani Twardowskiej” Mickiewicza.
Pan Twardowski ukazany jako czarnoksiężnik na dworze królewskim lub XVII-wieczny szlachcic krakowski, zamieszkiwał kamienicę pod numerem 26 zwaną Kamienicą pod św. Janem Kapistranem przy Rynku Głównym. Zaprzedany diabłu, przyłapany został, zgodnie z postanowieniami cyrografu godzinę drogi za Krakowem, w Karczmie Rzym w Suchej, do której udaliśmy się dzień później przy innej okazji. Karczma do dziś funkcjonuje! W Twardowskim wiąże się jeszcze jedna z „sub-legend” – o Pałacu Krzysztofory. Pod budynkiem ciągnie się sieć piwnic i korytarzy, w których czarnoksiężnik miał ukryć swój skarb. I który, zdaniem niektórych, wciąż znajduje się w labiryncie.
Słynne magiczne zwierciadło Twardowskiego, w którym wywoływał ducha Barbary Radziwiłłówny, znajduje się dziś w Węgrowie na Mazowszu, ale za to pracownia musiała znajdować się w Krakowie. Jej odnalezienie wiąże się z ciekawą wędrówką krajobrazowo-widokową w okolice zalanego kamieniołomu Zakrzówek w dzielnicy Dębniki. Wędrując ulicą Twardowskiego, wyjątkowo cichą i urokliwą jak na głośny Kraków, dojdziemy do granic Bielańsko-Tynieckiego Parku Krajobrazowego. Znajdują się tam skałki wapienne, zwane dziś Skałkami Twardowskiego, gdzie jakoby Twardowski miał mieć swoją pracownię. Miał w istocie ale nieco dalej, przy murze jednostki wojskowej, czyli w Jaskini Twardowskiego. Co ciekawe, jaskinia jest ogólniedostępna, co nas nieco zdziwiło. Należy oczywiście zachować szczególną ostrożność lub najlepiej nie wchodzić wcale zbyt głęboko. Ale jaskinia w granicach miasta i co całkiem spora, mroczna, rzadko odwiedzania – budzi interesujące skojarzenia i nadaje niesamowitego klimatu miejscu. Ze wspomnianych skałek rozpościera się piękny widok na cały Kraków. W rzeczywistości, wg badać archeologów i etnologów, pracownia Twardowskiego, zwana Katedrą Twardowskiego mieściła się raczej w skałkach Krzemionek Podgórskich na Podgórzu.
Kopiec Krakusa i Podgórze
Jedno z naszych ulubionych miejsc w Krakowie. Bo nie wszyscy wiedzą, że Kraków posiada kilka kopców. Jednakże ten, schowany za „plecami” dzielnicy Podgórze wydaje się najbardziej tajemniczy i romantyczny. Być może z uwagi na przepiękne widoki z panoramą miasta, zwłaszcza przed zachodem słońca i wtedy, gdy nie ma smogu. Usypany stosunkowo dawno, bo zdaniem prof. Andrzeja Buki pomiędzy końcem VIII a połową X wieku. czyli w czasie formowania się Państwa Polskiego i dominacji Wiślan na tym terenie. I w czasach przedchrześcijańskich, co ważne. Dziś kopiec, oprócz miejsca spotkań, grillowania, randek, plenerów fotograficznych kojarzy się z krakowską tradycją „Rękawki”. Obchodzone od wczesnego średniowiecza, tradycyjnie związane z obrzędami powitania nadchodzącej wiosny czy też przesilenia wiosennego, a więc z tzw. „wiosennymi Dziadami”.
Słowo „rękawki” ewidentnie wiąże się właśnie z historią kopca (czy tez kurhanu), gdyś ludzie ziemię, do usypana konstrukcji nosili w rękawach. Druga, bardziej leksykalna geneza słowa wiąże go ze słowiańskim określeniem pochówku (rakev). Obecnie w czasie święta „Rękawki” organizowany jet tu festyn wczesnośredniowieczny, który co roku ma jeden temat przewodni. Na pewno to dobry czas, by odwiedzić w tym czasie Kraków i Podgórze.
Inna teoria łączy powstanie kopców Krakusa i Wandy z obecnością Celtów. W kulturze celtyckiej kopce pełniły ważną funkcję kultową i wyznaczały różne kierunki. Jeszcze inne lokują kopiec (albo kilka kopców i grobowców) we wpływach huńskich, wikińskich czy awarskich. Jednakże najczęściej powtarzającym się motywem jest miejsce spoczynku ważnego męża, przywódcy klanu, władcy. Stąd legenda o mitycznym Kraku zapewne ma wiele wspólnego z prawdą.
Boże Ciało i Wianki
Procesje bożocielne to jedna z piękniejszych tradycji kościelnych, a Kraków może się nią chwalić i pokazywać turystom przybywającym do miasta. No i z powodzeniem to robi. Najbardziej znana i pewnie najliczniejsza wiedzie ze Wzgórza Wawelskiego aż do Kościoła Mariackiego na Rynku Głównym. Procesje po Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa organizowane są we wszystkich kościołach w Polsce, nie tylko tutaj, ale tylko w Krakowie mamy okazje zobaczyć tu wiernych ubranych w tradycyjne stroje ludowe. My takie zobaczyliśmy podczas procesji po mszy w Opactwie Cystersów w Mogile. Zarówno dzieci, jak i dorosłych. I był to widok piękny oraz wzruszający.
Wyobraźcie sobie teraz lekko zgarbionego, ponad 80-letniego staruszka, który zaczepia nas i łamanym głosem stwierdza, że wrócił do Polski, by odejść ze świata pod Polskim niebem i zobaczyć takie uroczystości jak ta. – Ale skąd Pan wrócił? – Z ponad 40-letniej emigracji w Ameryce – odpowiada.
Kolejną tradycją, już niekoniecznie kościelną, ale z dawnymi wierzeniami i obrzędami mocno związaną, są Wianki. Zabawy w dzień letniego przesilenia, czyli w tym roku 22 czerwca, kiedy to mamy najdłuższy dzień w ciągu roku albo najkrótszą noc, która zwana jest też (przez niektórych) Nocą Kupały albo Świętojańską. W Krakowie organizowane są wówczas przeróżne plenerowe koncerty, których ranga i renoma sięga wielu lat wstecz. Oświetlone sceny na Rynku oraz nad Wisłą gromadzą mieszkańców metropolii, ale też stają się świetną atrakcją dla przebywających akurat w mieście turystów. Dziś niewiele już zostało z tradycji wróżenia, puszczania na wodę wianków, palenia wielkich ognisk, ale jedno pozostało – dobra zabawa do białego rana. Wiele kobiet zakłada wtedy na głowę własnoręcznie plecione lub po prostu kupione wianki.
Zwyczaj plenerowych koncertów i imprez muzycznych ten nie jest typowo krakowskim, został on najprawdopodobniej podpatrzony i „przeniesiony” na małopolską ziemię z Warszawy. Ale to właśnie z Krakowem teraz wianki kojarzą się najmocniej.
Motyw Lajkonika
Pamiętacie może ze szkoły podstawowej piosenkę, którą nasze pokolenie uczyło się na lekcji muzyki? Prosta i wpadająca w ucho, a jej głównym bohaterem jest Lajkonik, czyli nieco orientalny, nawiązujący strojem do Tatarów jeździec z brodą, na drewnianym koniu, który posiada jedynie głowę i tułów. Od początku XX wieku ubrany jest on w ten sam strój, którego projektantem był sam Stanisław Wyspiański.
„Hej, na Krakowskim Rynku Kręcą się górale, kręcą się górale,
Sprzedają serdaki, kupują korale.
Sprzedają serdaki, kupują korale.
Nasz Lajkonik, ten Lajkonik,
Po Krakowie ciągle goni!
Lajkoniku laj, laj, poprzez cały kraj, kraj,
Lajkoniku laj, laj, poprzez cały kraj”.
Może nie goni po Krakowie ciągle, ale zapewne można go zobaczyć w pierwszy czwartek po Bożym Ciele. Tradycyjnie przemierzał on trasę z dzielnicy Zwierzyniec – spod Kościoła Najświętszego Salwadora, na Krakowski Rynek. Przed laty pochód organizowany był przez Włóczków, a więc mężczyzn, którzy trudnili się spławianiem drewna po rzece Wiśle. Być może zwyczaj ten związany był z najazdem na Kraków Tatarów, co miało miejsce w średniowieczu, a być może z dawnymi, pogańskimi zwyczajami. Docieramy tramwajem na ostatni przystanek – pętlę w dzielnicy Salwator, wciąż mało odkrytą i leżącą nieco na uboczu turystycznych szlaków. Stąd rzut kamieniem do Kopca Kościuszki i dzielnicy secesyjnych willi – Woli Justowskiej. Wielkie wrażenie robi klasztor Sióstr Norbertynek, leżący tuż nad wodami Wisły. Śladu po porcie drzewnych włóczków brak. Jedynie przystanek wiślanego tramwaju wodnego. Dziś Lajkonikowi również towarzyszą Włóczkowie, choć trasa jaką przemierza barwny korowód jest nieco inna. W każdym razie kończy się na Rynku, czyli zupełnie tak jak to miało miejsce kilka wieków wcześniej. Motyw lajkonika przebija się oczywiście do wielu krakowskich elementów przestrzeni. Jest popularna sieć kawiarni o tej nazwie, są bary i restauracje z lajkonikiem w nazwie, po krakowskich torach jeżdżą tramwaje „Lajkoniki”, tapicerka w komunikacji publicznej również nosi w sobie lajkonika.
Materiał powstał w wyniku współpracy z marką Mercure. Dziękujemy grupie Accor za zorganizowanie tego ciekawego projektu i zaproszenia nas do niego, a za gościnę hotelowi Mercure Kraków Stare Miasto.
Razem z nami w akcji uczestniczyła Agnieszka, autorka bloga Tasteandtravel.pl koniecznie zobaczcie też jej relację w tekście: Akcja Discover Local inspiracją do odkrywania Krakowa na nowo.
Zdajemy sobie sprawę, że Kraków zasługuje na jeszcze kilkanaście innych artykułów i zapewne takie poczynimy niebawem, kilka już napisaliśmy. Zachęcamy Was więc do materiału o zwiedzaniu Krakowa śladem belle epoque, artystów i sztuki oraz o ciekawych miejscach w okolicach Krakowa.
Super wpis i cudowne zdjęcia! Brzmi jak miejsce idealne na wycieczkę. Na tej stronie https://naszsmyk.pl/ znalazłam kilka porad o podróżach z maluchem, więc powoli zaczynam planowanie 😀
Piękne zdjęcia! Wybieram się do Krakowa pod koniec roku i szukałam właśnie takich inspiracji 🙂
Wstyd się przyznać ale zwiedziłem już pół Europy, byłem w Azji a w Krakowie jeszcze nie byłem ani razu.
Kiedy wpadniecie do Zamościa?;)