Do Kolonii właściwie nie można polecieć na weekend (sb-nd) – właściwie, bo jest taka możliwość dwa razy w roku. Wtedy, gdy wylecimy ostatniego dnia letniego sezonu, a wrócimy – pierwszego dnia letniego sezonu lotniczego (lub na odwrót – w marcu).
Tak też zrobiliśmy i na dodatek „pofarciło” nam się doświadczyć kolorowej, niemieckiej jesieni – takiej na 100 procent! Udało nam się wylecieć do Kolonii z Katowic w sobotę rano, a wrócić – w niedzielę późnym popołudniem. Spróbujecie tak!?
Uwaga – na końcu wpisu nasz FILM WIDEO. Chyba fajny! 🙂
Mimo dość dużego sceptycyzmu, który towarzyszył nam przed wylotem, musimy ten wypad zaliczyć do jednych z bardziej udanych. Po pierwsze dlatego, że na miejscu zastała nas piękna, żółto-pomarańczowa, słoneczna jesień – fantastycznie prezentowała się na tle zadbanej starówki i klimatycznych uliczek. Po drugie – w końcu zobaczyliśmy największą gotycką katedrę w Europie – a wiecie przecież, że bardzo lubimy podążać śladem gotyckich świątyń. Możemy dziś bez wahania powiedzieć – warto, a nawet bardzo warto zwiedzić Kolonię – miasto, które bardzo zostało okaleczone podczas wojny, dziś jednak ma swój specyficzny klimat i sporą dawkę elegancji!
No właśnie, do Kolonii polecieliśmy głównie po to, by zobaczyć monumentalną Katedrę Świętego Piotra i Najświętszej Marii Panny. Wiedzieliśmy, że jest największym gotyckim kościołem w całej Europie, wiedzieliśmy też, że znajduje się na liście UNESCO, no ale wiedzieć, a widzieć, to ogromna różnica. Na miejscu chcieliśmy poznać ten budynek z każdej strony. Dosłownie – z dołu, z drugiej strony Renu, z góry…
Polecamy też: Nasze ulubiony gotyckie kościoły w Europie
A czy zwiedzanie Kolonii w jeden weekend jest możliwe?
DZIEŃ 1 – sobota
11:00 – Port lotniczy w Kolonii obsługuje tak naprawdę dwa miasta: Kolonię i Bonn. Jest duży, dobrze oznakowany, nowoczesny. Najlepszym sposobem na dostanie się do centrum miasta jest przejazd podmiejskim pociągiem za 2,70 Euro na stację Koln Hauptbanhoff.
12:00 – Po wyjściu z Dworca Głównego, naszym oczom ukazał się niewielki plac, zdominowany całkowicie przez wielką sylwetkę ciemnoszarego kościoła. Właściwie to widać go już z pociągu, zanim przekroczy się Ren, oraz z przez szklaną ścianę hali dworca. Choć trudno jest budowlę objąć wzrokiem w całości, to jednak aparat z obiektywem szerokokątnym (który okazał się w przypadku Kolonii niezbędny) był w stanie to uczynić. My natomiast mogliśmy podziwiać liczne rzeźby i płaskorzeźby zdobiące jej fasadę. Usiediśmy na chwilę przy pozostałości rzymskiej bramy miejskiej, przegryzaliśmy kanapki, zadzierając głowy do góry i myśleć – Boże! Jak oni to zbudowali!?
13:00 – Po raz pierwszy eksplorujemy wnętrze kościoła. Jest gigantyczny, potężny – największy jaki kiedykolwiek widzieliśmy! Właściwie już to robi na wszystkich największe wrażenie, a przecież trzeba pamiętać, że do największych skarbów katedry należą: relikwiarz Trzech Króli, figurka Madonny Mediolańskiej, Krucyfiks Gerona z X wieku oraz późnogotycki Ołtarz Trzech Króli.
Więcej zdjęć z wnętrza w osobny wpisie: Katedra Kolońska – Uffff!
14:00 – No ale Kolonia to nie tylko Katedra, to także bardzo ładne stare miasto, które rozłożyło się tuż nad rzeką Ren. Kolorowe, ładnie odrestaurowane kamieniczki (widać wpływy Hanzy) zwrócone frontem do rzeki, mnóstwo kawiarenek, restauracji, knajpek, małych sklepików wzdłuż wąskich uliczek, to idealne miejsce na spędzenie pogodnego, jesiennego przedpołudnia.
Tak to można opisać w teorii, ale uwierzcie nam, dokładnie tak to wyglądało też w praktyce – aż miło było patrzeć, jak miasta zwraca się w stronę rzeki i wykorzystuje mały bądź, co bądź fragment zachowanej Starówki. Prawie 90 % Kolonii zostało zniszczone podczas II WŚ. Nie mogliśmy oprzeć się, by wejść na most Deutzer Brucke i zobaczyć najpiękniejszą panoramę Kolonii. Obok mostu stoi wodomierz, na którym zaznaczono poziom wody z „powodzi tysiąclecia”.
15:00 – Przechadzając się po mieście udało nam się (wcale nie przypadkiem) natrafić na gotycko-reneansowy ratusz, który wyróżnia się kolumnami z arkadami stanowiącymi coś w rodzaju wykusza zdobiącymi fasadę budynku i masywną wieżą pokrytą szarym dachem. Prawdę mówiąc nie było łatwo się dostać w jego pobliże, bo akurat trwał w nim ślub, a goście weselni składali życzenia młodej parze (na szczęście, gdy wracaliśmy tą samą drogą, udało się uniknąć tego tłumu).
Kolejną godzinę spędziliśmy na uliczkach, placach i podwórkach pomiędzy Heumarktem a Placem Katedralnym.Warto wspomnieć, że w Kolonii nie ma tradycyjnego rynku – takiego z prawdziwego zdarzenia. Jest za to plac, zwany Alter Markt, położony w niewielkiej odległości od dawnego targu rybnego nad Renem (góruje nad nim charakterystyczna bryła kościoła świętego Marcina).
17:00 – Niewątpliwą atrakcją archeologiczną miasta są ruiny rzymskiego pałacu. Aby go zobaczyć, należy odwiedzić tzw. Praetorium przy Kleinebudengase, a także fragmenty autentyczynych, antycznych kanałów ściekowych – Cloaca Maxima.
Kolonia była swego czasu najważniejszym ośrodkiem tej części Cesarstwa Rzymskiego i swoistą „stolicą” północy. Oprócz tego spore wykopaliska, znajdują się w pobliżu Ratusza, natomiast sąsiadem katedry jest Muzeum Romańsko-Germańskie pełne pamiątek z I w. n.e.
18:00 – Przechodzimy na zachód śródmieścia, by zobaczyć bardziej nowoczesną część Kolonii. Niestety ulice są zatłoczone, tłum narasta, a my wpadamy na Plac Neumarkt (duży węzeł komunikacyjny) i po chwili s niego uciekamy. Wcześniej jednak zatrzymujemy się na chwilę w knajpie na rogu na wursty w frytkami.
19:00 – Wsiadamy do metra, by przejechać do dzielnicy Mulheim, gdzie mamy rezerwację hotelu, jednak nie jesteśmy pewni, czy wszystko jest ok, stąd wolimy upewnić się trochę wcześniej.
Piorunujące wrażenie w Kolonii robi system komunikacyjny. Na Placu Wiedeńskim przesiadamy się w szybki tramwaj który de facto stanowi przedłużenie metra – jest nowoczesny, cichy i ma własne miniperony zamiast przystanków.
Przy okazji ciekawostka – wpadamy na chwilę do „ichniejszego” Lidla i doznajemy szoku. Ceny dokładnie takie same jak w naszym osiedlowym Lidlu, tylko przecież zarobki w Polskę a zarobki w Niemczech… No właśnie…
20:00 – Przyjeżdżamy na Stację Deutz i spokojnym spacerem po dzielnicy o tej samej nazwie, dochodzimy na Bulwar Kennedyego. Cel był jasny – spojrzeć na nocną Kolonię, ze słynnej perspektywy. Pewnie znacie to miasto z tego typu zdjęć. Niestety nadbrzeże jest otoczone płotem – trwa tu rewitalizacja, w przyszłości powstaną Bulwary Reńskie.
21:00 – Wspinamy się po schodach na fundamenty przęseł Mostu Hohenzollernów, stąd pod konnym pomnikiem….. można śmiało robić tysiące zdjęć z długim czasem naświetlania. Po prawej świeci słynny most, a w tle dwie wieże rekordowej Katedry.
DZIEŃ 2 – niedziela
9:00 – Postanowiliśmy się wyjątkowo wyspać (zazwyczaj wstajemy na „złotą godzinę”, czyli przed 7:00) więc zwiedzanie zaczynamy nieco później niż zwykle. Ruszamy metrem z dzielnicy Mulheim do centrum. Naszym celem jest znów katedra, tym razem jednak chcemy wspiąć się na nią – a właściwie na jej wieżę, by zobaczyć widok na miasto. Mimo niezbyt sprzyjającej pogody – straszliwie zaczęło wiać, siąpił deszcz, a widoczność była raczej kiepska – postanowiliśmy zrealizować nasz plan tak czy siak. Przecież mamy kaptury! Kasy biletowe znajdują się po południowej stronie Katedry i wieży. Ceny biletu to 3 Euro.
No i teraz się zaczyna – schody, schody i jeszcze raz schody – wąskie, kręte i nie mające końca. Wolnym tempem zajmą wam 15-20 minut. Ludziom bez formy gwarantujemy zakwasy dzień później.
Gdy widzimy już nad naszymi głowami światło, cieszymy się, że to już koniec, że jesteśmy na miejscu, ale nie – to jeszcze nie wszystko – teraz musimy wspinać się innymi – metalowymi i bardziej stromymi… W końcu udało się! Zdobyliśmy wieżę, weszliśmy po 400 schodach! Marcin tradycyjnie zabrał się za robienie zdjęć, a ja obserwowałam miasto z zupełnie innej perspektywy niż dotychczas – szkoda tylko, że nie zaświeciło, choć na chwilę, słońce. Ani na sekundkę!
10:00 – Po wspinaczce na wieżę katedralną, udaliśmy się w kierunku Mostu Hohenzollernów. Budowla często towarzyszy kolońskiej Katedrze na zdjęciach, tych najbardziej popularnych – na pierwszym planie most, a dalej majestatyczna bryła kościoła. Most wybudowany na początku XX wieku, po południowej stronie przystosowany jest do ruchu pieszego i tutaj właśnie zobaczyć można, to co chyba staje się powoli nieodłącznym elementem tego typu miejsca – kłódki zakochanych wczepione w jego barierki! Jeszcze tylko kilka zdjęć na katedrę, na Ren i budowle ciągnące się przy jego brzegu i pora udać się dworzec.
11:00 – Kolonia żegna nas pogodą taką jaką nas przywitała – zaczyna świecić słońce, złote i pomarańczowe liście znów pięknie kontrastują z błękitem nieba, a my żałujemy, że nie było tak od samego rana. W pociągu na lotnisko, tuż obok nas siadają dwie Polski, które nie spodziewając się, że możemy rozumieć ich, nota bene, dość głośną rozmowę – rozprawiają o ciąży, porodach, miłościach i innych perypetiach życiowych. Ach!
Czas podróży minął nam więc niezwykle przyjemnie i sennie- dotarliśmy na lotnisko, a tam wiadomo – czekanie! Tym razem urozmaicone przez stado „zasymilowanych” wróbli, zamieszkujących halę odlotów.
12:00 – Na lotnisku nie mogliśmy się oprzeć, żeby nie kupić jakiejś pamiątki – padło na tradycyjny niemiecki likier ziołowo – korzenny – Jageremeilter (wcześniej już wypróbowany – nież żyje Lidl!) kupiony w sklepie wolnocłowym! A potem powrót do Katowic. Dosłownie wybiegliśmy z samolotu, szybki sprint przez terminal, parking i hop! do autobusu 85, który odjechał po minucie do Bytomia. Tak „skomunikowanego” powrotu nie mieliśmy chyba nigdy 🙂
Kolonia bardzo przypomina Drezno, które tez leży nad dużą rzeką | Zobaczcie też inne ciekawe miejsca w Saksonii, które opisał Karol
GDZIE SPAĆ? Porównaj najtańsze noclegi w Kolonii | Zarezerwuj hotel w Kolonii
Właśnie tu jestem Katedra kozacka na maxa to samo pytanie sobie zadałem „jak oni to zbudowali?” ile czasu to trwało? 🙂
Dziś chyba wyskoczę oblookać te ruiny pałacyku
Kocham podróże. Właśnie wróciłem niedawno z eskapady do Berlina. Zaproponujecie jakieś ciekawe miejsce na kolejną wyprawę w Europie?
Dziękuję Wam za wspaniały pigułkowy opis Kolonii. Mieszkając tutaj przeszło 25 lat, zapomina się czasem, jakie to miasto jest piękne. Dopiero po przeczytaniu Waszej relacji, przypomniałam sobie moje pierwsze odczucia, po przyjeździe do Kolonii.To co zwiedziliście w naszym mieście to tak zwany turystyczny kilkugodzinny mus. Polecam także 12 romańskich kościołów i wiele innych atrakcyjnych miejsc. Także w Adventowym okresie bożonarodzeniowe jarmarki, a w późniejszm czasie uliczny karnawał, który jest bardzo ciekawy.Oficjalne otwarcie karnawału nastąpiło 11 listopada o godzinie 11:11
Jesień rzeczywiście klimatyczna 🙂 A kto woli bardziej gorące klimaty powinien ruszyć do Kolonii w lutym. Kiedyś widziałam karnawałowe pochody na Rosenmontag i mój obraz miasta zmienił się na zawsze 😉 Co najmniej jak w Rio, tylko ciuchy zimowe 🙂
Ja kiedyś zwiedzałem kolonię w jeden dzień. Teraz wiem, że to zdecydowanie za mało. Świetna relacja!
C’est une très jolie ville au bord du Rhin, point de vue historique intéressant
Piękna jesień
no własnie. Chyba lepsza niż w tym
[…] Dla mnie zaskoczeniem była Kolonia. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że będę aż tak bardzo zachwycona tym miastem […]
Jestem tu pierwszy raz, ale zdjęcia to macie bezkonkurencyjne, zapraszam do mnie: https://kalendarzprzygod.pl
Szukałem takiego biletu weekendowego, ale jest tylko lot w soboty na wiosnę.
Tak, to pewnie wspomniana przez nas w tekście „nakładka rozkładów”
czyli byłam już w trzech świętych miastach! 🙂
Kolonia to jedno z tych miast, które wyglądają na brzydkie a w środku naprawdę są bardzo ładne. Tak przynajmniej wynika z rozeznania Internet kontra wasz blog. Ale to już inna sprawa, że na waszym blogu wszystko wygląda piękniej – IMHO Bardzo fajne zdjęcia a wursty wiedeńskie podobne do naszych winerek ::DD
Pięknie podziękowali 🙂
Masz rację. Kolonia lepiej wychodzi… live. Zwłaszcza jesienią